Jaskinie pełne plag

Sensacja – na indonezyjskiej wyspie Sulawesi naukowcy odkryli najstarsze na świecie malowidła sprzed 40 tysięcy lat. Podręczniki historii sztuki trzeba pisać od nowa. ?Ale czy nie byłoby lepiej, gdyby tych malowideł ?nikt nie znalazł? Bo teraz będą niszczały pożerane przez grzyby i bakterie.

Publikacja: 02.11.2014 11:24

Jaskinie pełne plag

Foto: Wikimedia Commons

Naskalne obrazy w hiszpańskiej jaskini Altamira odkrył adwokat Marcelino Sanz de Sautuola w 1879 roku. O odkryciu powiadomił świat podczas kongresu prehistorycznego w Lizbonie. Na swoje nieszczęście, bo zamiast wyrazów uznania usłyszał gwizdy. Ówcześni uczeni uznali jego rewelacje za oszustwo lub co najmniej niestosowny żart. Znawcy orzekli, że tak wielkiej liczby tak pięknych malowideł nie mogli stworzyć prymitywni ludzie z epoki lodowej. Światek archeologiczny przestał go traktować jak fałszerza dopiero na początku XX wieku, gdy w jaskiniach Europy posypały się podobne odkrycia.

12 września 1940 roku czterech chłopaków i pies wabiący się Robot szwendają się po okolicy – to Akwitania: wapienne skały, zarośla. Nudno, bo nic się nie dzieje. Za chwilę jest jeszcze gorzej, bo pies wpada do szczeliny. Chłopaki odrzucają kamienie, poszerzają szczelinę, żeby wyciągnąć Robota. Udaje im się, a przy okazji odsłaniają wejście do pieczary. Idą po latarkę, wracają, wchodzą do środka. Widzą coś, czego nie oglądały ludzkie oczy od 18 tysięcy lat.

Prehistoryczny komiks

Od epoki kamienia nie wymyśliliśmy (tzn. my, malarze) niczego nowego – powiedział Pablo Picasso, gdy zobaczył te malowidła z francuskiej jaskini Lascaux. – Jeżeli znikną, będzie to tak, jak gdyby zniknęło malarstwo Michała Anioła.

Po tych słowach mistrza stosunek do malarstwa jaskiniowego zmienił się diametralnie, zewsząd dały się słyszeć frenetyczne zachwyty nad dziełami i arcydziełami z epoki kamienia. Archeolodzy, speleolodzy i zwykli amatorzy, miłośnicy pradziejów, zaczęli ich systematycznie poszukiwać. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać: El Castillo, Cogull, Pindal (Hiszpania); Grimaldi, Addaura (Włochy); Les Trois Freres, les Combarelles, Cougnac, Font-de-Gaume, Gabillou, Gargas, Greze, Magdeleine, Marsoulas, Peche-Merle, Portel, Rouffignac (Francja) to tylko te najsłynniejsze jaskiniowe galerie malarstwa. A przecież malowidła znajdowane są także na skałach pod gołym niebem w Alpach, Skandynawii, na Syberii, Saharze, w południowej Afryce, Australii. Obok obrazów malowanych farbami człowiek epoki kamienia pozostawił także grafikę rytą w skale.

Dziś już wiemy, jak powstawały malowidła. Artyści sporządzali farby z naturalnych barwników: czarną z węgla drzewnego, czerwoną, fioletową i żółtą z tlenków żelaza – ochry. Nakładali je pędzlami z mchu oraz włosia, palcami, a także prymitywnymi aerografami – rurkami z wydrążonych kości, trzciny, za pomocą których wydmuchiwali ustami farby na skalne podłoże.

Nie oszukujmy się, wśród tysięcy malowideł z epoki lodowej wiele to bohomazy. Ale są też prawdziwe arcydzieła, które wyszły spod ręki genialnych malarzy i grafików. Co więcej, te galerie sztuki sprzed 15, 25, 35 tysięcy lat są fenomenalnymi wehikułami czasu – umiejętnie analizowane odkrywają zaskakujące fakty z przeszłości.

Zanim Edison wynalazł kinetoskop, a bracia Lumiere kinematograf, eksperymenty z ruchomymi obrazami prowadzili już łowcy mamutów 32 tysiące lat temu. Animacja rysunkowa jest pierwszym krokiem do powstania filmu. Ten pierwszy krok postawili jaskiniowcy. 41 proc. malowideł naskalnych w grotach z najstarszą sztuką zawiera element ruchu. Technika stosowana przez malarzy epoki kamienia jest wciąż w użyciu, posługują się nią twórcy filmów animowanych. Sztuczka polega na umieszczaniu wizerunków jeden za drugim. Kilka końskich głów w rzędzie nie oznacza kilku koni, lecz jednego, tego samego, w ruchu.

Do takiego wniosku doszli naukowcy z Uniwersytetu w Tuluzie po 15 latach badań jaskiń z paleolitycznymi wizerunkami zwierząt we Francji, Hiszpanii i we Włoszech. ?– Istnieje pewna okoliczność, którą należy mieć na uwadze, mówiąc o przedstawianiu ruchu przez malowidła z tej epoki. Znajdują się one w jaskiniach. Oglądano je w świetle pełgających płomyków łuczyw, pochodni, tłuszczowych lampek. Już tylko to: rozchwiana, rozdygotana natura takiego oświetlenia, ma właściwości animujące – wyjaśnia kierujący badaniami prof. Marc Azema.

Ale był to tylko efekt uzupełniający. Podstawą jaskiniowej animacji było następstwo obrazów. Dobry tego przykład znajduje się w głęboko położonej komorze w grocie Chauvet. Na ścianie widnieje malowidło przedstawiające lwy, konie, żubry i mamuty. Skrajna, prawa część malowidła przedstawia 16 głów lwów, każda z kawałkiem tułowia. Nie mamy tu do czynienia z 16 lwami, lecz z jednym – w ruchu. Animacja tej sceny odbywa się w oczach oglądającego. Jeśli spogląda on na scenę z prawej strony na lewą, obracając głowę z prawej w lewą stronę, uzyskuje wrażenie ruchu.

Obserwatorowi tej sceny wydaje się, że lwy na jednym końcu rzędu są mniejsze. Z logiki ruchu i z wiedzy wynika, że są one bardziej oddalone. A więc mamy tu do czynienia z próbą przedstawienia perspektywy, 32 tysiące lat temu. Ale nie przekonamy się na własne oczy w pełgającym świetle łuczywa, czy profesor Azema ma rację, ponieważ wstęp do tej jaskini jest surowo wzbroniony. Z konserwatorskiego punktu widzenia – to dobrze. Z ogólnoludzkiego – to niedobrze, co komu po obrazie zamkniętym na zawsze w klimatyzowanym sejfie?

Francuski płetwonurek Henri Cosquer natrafił 10 kilometrów od Marsylii, na głębokości 37 metrów, na otwór wiodący do jaskini. W epoce lodowej, gdy poziom morza był niższy o 60–40 metrów, otwór był dostępny z lądu. Na ścianach groty, w komorach znajdujących się teraz poniżej lustra wody, przetrwało prawie 150 malowideł. Amatorów zwiedzania podwodnego sanktuarium było tak wielu, że trzeba było powstrzymać ich zapał w sposób radykalny. W rezultacie do groty nikt nie ma wstępu, na zlecenie Ministerstwa Kultury podwodnego wejścia do jaskini broni potężna krata ze stali nierdzewnej. Co byśmy powiedzieli, gdyby francuski resort kultury polecił zabić deskami okna Luwru, a wejście zagrodzić kratą ze stali nierdzewnej?

Widać rękę kobiety

W jaskini Gua Masri na indonezyjskiej wyspie Borneo francuski badacz Jean-Michel Chazine odkrył setki wizerunków dłoni. Powstały 10 tysięcy lat temu. Chazine zaprosił do współpracy informatyka Arnauda Noury. Razem stworzyli program komputerowy o nazwie Kaliman (po francusku main – dłoń) rozróżniający dłonie męskie, kobiece i dziecięce. Program Kaliman oparty jest na wiedzy „wyssanej z palca", czyli na anatomii. U kobiet palce wskazujący i serdeczny są niemal równej długości, u mężczyzn różnią się długością. Komputerowa analiza wizerunków dłoni przyniosła zaskakujące rezultaty.

Okazało się, że dłonie się nie powtarzają, jedna i ta sama nie była obrysowywana kilka razy. Poza tym układają się w grupy – oddzielnie kobiece, oddzielnie męskie. Wykopaliska w jaskini wykazały, że nie była ona zamieszkiwana, ludzie przybywali do niej tylko okazjonalnie, na obrzędy, po których pozostawały wizerunki dłoni. W obrzędach tych kobiety brały udział równie licznie jak mężczyźni.

Stwierdzenie to było na tyle zaskakujące, że archeolog Dean Snow z Pennsylvania State University posłużył się programem Kaliman do zbadania wizerunków dłoni w trzech europejskich jaskiniach: El Castillo w Hiszpanii oraz Gargas i Peche Merle we Francji. I tym razem okazało się, że 75 proc. wizerunków dłoni pozostawiły kobiety. Dean Snow wyciąga stąd wniosek, że także większość „prawdziwych" malowideł figuralnych, z reguły przedstawiających zwierzęta, to dzieła kobiet.

Ale my tych dzieł nie zobaczymy inaczej niż w albumach prehistorycznej sztuki, żaden laik nie otrzyma zezwolenia na oglądanie oryginałów, a spośród zawodowych archeologów – tylko kilku rocznie. Jeśli jaskinie z malowidłami były swego rodzaju świątyniami, co byśmy powiedzieli, gdyby zakazać wstępu do kościoła Mariackiego w Krakowie albo do katedry Notre Dame w Paryżu i wpuszczać do tych świątyń tylko po kilku kapłanów rocznie?

Badacze australijscy zbadali wiek malowideł z jaskini także na indonezyjskiej wyspie Sulawesi. Dłonie przykładano tam do skały i otaczano farbą, tworząc negatywy. Ich wiek to 39 900 lat. Inne dzieła to wizerunki świń namalowane 35 400 lat temu. – Okazuje się, że Europejczycy nie mogą sobie przypisywać palmy pierwszeństwa w dziedzinie. Musimy przyjąć do wiadomości, że sztuka jaskiniowa rozwijała się niezależnie w tym samym czasie w skrajnie oddalonych od siebie regionach – konkluduje dr Anthony Dosseto z Uniwersytetu w Wollongong. A my musimy przyjąć do wiadomości, że w tej jaskini lada chwila pojawią się domorośli przewodnicy, którzy za drobną opłatą pokażą „najstarsze na świecie malarstwo", co wkrótce doprowadzi do tego, że zniknie ono w oparach dwutlenku węgla i pary wodnej wydychanych przez turystów.

Jaskinia znajduje się w miejscowości Fleurac, a malowidła na jej ścianach mają 13 tysięcy lat. Oprócz okazałych wizerunków zwierząt, w tym mamutów i nosorożców, jest w niej mnóstwo śladów pozostawionych przez palce powleczone barwnikiem lub po prostu palce ryjące ślady w miękkiej skale. Dr Jess Cooney z Uniwersytetu w Cambridge zbadała szczegółowo te „nabazgrane" ślady, pomogła jej dr Leslie Van Geldery, antropolog z Walden University. Stwierdziły one, że większość tych „gryzmołów" pozostawiły dzieci w wieku od trzech do siedmiu lat. Ślady chłopców i dziewczynek są w całym kompleksie jaskiniowym, nawet w komorach najbardziej oddalonych od wejścia, do których trzeba iść 45 minut. Niektóre dziecięce ślady znajdują się wysoko na ścianach, a nawet na sklepieniu. Żeby dziecko je tam pozostawiło, dorosły musiał je unieść albo posadzić sobie na ramionach.

– W jednej z komór jest tak wiele dziecięcych śladów, że nasuwa się przypuszczenie, że była ona przeznaczona dla dzieci jako miejsce do zabawy, swoiste przedszkole – wyjaśnia dr Jess Cooney.

I to wszystko na zawsze pozostanie niedostępne do zwiedzania? Tak, po doświadczeniu, jakie archeolodzy i konserwatorzy zdobyli w najsłynniejszej paleolitycznej galerii sztuki w jaskini Lascaux.

Wszystkie kolory choroby

Lata wojny (odkryta w 1940 roku) nie zakłóciły jej spokoju, ale już w 1948 roku wszystko było gotowe na przyjęcie turystów: bloczki biletowe, wyszkoleni przewodnicy z lampami karbidowymi. Pieczarę odwiedza 2000 osób dziennie. Żeby przyjmować tylu chętnych – wyrównano poziom ziemi w jaskini, założono oświetlenie elektryczne, zbudowano schodki ułatwiające wchodzenie do zakamarków mało sprawnym. Inwestycje okazały się efektywne, zwiedzających przybywało, 4, 6 tysięcy dziennie. Nikt wówczas nie przypuszczał, że to najkrótsza droga do katastrofy. W 1955 roku przez jaskinię zdążyły się przewinąć miliony osób. Skutki tego potoku zaczynają być widoczne: para wodna i dwutlenek węgla wydychane przez turystów zdestabilizowały mikroklimat.

Konserwatorzy myślą, narada goni naradę. Po dwóch latach instalują urządzenie utrzymujące stałą temperaturę i wilgotność powietrza. Prace prowadzone są gorączkowo, nocami, aby nie powstrzymywać strumienia turystów i strumienia pieniędzy. Zabójcza strategia, w dodatku nieskuteczna, temperatura i wilgotność w jaskini rosną. W 1960 roku na malowidłach pojawiają się kolonie glonów. Francuzi z właściwym sobie esprit nazywają zjawisko maladie verte – zieloną chorobą. Poza tym na ścianach i malowidłach pojawia się wapienny nalot – maladie blanche, biała choroba. Dwie choroby naraz, pacjent jest ciężko chory. Doktorzy ordynują filtry ozonowe – nie pomaga, pacjent wciąż zielenieje i bieleje. Andre Malraux, ówczesny minister kultury, decyduje: zamknąć grotę dla zwiedzających, turystom musi wystarczyć replika.

W opustoszałej jaskini szaleją konserwatorzy, w 1967 roku zakładają nowy system do utrzymywania stałej temperatury i wilgotności powietrza. Obserwują skutki. W 1999 roku rozpoczyna się montaż systemu nowej generacji. A wiosną 2001 wszyscy są przerażeni i bezradni: Bruno Desplat i Sandrine van Solonge, konserwatorzy sprawujący oficjalną pieczę nad arcydziełami Lascaux, przekazują opinii publicznej dramatyczny komunikat: przy wejściu do jaskini pojawiła się pleśń, grzyby z gatunku Fusarium solani działają toksycznie na ludzi. Armia amerykańska eksperymentowała z nimi, dlatego wiadomo, że są odporne na rozmaite substancje chemiczne, między innymi na formaldehyd używany do dezynfekcji obuwia osób wchodzących do Lascaux!

Nieszczęścia chodzą parami i parami żyją. Fusarium solani żyje w symbiozie z bakterią Pseudomonas fluorescens. Jak na ironię – rozkłada ona środki grzybobójcze. Nic, tylko siąść i płakać albo zastosować jakiś antybiotyk. Antybiotyk (polimeksyna) nie pomógł. Mikrobiolodzy zaproszeni na konsultacje stwierdzili, że w trakcie rozmaitych prac – wyrównywania podłoża, montowania schodków, oświetlenia – spod ziemi wydostały się miliardy mikroorganizmów uwięzionych pod ochronną skorupą, jaka formowała się przez tysiąclecia.

Biochemicy nie wiedzieli, co robić. Dlatego praktycy potraktowali podłoże jaskini niegaszonym wapnem, aby zniszczyć raz na zawsze niepożądane mikroorganizmy.

– Lascaux to nie grządka sałaty – oponował historyk sztuki Jean-Philippe Rigaux, ale nikt go nie słuchał, a skutki były takie, jakie przewidywał: została naruszona równowaga ekologiczna groty. Na ścianach i obrazach pojawiły się czarne plamy – melanina uwalniana przez grzyby. W 2009 roku Claude Alabouvette z Państwowego Instytutu Badań Rolniczych w Dijon, specjalista od grzybów Fusarium, po wszystkich zabiegach stosowanych w jaskini powiedział bez ogródek: – Niektórzy chcieliby wysterylizować grotę. Proponowano nawet użycie bromku metylu albo napromieniowanie jej. To nic nie pomoże. Próbowano jednej substancji po drugiej. Owszem, początkowo odnoszą skutek, ale ich oddziaływanie zanika po kilku tygodniach, a nawet skutek jest przeciwny, ponieważ odporność grzybów wzrasta. No i przybywa nowych. Dopóki nie przywrócimy w grocie jej pierwotnego mikroklimatu, wszystkie nasze wysiłki spełzną na niczym.

Zamknięte ?do odwołania

Dwa lata temu do groty wpuszczono dziennikarzy, aby docenili wysiłki konserwatorów. Dziennikarze weszli do groty ubrani w sterylne kombinezony, lateksowe rękawice, w maskach na twarzach i z aparatami do oddychania w zamkniętym obiegu. Stopy, bez obuwia, chronione były dwoma warstwami pokrowców. Przeszli przez cztery śluzy, dzięki którym wewnątrz utrzymywana jest stała temperatura 12,3 st. C.

Po tej wizycie prof. Yves Coppens, przewodniczący międzynarodowej rady naukowej zajmującej się ochroną Lascaux, powiedział dziennikarzom: – Czarne plamy, spowodowane rozwojem grzybów, maleją, ale nie wiemy, dlaczego.

Jeden z dziennikarzy zapytał, czy przewidywane jest ponowne udostępnienie groty zwiedzającym i badaczom. Odpowiedziała Muriel Mauriac, konserwator odpowiedzialna za jaskinię: – Nie, w każdym razie w dającej się przewidzieć przyszłości.

Konserwatorzy, którym przychodzi zajmować się renowacją malarstwa Rembrandta, Bruegla, Matejki – zacierają ręce z radości, taka praca przynosi uznanie, nie ma mowy o tym, aby się nie udała. Natomiast konserwatorzy, którym wypadło pielęgnować malarstwo jaskiniowe, nie sypiają po nocach, a ich praca przynosi rozczarowanie.

Z powodu problemów podobnych do tych w Lascaux w 1977 roku zamknięto dla zwiedzających jaskinię Altamira. Otworzono ja ponownie po pięciu latach i ustanowiono limit: 11 tysięcy zwiedzających rocznie. Po dwóch dekadach ponownie ją zamknięto, gdyż zaczęły się rozwijać fototrofy – organizmy czerpiące energię ze światła. Konserwatorzy opracowali terapie chemiczne, aby zlikwidować drobnoustroje. Wejście do jaskini zamykają podwójne, szczelne wrota. Środki te nie przyniosły efektu.

Dlatego odkrycie dokonane ostatnio w jaskini Tana del Lupo nad jeziorem Maggiore na pograniczu Włoch i Szwajcarii zarazem raduje i napawa trwogą, ponieważ przybył kolejny grobowiec z prastarymi arcydziełami. Znajdują się tam obrazy malowane czerwoną i czarną farbą. Przedstawiają zwierzęta, sceny polowań, zarysy dłoni. Powstały 20–12 tysięcy lat temu. Badacze oświadczyli, że jest to odkrycie na miarę Lascaux i Altamiry. Trzeba im wierzyć na słowo, bowiem wstęp do groty mają wyłącznie naukowcy prowadzący w niej badania.

Naskalne obrazy w hiszpańskiej jaskini Altamira odkrył adwokat Marcelino Sanz de Sautuola w 1879 roku. O odkryciu powiadomił świat podczas kongresu prehistorycznego w Lizbonie. Na swoje nieszczęście, bo zamiast wyrazów uznania usłyszał gwizdy. Ówcześni uczeni uznali jego rewelacje za oszustwo lub co najmniej niestosowny żart. Znawcy orzekli, że tak wielkiej liczby tak pięknych malowideł nie mogli stworzyć prymitywni ludzie z epoki lodowej. Światek archeologiczny przestał go traktować jak fałszerza dopiero na początku XX wieku, gdy w jaskiniach Europy posypały się podobne odkrycia.

12 września 1940 roku czterech chłopaków i pies wabiący się Robot szwendają się po okolicy – to Akwitania: wapienne skały, zarośla. Nudno, bo nic się nie dzieje. Za chwilę jest jeszcze gorzej, bo pies wpada do szczeliny. Chłopaki odrzucają kamienie, poszerzają szczelinę, żeby wyciągnąć Robota. Udaje im się, a przy okazji odsłaniają wejście do pieczary. Idą po latarkę, wracają, wchodzą do środka. Widzą coś, czego nie oglądały ludzkie oczy od 18 tysięcy lat.

Pozostało 93% artykułu
Archeologia
Nowe odkrycie dotyczące prehistorycznej diety. Archeolodzy uzyskali przełomowy dowód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Archeologia
Polscy archeolodzy zbadają królewski grobowiec w Egipcie. Potrzebują pieniędzy
Archeologia
Niezwykłe odkrycie archeologów. Naukowcy odnaleźli zaginione miasto Majów
Archeologia
Premierowy pokaz strojów z Faras w Luwrze
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Archeologia
Co archeolodzy znaleźli w podziemnym tunelu w Gucin Gaju?