Legia-F91 Dudelange 1:2: Mecz do galerii kompromitacji

Mistrz Polski przegrał u siebie z najlepszą drużyną Luksemburga.

Publikacja: 09.08.2018 23:11

Legia-F91 Dudelange 1:2: Mecz do galerii kompromitacji

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Rutkowski

Porażka 1:2 z mistrzem Luksemburga u siebie, przy akompaniamencie bluzgów i szyderstw własnych kibiców zajmie poczesne miejsce w całkiem okazałej galerii kompromitujących wpadek polskich klubów w Europie: Wisły Kraków z estońską Levadią Tallin, Lecha Poznań z Islandczykami ze Stjarnan, czy wcześniej z litewskim Żalgirisem Wilno, Cracovii z Macedończykami z Shkëndiji Tetowo, Jagiellonii z Irtyszem Pawłodar z Kazachstanu. Porażka z Luksemburczykami przebiła nawet zeszłoroczne odpadnięcie z Sheriffem Tyraspol z Mołdawii, a właściwie z Naddniestrza.

Piłkarzy Legii schodzących na przerwę żegnały gwizdy i okrzyki „k…a mać, Legia grać”. Mistrz Polski po 45 minutach nie tylko ledwie remisował 1:1, ale dodatkowo miał przed sobą wizję gry w drugiej połowie w osłabieniu, gdyż czerwoną kartkę tuż przed przerwą dostał Inaki Astiz. Mało jednak było takich na stadionie, którzy spodziewali się, że druga połowa będzie jeszcze gorsza. Znacznie gorsza.

Tylko bowiem indolencji Luksemburczyków w ataku piłkarze prowadzeni przez Aleksandara Vukovicia zawdzięczają, że nie przegrali wyżej. Napastnicy rywali jednak albo straszliwie pudłowali, albo na wysokości zadania – który to już raz – stawał Arkadiusz Malarz.

Legia jako jedyna z trzech polskich drużyn przystępowała do swojego meczu w eliminacjach Ligi Europy z pozycji faworyta W przypadku zarówno grającego na wyjeździe Lecha (z Genkiem) jak i występującej u siebie Jagiellonii (z Gentem) to Belgowie byli kandydatami do awansu. W obu przypadkach bukmacherzy zresztą się nie pomylili – Lech przegrał 0:2, a wicemistrz Polski 0:1.

Ale Legia miała w dwumeczu z półamatorami z Luksemburga bez większych problemów przejść do kolejnej rundy i tam koncentrować się na rozpracowaniu Rumunów z Cluj. I wciąż jest szansa, że tak się stanie, ale kompromitacja przy Łainkowskiej – czyli porażka z klubem z Luksemburga – na stałe przejdzie do niechlubnej historii polskiej piłki.

Legia od roku właściwe nie ma trenera. Przynajmniej w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Najpierw prowadził ją debiutujący w tej roli Romeo Jozak, który owszem działa od dawna w futbolu, ale na zupełnie innych stanowiskach, później sezon ratował – i co gorsza dla polskiej piłki uratował, – jego asystent, który wcześniej też samodzielnie dorosłych mężczyzn nie prowadził, czyli Dean Klafurić. Po przegranym dwumeczu ze Spartakiem Trnawa w eliminacjach Ligi Mistrzów szansę dostał Aleksandar Vuković. Spotkanie z Luksemburczykami było jego trzecim meczem w roli pierwszego szkoleniowca. Porywczy Serb wciąż czeka jeszcze na pierwsze zwycięstwo. Pytanie czy się doczeka.

Porażka 1:2 z mistrzem Luksemburga u siebie, przy akompaniamencie bluzgów i szyderstw własnych kibiców zajmie poczesne miejsce w całkiem okazałej galerii kompromitujących wpadek polskich klubów w Europie: Wisły Kraków z estońską Levadią Tallin, Lecha Poznań z Islandczykami ze Stjarnan, czy wcześniej z litewskim Żalgirisem Wilno, Cracovii z Macedończykami z Shkëndiji Tetowo, Jagiellonii z Irtyszem Pawłodar z Kazachstanu. Porażka z Luksemburczykami przebiła nawet zeszłoroczne odpadnięcie z Sheriffem Tyraspol z Mołdawii, a właściwie z Naddniestrza.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Karuzela trenerska w Ekstraklasie. Powrót Marka Papszuna i pierwszy Duńczyk w historii ligi
Piłka nożna
Czas rozliczeń w PSG. Pożegnanie z Kylianem Mbappe
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Jak Borussia Dortmund zagrała na nosie krezusom z Paryża i zadziwiła Europę
Piłka nożna
PSG rozbiło się o żółty mur. Borussia Dortmund w finale Ligi Mistrzów
Piłka nożna
Dawid Szwarga odejdzie z Rakowa. Czy do Częstochowy wróci Marek Papszun?