Rz: UE prowadzi negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi na temat porozumienia o handlu i inwestycjach (TTIP). Jakie korzyści to przyniesie przedsiębiorcom, szczególnie z Polski? Nie jesteśmy ojczyzną wielkich korporacji, nowoczesnych technologii, potężnych przemysłów samochodowego i chemicznego, które w powszechnym mniemaniu mają skorzystać na TTIP.
Zacznę może od uwagi ogólnej, że w Polsce jest takie straszenie TTIP w duchu, że nie damy sobie rady na tym wielkim konkurencyjnym rynku. Przypomina mi to debaty przed transformacją gospodarczą, czy potem wejściem do UE. Wtedy też straszono, że Polska nie da rady w takim konkurencyjnym środowisku. A jednak biznes poradził sobie świetnie. Polska gospodarka jest konkurencyjna. Przy spełnieniu pewnych warunków dla określonych sektorów TTIP może być dla nas szansą w dwóch wymiarach. Po pierwsze, otwarcia rynku USA na nasze produkty. A po drugie większej obecności amerykańskich inwestorów w Polsce. Dla Polski rynek amerykański nie jest nawet w pierwszej dziesiątce eksportu. W imporcie sytuuje się gdzieś pod koniec pierwszej dziesiątki. Nie możemy mówić o strategicznym aliansie z USA przy takim poziomie relacji gospodarczych. TTIP jest szansą, bo UE daje nam dużo lepsze możliwości negocjacyjne. Tę szansę trzeba wykorzystać, ale niestety nie widzą zaangażowania ze strony rządu. Za mało w kraju dyskutujemy o TTIP.