Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii: Polskie firmy mogą i powinny przejmować firmy niemieckie

Musimy zdobywać nowe rynki, ale to nie znaczy, że mamy mniej eksportować do Niemiec. Do tego nie będę zachęcać. To nasz naturalny partner i rynek pierwszego wyboru – mówi Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.

Aktualizacja: 18.03.2019 06:12 Publikacja: 17.03.2019 21:00

Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii: Polskie firmy mogą i powinny przejmować firmy niemieckie

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Jak ocenia pani polsko-niemieckie stosunki gospodarcze?

Są w bardzo dobrej kondycji i chciałabym, aby stosunki polityczne pomiędzy naszymi państwami były na równie wysokim poziomie. Wymiana handlowa rośnie po jednej i po drugiej stronie. Co ciekawe, zarówno nasze, jak i niemieckie statystyki wskazują, że oba kraje mają dodatni bilans handlowy we wzajemnych stosunkach. Według Głównego Urzędu Statystycznego w 2017 r. osiągnęliśmy dodatnie saldo w wysokości 9,1 mld euro, a według danych wstępnych za 2018 r. było to już 11,6 mld euro. Jednocześnie strona niemiecka wykazała dodatnie saldo za 2017 r. w wysokości 8,4 mld euro, a według wstępnych danych 8,1 mld euro w 2018 r.

Jak to możliwe?

Statystyka czasem bywa zawodna. Ogólnie mówiąc wynika to z zaliczania do eksportu z Niemiec przez naszych partnerów zza Odry dostaw do Polski z krajów trzecich odprawianych celnie w Niemczech. Niezależnie jednak od tych statystycznych niuansów, obustronna wymiana handlowa rośnie i to w tempie rocznym 8-10 proc. nawet w sytuacji obniżonych zamówień w przemyśle w Niemczech, które miały miejsce i w grudniu 2018 r. i w styczniu br. Poziom zamówień z polskiego rynku wcale jednak nie zmalał. To bardzo dobra informacja. Co więcej, ostatnio świętowaliśmy kilka ciekawych polskich bezpośrednich inwestycji w Niemczech np. Grupa CIECH inwestuje w nowy zakład produkcyjny soli w Stassfurcie. Największą polską inwestycją w Niemczech w 2018 r. było nabycie przez Grupę Azoty we wrześniu 100 proc. udziałów w spółce Goat TopCo GmbH, kontrolującej spółki Grupy Compo Expert. Polskich firm w Niemczech przybywa. Kiedy rozmawiamy z przedsiębiorcami to widać wyraźnie, że Niemcy to rynek pierwszego wyboru ze względu na wielkość, bliskość i jego znajomość, szczególnie przez polskich przedsiębiorców po czterdziestce, którzy np. odbyli stypendia w Niemczech. Dla nich to naturalne miejsce. Znają ten rynek jak polski. To dobrze. Tym bardziej, że Peter Altmaier, minister gospodarki i energii Niemiec jasno wskazuje, że Niemcy dużą wagę przywiązują do losu średnich niemieckich firm rodzinnych tzw. mid caps, które dziś są wystawione na sprzedaż z powodu braku sukcesora.

To szansa dla naszych przedsiębiorstw?

Oczywiście. Powiedziałam ministrowi Altmaierowi, że polscy przedsiębiorcy interesują się akwizycjami. Wiedzą, że w ten sposób mogą wejść na nowe rynki. Część polskich firm realizuje taki model ekspansji. Przykładowo Kross w Holandii, a Nowy Styl w Niemczech. Zainteresowanie zakupem tzw. mid caps w Niemczech jest bardzo duże, co podkreślam w rozmowach z ministrem Altmaierem. Jest on tym mocno zainteresowany. Tym bardziej, że polityka europejska, jak i niemiecka, zmierzają ku tworzeniu nowych regulacji dotyczących przejmowania firm o strategicznym znaczeniu dla interesu Europy i jej poszczególnych państw. Chodzi o to, aby pozostały one w jurysdykcji europejskiej. Polskie firmy mogą na tym skorzystać. To one mogą przejmować firmy niemieckie zamiast firm azjatyckich, w tym chińskich.

Zarówno w przypadku akwizycji firm niemieckich, jak i w „dodatnim" bilansie Niemiec w handlu z Polską pojawia się wątek chiński?

Nie ma co ukrywać, że obawy przed rosnącą pozycją Chin są coraz większe. Państwo to nie jest już tanim poddostawcą, fabryką świata. Przedsiębiorstwa chińskie stały się mocnymi konkurentami firm europejskich, w tym polskich i niemieckich. Większa otwartość na naszą obecność na rynku niemieckim jest więc w pełni zrozumiała. Jednak wciąż istnieją pewne bariery we wchodzeniu polskich firm na rynek naszego sąsiada. Musimy o nich głośno mówić i je przełamywać. O tym też będziemy rozmawiać dziś na Polsko-Niemieckim Forum Gospodarczym: Cyfryzacja - Energia – Mobilność.

To pani inicjatywa i pierwsze tego typu wydarzenie?

Rzeczywiście to pierwsze tego typu Forum. Byłam jego inicjatorką, ale mój pomysł od razu spotkał się z ciepłym przyjęciem ze strony ministra Altmaiera. Zależało mi na tym, by było to duże, cykliczne wydarzenie, które zajmie istotne miejsce w kalendarzu obu stron. Nie chciałam spotkania przy okazji innego wydarzenia handlowego. Dzięki temu, że Polska była krajem partnerskim na Hannover Messe w 2017 r. podnieśliśmy świadomość polskich firm, że warto pokazywać swoje rozwiązania szerokiemu gronu. Przecież co roku do Hanoweru przyjeżdża „cały świat". Co istotne, pokazaliśmy, że Polska przemysłem stoi. Zaczynamy być partnerem - już nie tylko podwykonawcą na końcu łańcucha, ale pniemy się po tej drabinie coraz wyżej. W tym roku najpierw mamy Forum w Berlinie, a niecały miesiąc później jesteśmy ze swoim stoiskiem narodowym na Hannover Messe.

Jednak przekonanie Niemców do naszych wyrobów zajęło kilka dekad...

To długi proces, ale jestem przekonana, że nie tylko tradycyjne „Made in Germany" jest traktowane w Polsce jako synonim jakości, ale też „Polnische Wirtschaft" nabrało w szybkim tempie zupełnie innego znaczenia w Niemczech.

W nazwie Forum są cyfryzacja - energia - mobilność. Dlaczego te sektory?

Cyfryzacja staje się motorem napędowym rozwoju gospodarczego. To informatyka w służbie wielkiego przemysłu. W Polsce nie mamy takich gigantów jak Siemens, Bosch, ale nasze rozwiązania informatyczne służące Przemysłowi 4.0 są rozpoznawalne na świecie. Polskie małe i średnie firmy w partnerskich relacjach świadczą takie usługi dla światowych championów. W Berlinie będą nasze start-upy, spółki technologiczne. Polska jest jedną z większych gospodarek w UE. Jesteśmy jednym z liderów dyskusji o wspólnych standardach, o nowej polityce przemysłowej i konkurencyjności Europy. Powiedzmy sobie jasno, że jeśli chcemy wziąć udział w światowym wyścigu, to musimy zastanowić się nad standaryzacją wymiany danych w Europie. Nie będziemy konkurować między sobą. Nie ma na to czasu. USA są przed nami, a Chiny jeszcze dalej. Mamy tylko dwie opcje - albo będziemy konsumentami ich rozwiązań albo na serio podejdziemy do standardów w Europie. To np. kwestia czy będziemy mieć pięć czy jedną ładowarkę do autobusów elektrycznych.

A energia?

Będziemy o niej mówić przede wszystkim w kontekście elektromobilności. Inicjatywa o wysokim znaczeniu politycznym, dotycząca powołania konsorcjum bateryjnego do produkcji baterii, a której inicjatorem był komisarz unijny Maroš Šefčovič, została w pierwszej kolejności poparta przez Polskę, a zaraz później przez Niemcy i Francję. Dzisiaj nabiera ona coraz większych rumieńców. Nikt nie mówi już, że to się nie uda. Zastanawiamy się jak to poukładać. Na Forum podejmiemy też wątek związany z off-shorem, z wiatrakami na morzu. Wiemy, że co najmniej dwa duże projekty wiatrakowe będą realizowane w Polsce na morzu. Trwają poszukiwania inwestorów strategicznych. To bardzo interesuje Niemców.

Ile rodzimych firm zabiera pani do Berlina?

Zgłosiło się ponad 150 przedstawicieli polskich firm, a w forum weźmie udział ogółem ponad 300 osób.

Nie boi się pani głosów, że organizujemy Forum z Niemcami, do których trafia 28 proc. naszego eksportu zamiast dywersyfikować eksport w kierunku Azji i Afryki?

Tu nie ma sprzeczności. Cel związany z dywersyfikacją kierunków polskiego eksportu nie może być osiągnięty poprzez zaprzestanie wsparcia naszych firm na rynku niemieckim. O celach Forum już rozmawialiśmy. Od Niemców uczymy się, jak prowadzić politykę eksportową. Eksport niemiecki jest bardzo zróżnicowany i my chcemy robić dokładnie to samo.

Chcemy się pilnie uczyć od trzeciego największego eksportera na świecie?

Tak, poszukiwanie nowych rynków zbytu jest warunkiem sine qua non, aby utrzymać poziom rozwoju gospodarczego w bezpiecznych ramach wzrostu PKB. Utrzymanie się na poziomie 3 proc. jest dobrym wskaźnikiem. W tym roku na pewno będzie lepiej. Walczymy o 4 proc., ale kolejne lata mogą być nieco słabsze. Szczyt, taki jak w 2018 r., już za nami. Musimy więc zdobywać nowe rynki, ale to nie znaczy, że mamy mniej eksportować do Niemiec. Do tego nie będę zachęcać. Są dwa powody dlaczego tego procesu nie zatrzymamy. Pierwszy podstawowy - kulturowy. Wiemy, że ma on niebagatelną rolę w robieniu biznesu. Drugi to bliskość rynku. Do Niemiec można pojechać, załatwić sprawę i tego samego dnia wrócić. To zupełnie co innego niż podróż na inny kontynent i zmiana strefy czasowej. Co nie znaczy, że nie zachęcamy przedsiębiorców do wychodzenie ze swoimi rozwiązaniami na dalsze rynki. Zwłaszcza w tych sektorach, które już dużo eksportują. Zwykle to na odleglejszych i mniej nasyconych rynkach mogą osiągnąć wyższą marżę. Organizujemy więc dedykowane dla poszczególnych branż np. meblarskiej, misje na konkretne rynki.

Wracając do Niemiec, co jest największym problemem w stosunkach gospodarczych z nimi? Nord-Stream 2 uważany przez nich za projekt gospodarczy?

To najpoważniejsza różnica zdań w naszym dialogu. Nie boimy się jednak o Nord Stream 2 mówić. Sama wielokrotnie rozmawiałam o nim z ministrem Altmaierem. To najważniejszy projekt urzędu kanclerskiego i osobiście kanclerz Angeli Merkel. Widzimy jednak zmianę w tym dyskursie. 2-3 lata temu Niemcy prezentowali bardzo mocne przekonanie, że to projekt o charakterze biznesowym, że się opłaca Europie i Niemcom. Teraz administracja niemiecka przyznaje, że jest w tym projekcie również element geopolityczny. A skoro tak, to może warto się nad nim zastanowić.

Ostatnio w prasie niemieckiej pojawiły się nawet głosy krytyczne?

Widać tę różnicę w podejściu, o której wspomniałam, ale to nadal poważna kwestia. Pokazujemy stronie niemieckiej naszą perspektywę. Ja staram się to robić od strony gospodarczej. Wskazuję m.in. jak wygląda struktura cenowa zakupu gazu z Rosji w Polsce. Pojawia się pytanie - czy to jest wolny rynek i czy w ogóle sprzedaż surowców z Rosji odbywa się na zasadach rynkowych. Wystarczy przyjrzeć się przypadkowi Białorusi. Zawsze jest podtekst polityczny. Tymczasem perspektywa Berlina, który oddzielony jest od Rosji przez Polskę, jest nieco zamglona. Staramy się ją rozjaśniać. Punktów wspólnych mamy jednak znacznie więcej. Zresztą w relacjach międzynarodowych trudno znaleźć przypadki, kiedy dwie strony zgadzają się we wszystkich kwestiach.

Niemcy, do których jak wspomnieliśmy trafia 28 proc. naszego eksportu, mają problemy z administracją amerykańską, ale czy uświadamiamy Amerykanom, że np. w przypadku reglamentacji sprzedaży niemieckich aut w USA mocno ucierpią też nasze firmy?

Rozmawiałam o tym w amerykańskim Departamencie Stanu i wskazywałam, że to domino może się też przesunąć w stronę polskiej gospodarki. Na razie widzimy, że obie strony się „zbroją", ale ostatecznych decyzji nie ma.

Nasza sytuacja jest dość niewygodna?

Biały Dom widząc dysproporcje w wymianie handlowej z Niemcami chce je, tak jak każdy inny rząd w takiej sytuacji, niwelować. Amerykanie prowadzą więc politykę wyrównania, ale czy te działania są najwłaściwszymi, to już inna sprawa. My zawsze powtarzamy, że wojny celne nigdy nie kończą się dobrze dla żadnej ze stron. Przekonujemy. Ciągle wierzę, że jesteśmy w stanie wypracować dobre rozwiązanie, czy to na zasadach kwotowych czy innych. Warto jednak zauważyć, że aktywność ekonomiczna dyplomacji niemieckiej odkąd zaczęły się dyskusje z Białym Domem jest ogromna. Życzyłabym sobie, aby nasza dyplomacja pracowała z taką determinacją. Nasza współzależność gospodarcza z Niemcami, podkreślam współzależność, jest duża i żadne zawirowania w handlu, nie tylko z USA, nie posłużą ani nam ani Niemcom. Tym bardziej, że Niemcy naprawdę dużo zainwestowali, aby zbudować łańcuchy powiązań z naszą gospodarką.

CV

Jadwiga Emilewicz jest ministrem przedsiębiorczości i technologii od 9 stycznia 2018 r. Wcześniej (od 27 listopada 2015 r.) podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju. W latach 1999–2002 pracowała w Departamencie Spraw Zagranicznych KPRM. Absolwentka Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ otworzyła przewód doktorski. Stypendystka Uniwersytetu Oksfordzkiego.

Jak ocenia pani polsko-niemieckie stosunki gospodarcze?

Są w bardzo dobrej kondycji i chciałabym, aby stosunki polityczne pomiędzy naszymi państwami były na równie wysokim poziomie. Wymiana handlowa rośnie po jednej i po drugiej stronie. Co ciekawe, zarówno nasze, jak i niemieckie statystyki wskazują, że oba kraje mają dodatni bilans handlowy we wzajemnych stosunkach. Według Głównego Urzędu Statystycznego w 2017 r. osiągnęliśmy dodatnie saldo w wysokości 9,1 mld euro, a według danych wstępnych za 2018 r. było to już 11,6 mld euro. Jednocześnie strona niemiecka wykazała dodatnie saldo za 2017 r. w wysokości 8,4 mld euro, a według wstępnych danych 8,1 mld euro w 2018 r.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację