Moskiewskie nieruchomości nie są tanie. Agencje proponują 5-6 pokojowe mieszkanie za 12 mln dol., 2 pokojowe za 1,4 mln i kawalerki za 300 tysięcy.
Rynek jest dziki, a na sprzedających bądź kupujących czekają zasadzki nieuczciwych deweloperów, którzy do perfekcji opanowali sztuczki pozbawiania własności właścicieli mieszkań. Ich działalność ułatwia między innymi spadek po poprzednim systemie, który gwarantował każdemu obywatelowi dach nad głową. W efekcie dzisiaj w centrum Moskwy znajduje się wiele zaniedbanych mieszkań, których właściciele nie mają środków na ich remont i utrzymanie, więc chcąc się przenieść na tańsze przedmieścia bądź wręcz wyjechać ze stolicy, zyskując na tym jeszcze zapas gotówki. To oni właśnie stają się najczęstszymi ofiarami nieuczciwych deweloperów, a czasami nawet bezwzględnych przestępców.
Moskiewskie "chruszczoby"
James Hill opisuje przypadki, kiedy mieszkanie zostało sprzedane, nowy nabywca za nie zapłacił, ale pośrednicy pędzą do sądu i przekonują, że transakcja powinna być unieważniona, ponieważ osoba pozbywająca się nieruchomości nie była świadoma tego, co robi. Oczywiście osoba oszukana (czyli nabywca) może protestować, pozwać nieuczciwych właścicieli i agenta. Tyle, że takie sprawy trwają w Moskwie latami, a zdarzają się również przypadki w których sędziowie współdziałają z przestępcami. Oszukany nabywca jest w sytuacji bez wyjścia, ponieważ prawo z zasady broni właścicieli mieszkania.
Wszelkie przekręty ułatwiają sądy, które są słabe, a rozprawy przeciągają się latami. To dlatego właśnie władze wymyśliły, że każdy sprzedający nieruchomość w Moskwie musi przedstawić zaświadczenie od psychiatry stwierdzające jego poczytalność podczas podpisywania dokumentów legalizujących transakcję .I nie ma żadnego znaczenia, że dana osoba nigdy nie cierpiała w przeszłości z powodu chorób psychicznych.