Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie: Transformacja ciepłownictwa ma kosztować 100 miliardów złotych

Zielone inwestycje są głównie domeną przemysłu. W ciepłowniach udział OZE sięga tylko 1 proc. Chciałbym, żeby transformacja dokonała się do 2030 r. – mówi Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.

Aktualizacja: 08.09.2020 21:39 Publikacja: 08.09.2020 21:00

Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie: Transformacja ciepłownictwa ma kosztować 100 miliardów złotych

Foto: materiały prasowe

Z danych Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie wynika, że w 2019 r. ponad połowa ciepłowni w Polsce zanotowała stratę brutto. Czy ten rok jest dla branży tak samo trudny?

W lepszej kondycji mogą być elektrociepłownie, które uzyskały możliwość jednorazowego doliczenia do taryf za ciepło systemowe kosztów poniesionych na zakup uprawnień do emisji CO2. Jak wiemy, cena tych uprawnień w ostatnich latach poszybowała mocno w górę, co zabolało wszystkich energetyków. Zmiana w regulacjach dotyczy jednak samych elektrociepłowni. Przedsiębiorstwa produkujące tylko ciepło i dystrybutorzy nadal są w trudnej sytuacji, ich rentowność spada, a wskaźniki płynności są na dramatycznie niskim poziomie. A to oznacza, że nie mają pieniędzy na inwestycje, ale też na bieżącą działalność.

W jaki sposób mogą wyjść z kłopotów?

Trzeba doprowadzić do kompleksowej zmiany sposobu kalkulowania cen ciepła systemowego, które zatwierdza Urząd Regulacji Energetyki. Obecna formuła często powoduje, że przedsiębiorstwa nie mogą uwzględnić w cenie wzrostu kosztów od nich niezależnych. Chodzi np. o wspomniane koszty emisji CO2 czy o cenę paliwa. Mówi się, że węgiel tanieje – owszem, tyle że importowany. Natomiast cena polskiego węgla utrzymuje się na wysokim poziomie, a Polska Grupa Górnicza, z którą wiele ciepłowni ma podpisane wieloletnie umowy, nie jest skłonna do renegocjacji stawek w dół. Te koszty zjadają zyski wytwórców, pozbawiając ich możliwości inwestowania w rozwój. Jeśli nie inwestują, to nie mają dobrej amortyzacji, która jest przecież kolejnym źródłem finansowania inwestycji. Nie mają też środków na wkład własny, by korzystać z pomocy publicznej – unijnej czy krajowej. Zmiana modelu regulacji taryf powinna nastąpić w 2021 r. i jako Izba mocno o to zabiegamy.

Rozumiem, że skutkowałoby to wzrostem cen ciepła?

Ceny muszą rosnąć, chociażby z uwagi na rosnące koszty emisji CO2 i realizowane inwestycje. Musimy jednak oderwać się od liczenia tylko i wyłącznie ceny gigadżula ciepła. Spójrzmy na to od strony gospodarstwa domowego. Według naszych badań główni klienci przedsiębiorstw to mieszkańcy domów wielorodzinnych, którzy w czynszu płacą zaliczkę na poczet ogrzewania – jednolitą na cały rok. Dla rodziny mieszkającej na 60 mkw. średnia miesięczna opłata za ogrzewanie wynosi 120 zł. Badania pokazują, że na przestrzeni ostatnich kilku lat ta stawka się nie zmieniła albo niewiele zmieniła. I to pomimo tego, że cena ciepła za gigadżul wzrosła w tym czasie o kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt procent. Jest to możliwe dzięki postępującej termomodernizacji budynków i oszczędzaniu ciepła przez mieszkańców. Dlatego nie bójmy się tego, że wzrośnie cena. Patrzymy na to, jakie jest obciążenie dla gospodarstwa.

Ciepło systemowe płynące z sieci może być sposobem na walkę ze smogiem. Czy tempo rozwoju sieci w Polsce jest zadowalające?

Widzę postępy, jeśli chodzi o wzrost świadomości w tym zakresie, i to na każdym poziomie – od mieszkańców, przez samorządy, aż do najwyższych władz w kraju. Co kilka lat robimy badania, jak zmienia się świadomość odbiorców ciepła, i widzimy, że w coraz większym stopniu ważna jest dla nich ekologia i możliwość eliminacji niskiej emisji, której znaczącym źródłem są domowe piece. Również samorządy chcą, by do sieci ciepłowniczej przyłączało się jak najwięcej budynków. Są nawet takie gminy, które planują przyłączać do sieci domki zlokalizowane na obrzeżach miast, co nie jest racjonalne ekonomicznie. Dobrze jest też na poziomie rządu, bo ciepło systemowe zostało wpisane jako jeden z priorytetów do programu „Czyste powietrze", a w projekcie polityki energetycznej państwa poświęcono naszej branży nawet osobny rozdział. Ale do zrobienia dużego kroku naprzód potrzeba odpowiednich narzędzi. Niestety, jako państwo nie doczekaliśmy się jeszcze systemowego rozwiązania ustawowego, które ułatwiłoby rozwój sieci i uregulowało stan prawny ich lokalizacji – bo przecież krajowe rurociągi mają często ponad 30–40 lat.

Na czym te rozwiązania miałyby polegać?

Oczekujemy specustawy, która zalegalizuje obecny stan, uznając, że rury, które położone były dziesiątki lat temu, ułożone są zgodnie z prawem. Ustawa powinna też regulować, w jaki sposób mamy rozbudowywać sieć, przechodząc przez prywatne działki. To problem nie tylko ciepłowników, ale też gazowników i elektroenergetyki.

Rząd wraz z przedstawicielami branży od 2018 r. pracuje nad strategią dla ciepłownictwa. Kiedy się jej doczekamy?

Aktywnie nad tym pracujemy, choć obecnie zdalnie. Umówiliśmy się jednak, że nie będziemy mówić o szczegółach, zanim strategia nie ujrzy światła dziennego. Mamy założenie, aby w 2030 r. wszystkie budynki, nawet indywidualne, korzystały z ciepła systemowego albo ze źródeł energii zero- lub niskoemisyjnych. Bardzo ważną kwestią jest również określenie zasad współpracy na rynkach lokalnych pomiędzy wytwórcami ciepła i dystrybutorami. Ciepłownictwo pod tym względem istotnie różni się od elektroenergetyki i kluczowe dla rozwoju sektora, ale również w interesie odbiorców ciepła, jest opracowanie zasad współpracy pomiędzy takimi podmiotami w ramach wieloletnich umów. Wierzę, że pomimo pandemii uda się dokończyć prace nad tym dokumentem.

Obecnie sektor ciepłowniczy oparty jest przede wszystkim na węglu. Czy możliwe jest zazielenienie tej branży?

Nie mamy innego wyjścia. Cała Unia Europejska na koniec 2030 r. ma osiągnąć 32-proc. udział OZE w sektorze ciepłowniczym. Nie wskazuje jednak, jakie cele mają osiągnąć poszczególne państwa. Polska zadeklarowała, że na koniec 2030 r. będzie mieć nieco ponad 20 proc. udziału OZE w tej branży. Tymczasem ostatnie dane URE wskazują na to, że 73 proc. krajowych ciepłowni spala węgiel, a zaledwie 8 proc. korzysta z odnawialnych źródeł energii. Musimy jednak pamiętać, że zielone inwestycje są głównie domeną przemysłu. Jeśli wzięlibyśmy pod lupę tylko ciepłownie spoza przemysłu, to udział OZE sięgnąłby może 1 proc. Mamy więc bardzo dużo do zrobienia. Ja dostrzegam jednak pozytywne aspekty polityki klimatycznej, bo jest to dla nas szansa na transformację z wykorzystaniem unijnych funduszy.

Jakie źródła ciepła są najbardziej perspektywiczne?

W przyszłości koniecznością będą przede wszystkim magazyny energii, które już teraz działają w kilku miejscach. Przyszłością jest też technologia „power to heat". Dziś wiatraki służą tylko do produkcji prądu. A przecież jeśli wytwarzają za dużo energii, mogłaby ona być magazynowana w postaci ciepła, a następnie wykorzystywana do ogrzewania domów i wody. Wiele mówi się o geotermii, ale Polska to nie Islandia. U nas nie ma tak dobrych źródeł geotermalnych. Natomiast w niektórych lokalizacjach z pewnością zda ona egzamin.

A wodór?

Też, ale tylko zielony, a więc ten produkowany przy udziale odnawialnych źródeł energii. To bardzo ciekawe rozwiązanie, bo wodór można traktować jako domieszkę do gazu ziemnego, a więc nie trzeba budować nowych bloków wytwórczych. Trudno powiedzieć, w jakiej perspektywie mógłby on stać się powszechnym paliwem w ciepłownictwie. Myślę, że najwcześniej za dziesięć lat. W przyszłości będziemy mieć też zapewne wielkoskalowe instalacje solarne, wykorzystujące kolektory słoneczne. Już dziś w Danii zabudowywane są całe hektary takimi instalacjami. Perspektywiczne są też pompy ciepła, a także chłód systemowy. Należy również pamiętać o biogazie, który może już w najbliższych latach być wykorzystywany w sektorze.

Chłód z sieci zamiast klimatyzacji?

Dziś mamy już takie pojedyncze eksperymentalne instalacje w Polsce. Na razie jednak ta technologia jest droższa od klimatyzacji, choć na przykład w Finlandii jest już powszechna w biurowcach. Plusy są takie, że do produkcji chłodu nie zużywamy energii elektrycznej, bo on powstaje w oparciu o produkcję ciepła. A przecież już nieraz latem, gdy klimatyzatory chodziły na maksa, groził nam blackout. Ponadto chłód systemowy pozwoli na dalszy rozwój kogeneracji, zwiększając produkcję ciepła w letnich miesiącach.

Ile kosztować będzie transformacja sektora?

Szacowane nakłady sięgają około 100 mld zł. To środki własne przedsiębiorstw, ale też w dużej mierze zewnętrzne – komercyjne czy publiczne krajowe i unijne. Chciałbym, żeby transformacja ta dokonała się do 2030 r., ale jak zrealizujemy cele dekadę później, to też będzie dobrze.

Jacek Szymczak od 20 lat pełni funkcję prezesa Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. Wcześniej pełnił m.in. funkcję dyrektora Departamentu Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast oraz pracował jako ekspert Związku Miast Polskich. Jest absolwentem Wydziału Mechanicznego Politechniki Łódzkiej.

Z danych Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie wynika, że w 2019 r. ponad połowa ciepłowni w Polsce zanotowała stratę brutto. Czy ten rok jest dla branży tak samo trudny?

W lepszej kondycji mogą być elektrociepłownie, które uzyskały możliwość jednorazowego doliczenia do taryf za ciepło systemowe kosztów poniesionych na zakup uprawnień do emisji CO2. Jak wiemy, cena tych uprawnień w ostatnich latach poszybowała mocno w górę, co zabolało wszystkich energetyków. Zmiana w regulacjach dotyczy jednak samych elektrociepłowni. Przedsiębiorstwa produkujące tylko ciepło i dystrybutorzy nadal są w trudnej sytuacji, ich rentowność spada, a wskaźniki płynności są na dramatycznie niskim poziomie. A to oznacza, że nie mają pieniędzy na inwestycje, ale też na bieżącą działalność.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację