Pszczelarze apelują o uchwalenie ustawy, która jednoznacznie określiłaby zasady dotyczące pasiek. Dziś każda gmina ma swoje regulacje.
– A gminy czasem wiedzą, jak takie sprawy regulować, a czasem nie – mówi Tadeusz Sabat, prezydent Zarządu Polskiego Związku Pszczelarskiego. – Zamiast nakazać np. trzymetrowe ogrodzenia pasiek, usuwają pszczoły nawet z obrzeży miejscowości w obawie przed oskarżeniami o użądlenia.
Wstęp wzbroniony
Pszczoły hoduje w Polsce ok. 55 tys. pszczelarzy. Większość uli stoi na terenach wiejskich, ale są też w miastach. Radni ustanawiają przepisy dla pszczelarstwa w regulaminach czystości i porządku w gminie.
Taki regulamin uchwaliła m.in. gmina Masłów w woj. świętokrzyskim. Radni zmienili w ubiegłym roku obowiązującą dotychczas uchwałę z 2012 r. Dodany przepis przewidywał, że ule należy ustawić co najmniej 10 m od uczęszczanej drogi publicznej, sąsiedzkich budynków mieszkalnych, inwentarskich i gospodarskich, a także od granicy sąsiedniej nieruchomości. Hodować można jedynie łagodne gatunki, z obniżoną agresywnością. Pasieki należy ogrodzić, np. siatką, a przy wejściu umieścić tablicę z napisem: „Uwaga, pszczoły! Nieupoważnionym wstęp wzbroniony!" oraz nazwisko i kontakt do właściciela pasieki.
Uchwała miała uporządkować lokalizację pasiek i zapobiec sytuacjom konfliktowym w relacjach pszczelarz–mieszkańcy. Wojewoda świętokrzyski stwierdził jednak jej nieważność. W jego opinii uchwalone warunki hodowli pszczół wykraczają poza delegację ustawową, którą daje organom samorządowym ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Sprawy tego rodzaju są bowiem prawem sąsiedzkim, określonym w art. 144 kodeksu cywilnego.