Na wiosnę 2011 r., kierowana przez demokratycznego senatora Carla Levina specjalna komisja Senatu USA, badająca przyczyny kryzysu finansowego, oskarżyła agencje o to, że nadawały najwyższe oceny kredytowe instrumentom finansowym nazywanym przez tworzących je pracowników banków „śmieciami" i „szajsem".
Były to głównie papiery oparte na niskiej jakości kredytach hipotecznych (tzw. subprime), a jednak agencje utrzymywały, że są one inwestycją niemal tak pewną jak obligacje rządu USA. Chętnie inwestowały więc w ten „szajs" instytucje finansowe z całego świata. W 2007 r. doszło jednak do krachu na amerykańskim rynku nieruchomości, a banki zaczęły się zmagać z niespłacanymi kredytami hipotecznymi. W efekcie ponad 90 proc. instrumentów opartych na kredytach subprime, którym przyznano w latach 2006 – 2007 najwyższe ratingi AAA, miało w ciągu kilku, kilkunastu miesięcy oceny obniżone do poziomu śmieciowego, a inwestorzy ponieśli na nich ogromne straty.
Komisja Levina ustaliła, że agencje zdawały sobie sprawę z tego, że papiery, które dostały najwyższe ratingi, były bardzo ryzykowne. Ale mimo to kontynuowano ten proceder, bo za nadawanie ratingów tym papierom płaciły banki inwestycyjne. Te same, które tworzyły te „śmiecie", a czasem również grały na zniżkę ich wartości.
Teraz z kolei agencjom ratingowym zarzuca się nadmiernie surowe oceny. Unijni decydenci winią je za eskalowanie kryzysu poprzez obniżki ratingów państw z peryferii eurolandu. Oskarżenia pojawiają się, odkąd w grudniu 2009 r. wielka trójka zaczęła ciąć oceny kredytowe Grecji. Zarzuty dotyczą m.in. tego, że ratingi są obniżane zbyt szybko i nie podwyższa się ich, gdy kraje otrzymują pakiety pomocowe.
Gdy w zeszłym tygodniu S&P pozbawiła Francję najwyższej oceny kredytowej AAA, na agencję posypał się deszcz obelg z Brukseli. Komisja Europejska zarzuciła jej, że degradując kraje eurolandu po prostu popełniła błąd, gdyż... nie zrozumiała, jak dobra jest europejska strategia walki z kryzysem. Olli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych, nazwał więc agencje „narzędziami amerykańskiego finansowego kapitalizmu".