Zadłużenie zagraniczne Polski liczone w euro wyniosło na koniec 2008 r. 171 mld euro wobec 185 mld euro na koniec trzeciego kwartału i 158 mld euro na koniec 2007 r. Pierwszy od 2004 roku spadek w ujęciu kwartalnym to niezła informacja dla rynku walutowego, bo właśnie obawy o zadłużenie zagraniczne były podstawą pesymistycznych dla złotego prognoz zachodnich banków inwestycyjnych, takich jak JP Morgan czy Goldman Sachs.
[srodtytul]Dane w miarę optymistyczne[/srodtytul]
Nie oznacza to jednak, że sytuacja jest bezpieczna. Zadłużenie krótkoterminowe na koniec 2008 r. nadal przekraczało poziom rezerw walutowych NBP (44 mld zł). – To sygnał ostrzegawczy dla inwestorów, ciągle niepokojąco duży jest udział zadłużenia krótkoterminowego w całości długu, bo wynosi 27 proc., w trzecim kwartale było to 31 proc. – mówi Maja Goettig, główna ekonomistka BPH.
– Dane są w miarę optymistyczne, w dłuższym okresie wyjdą na dobre złotemu, szczególnie jeżeli zostaną potwierdzone w kolejnych kwartałach – uważa Piotr Kalisz, główny ekonomista Citibanku Handlowego. Ale jak wskazuje Piotr Ciżkowicz, ekonomista regionu Europy Środkowej w Ernst & Young, złą informacją jest dług zagraniczny liczony w złotych. Na koniec roku urósł do prawie 717 mld zł, w ciągu jednego kwartału, zwiększając się o 85 mld zł, najwięcej w historii.
– To oczywiście wynik osłabienia złotego, ale będzie to miało konkretne skutki – mówi Piotr Ciżkowicz. Bowiem skoro spada eksport, spadają także przychody walutowe firm, które swój dług będą regulować w walutach.