W marcu część Krajow europejskich postanowiła znaleźć się w gronie członków założycieli AIIB mimo uprzedzeń Amerykanów, którzy obawiają się, że ten bank zwiększy wpływy Chin na świecie kosztem Zachodu.

- Nasze podejście jest takie, że należy spojrzeć prawdzie w oczy i podjąć próby współpracy z chińskimi firmami i z chińskim rządem — oświadczył prezes EBOR, Suma Chakrabarti na konferencji prasowej w Tbilisi po dorocznym zgromadzeniu rady dyrektorów tego banku. Stwierdził też, że wiele krajów członkowskich EBOR, który od powstania w 1991 r. skupia się na inwestowaniu w krajach dawnego bloku radzieckiego, chce przyciągnąć inwestycje z AIIB i widzieć w AIIB partnera finansowego. — Bylibyśmy zaszczyceni i zachwyceni, gdybyśmy mogli znaleźć jakieś projekty, które od początku moglibyśmy współfinansować z nim. Sądzę, że obie instytucje mają przed sobą całkiem interesującą przyszłość jako partnerzy — dodał.

EBOR rozszerzał w ostatnich latach obszar działania na kraje spoza Europy Środkowo-Wschodniej, wszedł do Turcji, Mongolii, Egiptu i Jordanii. W 2014 r. zawiesił finansowanie projektów w Rosji, tradycyjnie największym rynku, z powodu kryzysu z Ukrainą, co wiceminister finansów Rosji Siergej Storczak uznał za decyzję polityczną. Prezes Chakrabarti powtórzył, że nie spodziewa się udzielenia Rosji nowych pożyczek w tym roku, ale podkreślił, że EBOR wznowi pożyczanie, o ile poprawi się klimat polityczny. — Będziemy gotowi, jeśli pewnego dnia zmieni się sytuacja geopolityczna i udziałowcy postanowią zwrócić się do nas, byśmy wrócili — powiedział i zauważył, że aktywa banku w Rosji są bardzo duże.

EBOR bardzo mocno odczuł deprecjację rubla i hrywny, w 2014 r. poniósł stratę netto 568 mln euro. Storczak twierdził, że na skutek decyzji dotyczącej Rosji, ale Chakrabarti zaprzeczył takiemu powiązaniu.