Ołeksij Arestowycz: Na razie Rosjanie jedynie ćwiczą wojnę z Ukrainą

Jesteśmy gotowi do wszystkiego: do wojny i do pokoju – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Arestowycz, ekspert wojskowy, doradca w biurze prezydenta Ukrainy.

Publikacja: 21.04.2021 21:00

Ołeksij Arestowycz: Na razie Rosjanie jedynie ćwiczą wojnę z Ukrainą

Foto: materiały prasowe

W swoim orędziu Władimir Putin w żaden sposób nie odniósł się do rosnącego napięcia w relacjach z Ukrainą. Kijów jest tym zdziwiony?

Putin wypchnął Ukrainę poza nawias, jakby nas w ogóle nie było. Wprost demonstruje, że będzie się dogadywał z wielkimi tego świata, m.in. z Bidenem. Chce nowej Jałty, chce podzielić świat na strefy wpływów, a za swoją uważa kraje byłego Związku Radzieckiego. Przyjmujemy to spokojnie, z poczuciem humoru. Prezydent Ukrainy uśmiecha się, gdy to słyszy.

Ale w nocy z wtorku na środę Zełenski całkiem poważnie ostrzegał Rosję przed wielką wojną i nawet zaproponował Putinowi spotkanie w Donbasie. Niezbyt ryzykowne?

Putin nie pojedzie, ale Zełenski bez wahania zrobiłby to. Znam prezydenta, pędzi do przodu i wchodzi na pierwszą linię frontu, odwiedza żołnierzy w okopach. Kłóci się z nim służba ochrony, my też mówimy, że tego nie wolno robić. Ale wszystko na nic. Jest bardzo mocnym człowiekiem, a czasem nawet hazardzistą w podejmowaniu ryzyka.

Nie wiadomo jednak, jak takie spotkanie by się skończyło. Może wojną albo pokojem.

Jesteśmy gotowi do wszystkiego, do wojny i do pokoju.

A gdyby jednak wojna? W Kijowie liczą na pomoc NATO. Jaką?

Nam wystarczy, jeżeli pomogą dostawami nowoczesnej broni i będą dzielić się informacją wywiadowczą. Rozumiemy, że bronić się będziemy musieli sami, ale nie jesteśmy też Gruzją. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo i że poniesiemy duże straty, ale oni też poniosą. W 2014 roku nie mieliśmy armii, od jednego akumulatora musieliśmy odpalać dziesięć samochodów. Wszystko było w ruinie. Dzisiaj jest inaczej, tylko oddziały artyleryjskie mają ponad tysiąc dział, tak łatwo przez nie się nie przedrzesz. Nawet gdyby Putin rozgromił ukraińską armię, rozpocznie się wojna partyzancka i nie utrzyma tego terytorium. Rosyjska armia poniosłaby takie straty, że straciłaby gotowość bojową na kilka lat, nie byłaby w stanie dłużej angażować się w Syrii albo utrzymać Kaukazu czy Azji Środkowej, a do innej wojny, np. z NATO, nie będą już gotowi.

Czyli w Kijowie nie wykluczają najgorszego scenariusza?

Jest całkiem realny, ale raczej nie teraz. Trudno wyobrazić sobie rosyjską agresje podczas aktywnej fazy wielkich manewrów NATO „Defender-Europe 2021", które trwają od Bałtyku do Bałkanów do połowy czerwca. W tym czasie możemy raczej mieć spokój. O wiele groźniejsza sytuacja będzie w sierpniu lub wrześniu. Wtedy podczas wspólnych z Białorusią manewrów Zapad-2021 rosyjskie wojska zostaną zaangażowane na pełną moc, dzisiaj pewnych elementów niezbędnych do ewentualnej agresji im brakuje. Wyobraźmy sobie, że ktoś zaprasza nas na wesele i nawet pokazuje salę, ale młodzi kupują obrączki i nie wyznaczają terminu. Nasz wywiad donosi, że na razie Rosjanie jedynie ćwiczą wojnę na dużą skalę, wojnę z Ukrainą. Przy okazji prowadzą kampanię zastraszania i dezinformacji.

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami