Już dzisiaj liczba cajas została zmniejszona z 45 do 17, a kilkanaście zostało sprzedanych największym bankom. Rząd hiszpański bardzo poważnie podszedł do sprawy. Zapowiedział bankom regionalnym,że mają dwa wyjścia : zdobyć dodatkowy kapitał, albo zgodzić się na nacjonalizację. Taki los spotkał Caja de Ahorros Mediterraneo,który został przejęty przez bank centralny w lipcu tego roku. W tym wypadku bank centralny gwarantuje zadłużenie caja oraz umożliwia mu dostęp do linii kredytowej wartej 2,8 mld euro. Wszystko wskazuje, że podobny los spotka trzy kolejne cajas jeszcze w tym tygodniu, a Banco de Espana przejmie po 80 proc. każdego z nich. Wszystkie cajas, które zostały wyznaczone do restrukturyzacji bądź przejęć mają teraz 5 lat,aby poprawić kondycję i działać samodzielnie.
Rząd w Madrycie ubolewa,że nie był w stanie znaleźć prywatnej instytucji finansowej, która zgodziłaby się przejąć Caja de Mediterraneo, bo przejęcie przez Banco de Espana nie można nazwać prywatyzacją. A taki ma być ostateczny cel tej operacji.
Kiedy na dobre zaczął się kryzys w strefie euro w Hiszpanii okazało się, że największym zagrożeniem jest potężne zadłużenie banków regionalnych, które pod naciskiem władz prowincjonalnych finansowały wielkie projekty inwestycyjne, oraz deweloperkę. Boom na rynku nieruchomości zakończył się jednak w 2007 roku, ceny zaczęły drastycznie spadać. Ziemia staniała o ponad 20 procent, a domy i mieszkania o więcej, niż 30 proc. Zaś o nabywców jest coraz trudniej.
Równolegle z ratowaniem cajas rząd w Madrycie pracuje nad zdecydowanym ograniczeniem deficytu budżetowego, który spadł już do rzadko spotykanego w innych głównych krajach Unii Europejskiej 2,8 proc. PKB, zaś dług publiczny - 65 proc. PKB. Ta korzystna sytuacja jednak może się bardzo szybko zmienić, gdyby okazało się, że hiszpańskie władze ubezpieczyły wszystkie kredyty udzielone przez cajas.