Powód, dla którego bankierzy Goldmana Sachsa poczuli się zagrożeni jest prosty: w czasach, kiedy Amerykanie borykają się ze skutkami kryzysu, ich pracodawca poinformował o zamiarze wypłacenia 20 mld dolarów w formie bonusów dla pracowników. Średnio każdy z pracowników otrzyma ok 750 tys. dol., prezes banku Lloyd Blankfein otrzyma 68,5 mln dol. Akcjonariusze, którzy otrzymają odpowiednio mniejszą dywidendę są oburzeni. Ale zaszokowana jest przede wszystkim opinia publiczna, a prasa pisze o bankierach z GS, jako o „wampirach, tłustych kocurach, krwiopijcach” Goldman Sachs zmieniany jest w niektórych tekstach na Gold Sacks (worki złota).
Amerykanie dla których kryzys jest daleki od zakończenia są tak wścieklii, że i pracownicy GS zaczęli się wręcz obawiać fizycznej agresji. Prezes banku, Llyoyd Blankfein załatwił sobie zezwolenie na otoczenie jednej z wakacyjnych posiadłości ogrodzeniem pod napięciem elektrycznym. Wzmocniona została również ochrona nowej centrali GS w Battery Park City. Samo miasto Nowy Jork kusiło bank bezpłatnymi usługami ochroniarskimi za cenę pozostawienia siedziby na Manhattanie. „Dla pracowników Goldman Sachsa kupno zezwolenia na broń nie powinno być problemem — szydzi Alice Schroeder, dziennikarka „Vanity Fair”, która ujawniła całą historię— rejestracja broni i obranie odcisków palców kosztuje tylko 434,25 dol.
[srodtytul]Palec Boży [/srodtytul]
Pracownicy Goldmana Sachsa dostali bonusy i za ubiegły rok. Wtedy jednak kierownictwo banku apelowało, aby pieniędzy nie wydawać ostentacyjnie, bo czasy są trudne. Teraz zarząd zorganizował prawdziwą „ofensywę uśmiechu” starając się przekonać opinię publiczną do swojej polityki płacowej. Opublikowano 14-stronicowy dokument, w którym bank stara się wyjaśnić zasady wynagradzania pracowników. W akcję włączył się sam prezes Lloyd Blankfein. Jego wystąpienia były jednak tak niezręczne, że pogarszał jedynie sytuację. Otwarcie przyznał, że większość ogromnych zysków zdołał wypracować dzięki ryzykownym transakcjom. Czyli spekulacji.
Potem starał się przekonać, że banki są bardzo potrzebne, bo mają swoją wielką misję społeczną, a w tym co robią jest „palec Boży”. Blankfein postanowił ostatecznie sięgnąć do kasy. 61 mln dolarów przeznaczył na budowę tanich domów, a pół miliarda dolarów na pięcioletnie wsparcie 10 tys. małych i średnich firm w USA, które tak bardzo ucierpiały na „wysuszonym” rynku finansowym.