- Znaczna część muzułmańskiej społeczności tańczyła, kiedy doszło do ataków - mówił minister nie wskazując jednak jednoznacznie, czy chodzi mu o ataki do jakich doszło w Brukseli przed miesiącem (w zamachach na lotnisku Zaventem i w brukselskim metrze zginęły 32 osoby).
Jambon zarzucił też muzułmańskiej społeczności w Molenbeek, że jej przedstawiciele atakowali policjantów biorących udział w operacji zatrzymania osób, podejrzanych o planowanie zamachu, do jakiego doszło 13 listopada w Paryżu.
- Rzucali kamieniami i butelkami w policjantów w czasie, gdy doszło do aresztowania Salaha Abdeslama. To jest problem. Możemy wyłapać terrorystów, usunąć ich ze społeczeństwa. Ale to tylko wrzód. Pod skórą kryje się natomiast rak, którego trudniej będzie się pozbyć. Możemy to zrobić, ale to będzie wymagało czasu - mówił.
Minister ubolewał też nad tym, że Belgia przez lata "ignorowała sygnały ostrzegawcze" i nie zwracała uwagi na to, że młodzi muzułmanie pochodzący z rodzin mieszkających w Belgii od dwóch lub trzech pokoleń są podatni na radykalizację.
Po zamachach w Brukseli Jambon podał się do dymisji, ale nie została ona przyjęta.