Problemy Wrocławia z obozowiskiem rumuńskich Romów

Sprawa obozowiska rumuńskich Romów we Wrocławiu nie jest tylko lokalnym kłopotem jednego miasta.

Aktualizacja: 13.12.2016 17:11 Publikacja: 13.12.2016 16:45

Problemy Wrocławia z obozowiskiem rumuńskich Romów

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Problemy mogą wystąpić na znacznie większą skalę, a nie jesteśmy na nie przygotowani. Brakuje skutecznych rozwiązań i nie wiadomo, kto miałby ponosić koszty polityki migracyjnej: rząd czy samorząd. Na razie odpowiedzialność spada na samorządy.

Samowolna prowizorka

Migranci przybywają do Polski nie tylko z państw trzecich, lecz od otwarcia granic również z krajów UE.

Rumuńscy Romowie zajęli we Wrocławiu pod dwa obozowiska tereny przy ul. Paprotnej i przy ul. Kamieńskiego.Pierwsze zostało zlikwidowane w 2015 r. Drugie wciąż istnieje, a nawet się rozrasta. Chociaż liczba i skład mieszkańców się zmieniają, przebywa tu stale około 100–150 osób, w tym wiele dzieci.

Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego we Wrocławiu tak opisuje ich warunki: „Jest to skupisko 25 nietrwałych, prowizorycznych obiektów. Ich ściany stanowią zużyte materiały drewnopochodne, powiązane prowizorycznie i obłożone zużytymi dywanami. Nie ma wody i kanalizacji, a prowizoryczna instalacja i piece stałopalne stwarzają niebezpieczeństwo pożaru".

Stan techniczny i sanitarny obozowiska niepokoi mieszkańców Wrocławia, którzy domagają się od władz miasta, żeby „coś" z tym zrobiły. Wojewoda dolnośląski powołał więc 21-osobowy zespół, który miał określić działania, a miasto zaczęło przysyłać do obozowiska cysterny z wodą, pojemniki na śmieci, straż miejską do pilnowania porządku i pomoc społeczną.

Gdy buldożery zlikwidowały romskie obozowisko przy ul. Paprotnej, a miasto złożyło pozwy o eksmisje romskich rodzin z terenu przy ul. Kamieńskiego, spadła na nie fala krytyki. W styczniu 2016 r. grupa rumuńskich Romów złożyła do Trybunału w Strasburgu skargę przeciwko Polsce na wyburzenie obozowiska przy ul. Paprotnej. Z żądaniami „zastopowania wysiedleń" wystąpiły Amnesty International, Fundacja Helsińska i inne organizacje pozarządowe, a 40 ludzi kultury i działaczy politycznych zaapelowało do prezydenta Wrocławia o wycofanie pozwów eksmisyjnych i przystąpienie do negocjacji z Romami. Miasto, naciskane z jednej strony przez mieszkańców i organy nadzoru budowlanego, z drugiej przez obrońców praw człowieka, pragnące uregulować istniejącą sytuację bez utraty przymiotu tolerancji i otwartości wobec obcych, znalazło się w klinczu.

Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał bowiem gminie Wrocław, jako właścicielowi terenu, również rozbiórkę zabudowań w obozowisku przy ul. Kamieńskiego, a gdy go nie wykonała, wymierzył łącznie 250 tys. zł kar. Decyzje organów nadzoru budowlanego stwierdzały, że wzniesione tu nielegalnie obiekty absolutnie nie nadają się na ludzkie siedziby, stwarzają zagrożenie pożarowe i epidemiczne.

Gmina Wrocław zaskarżyła te decyzje do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu. Zdaniem miasta nie ma prawnych podstaw do nałożenia na nie takiego obowiązku. Rozbiórki powinni dokonać inwestorzy, czyli sami mieszkańcy koczowiska, którzy wznieśli tu nielegalnie obiekty nienadające się do zamieszkania.

Nakazy rozbiórki

W 15 wydanych dotychczas wyrokach (sygn. II SA/Wr 777/15, II SA/Wr 782/15, II SA/Wr 279/16 i in.) wrocławski WSA oddalił skargi miasta. Orzekł, że jeśli nie sposób ustalić, kto faktycznie był inwestorem konkretnego obiektu, który mógł być zbudowany, przebudowany czy rozbudowany nawet w ciągu jednego dnia, i skoro nawet sporządzona lista mieszkańców okazuje się nazajutrz nieaktualna, nakazy rozbiórki trafnie zostały skierowane do podmiotu będącego właścicielem terenu.

Orzeczenia WSA są jednak nieprawomocne. Arkadiusz Filipowski, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego we Wrocławiu, informuje, że we wcześniejszych sześciu wyrokach gmina Wrocław złożyła już skargi kasacyjne do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zostaną złożone również w pozostałych sprawach.

Wobec perspektywy sprawy w strasburskim Trybunale taka postawa nawet nie dziwi. Ale co dalej?

– Romowie są w Polsce legalnie, jako obywatele państwa członkowskiego UE, którym unijne przepisy gwarantują swobodę poruszania się i osiedlania w krajach UE. Nie może więc być mowy o wydaleniu ich z Polski ani o umieszczeniu w którymś z ośrodków dla cudzoziemców – mówi Maciej Mandelt, prezes Stowarzyszenia na rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego Nomada. – Powinni jednak zarejestrować swój pobyt w Polsce, złożyć odpowiedni wniosek i wykazać środki na utrzymanie. Grupa, która osiedliła się we Wrocławiu, zajmuje się handlem, zbieraniem złomu i żebractwem, ale często to ludzie wymagający wspomożenia socjalnego, edukacyjnego czy zdrowotnego. Brak rejestracji pobytu uniemożliwia im korzystanie z pomocy społecznej i programów wsparcia, znalezienie pracy. Nie wiadomo także, kto miałby pokrywać koszty ich leczenia, edukacji i integracji. Najważniejsze wydaje się jednak obecnie rozeznanie w indywidualnych sytuacjach migrantów i uzależnienie od nich form działania – akcentuje.

Na razie Wrocław zaczął wprowadzać w życie pilotażowy projekt integracji społeczności romskiej, który mógłby stanowić modelowe rozwiązanie dla innych samorządów.

– Projekt zakłada wsparcie imigrantów w wykonywaniu obowiązku szkolnego, integracji zawodowej i społecznej. Spodziewamy się, że jego efektem mogłoby być opuszczenie przez Romów zajmowanego koczowiska i ich funkcjonowanie na zasadach, na jakich funkcjonują członkowie wspólnoty lokalnej – mówi Jacek Sutryk, dyrektor departamentu spraw społecznych Urzędu Miejskiego we Wrocławiu. – Zamierzamy zbudować samorządową koalicję z miastami, w których występują podobne wyzwania. Oprócz wymiany doświadczeń i skutecznego informowania powinno to też zwrócić uwagę na konieczne zmiany prawa.

Autorzy opracowania „Imigranci romscy w Polsce", przygotowanego przez Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych, sugerują, że należy zmienić obecne procedury prawne, zarówno krajowe, jak i w obrębie prawa unijnego, tak aby ułatwić rejestrację pobytu w Polsce obywateli UE. Optuje za tym również rzecznik praw obywatelskich.

Problemy mogą wystąpić na znacznie większą skalę, a nie jesteśmy na nie przygotowani. Brakuje skutecznych rozwiązań i nie wiadomo, kto miałby ponosić koszty polityki migracyjnej: rząd czy samorząd. Na razie odpowiedzialność spada na samorządy.

Samowolna prowizorka

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
ZUS
ZUS przekazał ważne informacje na temat rozliczenia składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Prawo karne
NIK zawiadamia prokuraturę o próbie usunięcia przemocą Mariana Banasia
Aplikacje i egzaminy
Znów mniej chętnych na prawnicze egzaminy zawodowe
Prawnicy
Prokurator Ewa Wrzosek: Nie popełniłam żadnego przestępstwa
Prawnicy
Rzecznik dyscyplinarny adwokatów przegrał w sprawie zgubionego pendrive'a