Miejsca pracy w bankach znikają prawie najszybciej od czterech lat. Liderami cięć są właśnie instytucje europejskie, wynika z danych Bloomberga. Szwajcarski UBS w ciągu trzech lat ma zmniejszyć liczbę etatów o 10 tysięcy, a głównym powodem tego są surowsze rygory kapitałowe. Swoją konkurencyjność w ten sposób chcą też zwiększyć m.in. londyński Barclays i Commerzbank, drugi gracz na rynku niemieckim. Zatrudnienie tną nawet banki skandynawskie, które kryzys finansowy przetrwały bez większych strat. Sam Clausen, który jest prezesem Nordea Bank, największego w Skandynawii, niedawno informował o przeprowadzanych tam redukcjach etatów. Danske Bank, największy w Danii, pozbędzie się trzech tysięcy miejsc pracy.

- Najważniejszą rzeczą są produkty nie wymagające zaangażowania znacznych kapitałów – uważa Clausen. Jego bank, który ustępował krajowym rywalom jak Swedbank, czy Svenska Handelsbanken, jeśli chodzi o  wzmacnianie buforów kapitałowych, w minionym kwartale nadrabiał zaległości i zwiększył zysk mimo ograniczonego popytu na usługi z powodu trudnej sytuacji gospodarczej. Jego zysk netto w czwartym kwartale 2012 r. wyniósł 840 milionów euro i był o 7 proc. wyższy niż w tym okresie przed rokiem.

Clausen jest przekonany, że tradycyjna oddziałowa struktura banków w obecnych warunkach nie ma szans przetrwania. – Zamykamy oddziały – przyznał wyjaśniając, że Nordea likwiduje stare oddziały, które robiły wszystko. Teraz priorytetem są placówki doradcze podtrzymujące relacje z klientami i przedstawicielstwa świadczące określone usługi.  Spośród 770 oddziałów Nordea w krajach nordyckich na koniec minionego roku 65 proc.  takich placówek było już wyspecjalizowanych w doradztwie bądź usługach.

Reguły narzucone przez Komitet Bazylejski wymuszają na bankach podniesienie kapitału bądź wykazanie strat. Takie usługi kapitałochłonne jak  pożyczanie pieniędzy firmom są ograniczane na rzecz działań alternatywnych, jak gwarantowanie emisji papierów dłużnych.