Czy można mówić o przebłyskach jakiegokolwiek optymizmu w branży?
Nastroje świąteczne na pewno w naszym środowisku nie panują. Ogółem klimat jest kiepski i generalnie ludzie w takich sytuacjach reagują chęcią zamknięcia się, nakrycia kołdrą i przeczekania. Ale tak się nie da i z pewnymi kwestiami musimy stać twarzą w twarz. Niemniej pomału dochodzi do decydentów jakie mogą być konsekwencje przyjmowania takiej strategii. Już widzimy, że pod kołdrą nie wytrzymamy za długo, musimy jeść, pić i realizować inne potrzeby. Trzeba zapanować nad strachem, zrozumieć gdzie są źródła zagrożeń i skupić działania ograniczające ryzyko, do tych metod i procedur, które eliminują największe zagrożenie.
Same zapowiedzi dotyczące dystrybuowania szczepionki i jej dostępności powodowały euforię. Nawet jeśli trafi tylko do grup podwyższonego ryzyka, jak seniorzy, medycy czy służby mundurowe. Jesteśmy po prostu złaknieni jakichkolwiek pozytywnych informacji.
Nakładanie restrykcji na centra mieści się w tym planie?
Tu zadziałała mieszanka strachu i paniki, jak również braku wiedzy lub nierównowagi w argumentach jakie docierają do decydentów. Zamknięcie to błąd. Przecież rząd i Główny Inspektorat Sanitarny obserwują od miesięcy ogniska koronawirusa, jak również największe zagrożenia i ryzyka. Wiemy dobrze, że to głównie wesela, domy pomocy społecznej, swego czasu także kopalnie, sporadycznie przemysł do tej pory powodowały największą liczbę zakażeń. Od odblokowania centrów handlowych do 7 listopada, czyli ich ponownego zamknięcia, żaden obiekt handlowy nie stał się źródłem zakażeń. Na dodatek organizacje, z którymi współpracujemy, przeprowadziły ankiety i okazało się w ciągu 6 miesięcy liczba zakażeń była śladowa - zarówno wśród klientów jak i pracowników.