Uwaga rynków skupi się na banku, kiedy ten w piątek ogłosi wyniki za II kw., a przede wszystkim poda pełne sprawozdanie o stratach transakcyjnych, które pogrążyły instytucję
Pierwsze pytanie związane z wynikami amerykańskiego banku brzmi, jak dużą stratę pozostawił po sobie diler zwany „Londyńskim Wielorybem". Rynek spodziewa się, że wyniosła ona od 4 do 5 mld dol. Drugie pytanie dotyczy tego, jakie metody mógł zastosować JP Morgan, by zneutralizować te straty, i co to mówi o jakości jego zysków.
Pierwsza opcja brzmi: sprzedać część papierów z wartego niemal 360 mld dol. portfela zarządzanego przez oddział, który stał się źródłem problemów transakcyjnych. Na koniec pierwszego kwartału portfel ten wykazywał 8 mld dol. zysku. Prezes James Dimon, kiedy po raz pierwszy poinformował o stracie transakcyjnej w maju, powiedział, że bank zarobił również ok. 1 mld dol. ze sprzedaży papierów z portfela.
Jednak takie zyski rodzą pytania, czy nie jest to przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Bank prawdopodobnie sprzedał wysoko oprocentowane papiery, zastępując je mniej rentownymi. To może obniżyć średnią rentowność portfela, która wynosi 2,6 proc., a także marżę odsetkową banku netto.
Innym potencjalnym pocieszeniem może być uwolnienie rezerw na poczet złych długów, choć prezes James Dimon często nazywa dochody z takich posunięć papierowymi zyskami.