Chodzi o sposób, jaki znalazły sobie niektóre placówki medyczne, by zmniejszyć swoje koszty. Podpisują z lekarzami umowy zawierające postanowienia przewidujące pomniejszenie wynagrodzeń lekarzy o koszty zleconych i wykonanych u pacjentów badań.
- Organizacja udzielania świadczeń zdrowotnych w oparciu o tego rodzaju umowy może budzić uzasadnione wątpliwości i ograniczać dostęp pacjentów do badań, a tym samym naruszać prawo do świadczeń zdrowotnych odpowiadających aktualnej wiedzy medycznej i udzielanych z należytą starannością - uważa Rzecznik Praw Pacjenta.
Z otrzymywanych przez Rzecznika sygnałów wynika, że liczba placówek, w których stosowane są takie praktyki wzrosła z 15 do 28. Rzecznik podjął decyzję o zbadaniu zgłoszeń i wszczęciu postępowań w sprawach praktyk naruszających zbiorowe prawa pacjenta.
Jeśli informacje się potwierdzą i RPP stwierdzi naruszenie zbiorowych praw pacjenta placówka ma niezwłocznie podjąć działania naprawcze i wykonać zalecenia Rzecznika. W przypadku ich niewykonania Rzecznik Praw Pacjenta ma możliwość nałożenia kary do 500 tys. zł.
Sprawę skandalicznego procederu opisywał m.in. Onet. Według portalu zatrudniani w przychodniach lekarze dostają do podpisu umowy o pracę, w których jest zapis o tym, że jeśli skierują pacjenta np. na USG, czy inne badania diagnostyczne, będą mieli np. połowę kosztu badania potrąconą z pensji. Sprawę nagłośnili Bartosz Fiałek, rezydent z Bydgoszczy oraz Damian Patecki z Warszawy, były szef Ogólnopolskiego Porozumienia Lekarzy Rezydentów.