Kiedyś jeden z samochodów wielkiego francuskiego koncernu nazywany był królową lawet. Zamontowano w nim bardzo awaryjne turbiny, które potrafiły się zepsuć po 10 tys. km. W kolejnych modelach naprawiano ten błąd, ale za samochodem ciągnęła się tak zła opinia, że pod swoją nazwą model już nie występuje. Za PPP też ciągną się szkodliwe opinie i też się zdezaktualizowały. My zdecydowaliśmy się pójść nieco inną drogą niż koncern. Nie ogłaszamy końca marki, ale wymieniamy turbiny, ruszamy w długą trasę i przy okazji odświeżamy wizerunek. W Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jasno wskazaliśmy, że PPP jest równoważną z każdą inną formą finansowania inwestycji. I za tą deklaracją zmieniającą klimat idą konkretne zmiany i działania.
Mówi pan o zmianach w podejściu rządu, a jak sam pan przyznaje, mamy tylko projekty samorządów. Rząd może pochwalić się zaledwie jedną inwestycją. Dlaczego rząd stroni od PPP?
Podzielmy to na dwie kwestie. Pierwsza to nasze działania na rzecz PPP. Zmieniamy prawo, szkolimy, doradzamy przy konkretnych inwestycjach, tworzymy wzorcową dokumentację, aby partnerzy publiczni nie musieli wyważać otwartych drzwi, reaktywowaliśmy zespół ds. PPP, który jest forum współpracy z rynkiem. Kilka dni temu odpaliliśmy z Polskim Funduszem Rozwoju tzw. pakietowe PPP. Będziemy pomagać gminom, które będą chciały razem z innymi samorządami wybrać partnera prywatnego np. do budowy przedszkoli. To wszystko brzmi może mało spektakularnie, ale to jest właśnie ta mrówcza praca, której zabrakło w ostatnich latach. Druga sprawa to zaangażowanie rządu w PPP. To prawda, mamy jeden projekt i to wspierany przez resort, czyli budowę siedziby Sądu Rejonowego w Nowym Sączu. Założyliśmy jednak, że do końca 2020 r. uruchomimy 10 postępowań rządowych. Mamy listę 13 propozycji. Znajdują się na różnym etapie przygotowania. Obok odcinków dróg ekspresowych S6 i S10, o których media pisały szeroko na początku czerwca, są tu też inne inwestycje, np. projekt zagospodarowania błoni w sąsiedztwie Stadionu Narodowego w Warszawie.
Atmosferze wokół PPP nie sprzyjają raczej sytuacje, jak ta, która ma miejsce w Gdańsku. Jeden z kandydatów na urząd prezydenta tego miasta chce po ewentualnym zwycięstwie w wyborach samorządowych rozwiązywać 30-letnią umowę PPP na kilka lat przed jej upływem, bo po 26 latach współpracy publiczno-prywatnej doszło do awarii? Chociaż de facto nie jest to umowa w rozumieniu ustawy o PPP, to jednak taka zapowiedź jest niepokojąca dla potencjalnych partnerów prywatnych?
Nie oceniajmy całego rynku PPP na podstawie jednego przypadku. Przy tym rzeczywiście wspomniany przepadek nie dotyczy umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym w rozumieniu ustawy o PPP. Nie znam szczegółów sytuacji w Gdańsku, ale proszę zastanowić się nad jednym. Czy słysząc o pojedynczych wypadkach samolotów, Polacy masowo zrezygnowali z lotów? Nie, bo praktycznie 100 proc. samolotów dociera do celu.
Teraz każda inwestycja finansowana z budżetu państwa kwotą wysokości 300 mln zł będzie musiała uzyskać opinię ministra inwestycji i rozwoju o tym, czy PPP nie jest najlepszą formą finansowania. Będzie to tzw. test PPP. I co jak okaże się, że test PPP jest pozytywny?