Na portalu ukraińskiego ministerstwa ds. okupowanego czasowo Krymu zamieszczono satelitarne zdjęcia mostu, mające świadczyć, że konstrukcja osiada i przemieszcza się. Takich miejsc Ukraińcy znaleźli kilkanaście. M.in. na sztucznym nasypie od strony Krymu, w środkowej części mostu; łuki mostu mają się też przemieszczać w pionie i poziomie. „Trudne warunki pogodowe, szczególnie zimą, w połączeniu z niestabilnością sejsmiczną tego rejonu mogą wzmocnić czynniki destabilizujące konstrukcję Mostu Kerczeńskiego" - ostrzega ministerstwo.
Zgadzają się z tym też niektóry rosyjscy specjaliści. Jurij Miedorow pracownik naukowy Instytutu Problemów Wodnych Rosyjskiej Akademii Nauk jest zdania, że mostowi na Krym grozi katastrofa.
„Tam, jak rozumiem z materiałów, do których mam dostęp, pojawił się proces odwrotny do osiadania konstrukcji mostu. Chodzi o wypychanie podpór. To bardzo źle. Zostaną one bowiem wypaczone w wielu kierunkach. Ale pojawi się też i osiadanie. A to dlatego, że kiedy Putin jechał mostem na buldożerze, nikt nie obliczył, jak w rzeczywistości zachowa się konstrukcja pod stałym obciążeniem" - mówił uczony portalowi InfoResist.
Miedow uważa, że most na Krym to „polityczna decyzja jednego człowieka", do tego „głupi" pomysł, bowiem od dawna budowa mostu na ten półwysep przez Zalew Kerczeński była uważana wśród rosyjskich geologów za „najbardziej beznadziejny projekt". Dlaczego? „Tam nie można budować mostu, bowiem dno zbudowane jest z tysiąc metrowej grubości mioceńskich glin, nowoczesnych osadów, półstałych, nasyconych wodą, zapiaszczonych. Na tym, zamiast na skalnym podłożu, najlepiej granitowym, zostały posadowione przęsła mostu. I wcześniej czy później te przęsła osiądą, a most pęknie, gdy puszczą podpory wbite w dno" - ostrzega Rosjanin.
Budowa mostu na Krym rozpoczęła się w lutym 2016 r. Generalnym wykonawcą została firma Strojgazmontaż Arkadija Rotenberga jednego z najbliższych ludzi Putina. Ze względu na sankcje Zachodu wobec Krymu, nie było możliwe skorzystanie z rozwiązań i firm zagranicznych. Jednak niedawno wyszło na jaw, że technologię najważniejsze prace dostarczyły i wykonywały trzy firmy z Holandii. Konstrukcja opiera się na 595 filarach wbitych w dno Zalewu Kierczeńskiego. Najtrudniej było umocować filary na dnie za pomocą betonowych konstrukcji.