Pierwsza z dwóch zapowiedzianych dotąd takich operacji długoterminowego refinansowania banków (LTRO) odbyła się w grudniu. Skorzystały z niej 523 banki, pożyczając łącznie 489 mld euro. Dużą część tych pieniędzy wykorzystały jednak do zrefinansowania starszych pożyczek z EBC. Płynność w sektorze bankowym zwiększyła się więc – według szacunków ekonomistów z banku Barclays – tylko o około 193 mld euro.

Tym razem – jak ocenia Credit Suisse – banki potrzebują na refinansowanie zapadających pożyczek z EBC około 100 mld euro. To oznacza, że nawet jeśli druga LTRO będzie mniejsza od pierwszej, spowodowany nią wzrost płynności w całym sektorze może być większy.

Tymczasem już grudniowa operacja EBC zwiększyła popyt banków na obligacje zadłużonych państw strefy euro i w efekcie ich ceny, co było jednym z jej celów. Przykładowo, rentowność (porusza się odwrotnie do cen) dziesięcioletnich obligacji skarbowych Hiszpanii oscyluje dziś wokół 5 proc., w porównaniu z nawet 6,7 proc. przed grudniową LTRO. To, że podaż kredytu dla sektora prywatnego w strefie euro odbiła się w styczniu po silnym spadku w grudniu, ekonomiści także wiążą z tamtą operacją. Mimo to akcja kredytowa pozostaje niemrawa. Pożyczone z EBC pieniądze banki w dużej mierze lokują bowiem z powrotem na depozytach we frankfurckiej instytucji (patrz wykres).

Tuż po pierwszej LTRO ekonomiści oceniali, że druga będzie dwu-, a nawet trzykrotnie większa. Jak tłumaczyli, w grudniu banki tylko rozpoznawały teren. Oczekiwania zostały jednak stonowane, gdy się okazało, że niektóre z banków, które w ub.r. były odcięte od rynków kapitałowych, są już w stanie emitować obligacje. Dlatego – jak zauważył Simon Smith, główny ekonomista brokera walutowego FXPro – jeśli popyt na pożyczki z EBC znacząco przebije oczekiwania, rynki mogą to odebrać jako sygnał, że banki źle oceniają swoją kondycję.