Media wobec pandemii. Wojciech Surmacz: Drugi wirus to dezinformacja

Media powinny zapomnieć o różnicach i wspólnie wypracować projekt, który pozwoli skutecznie walczyć z chaosem informacyjnym wokół pandemii – mówi Wojciech Surmacz, prezes zarządu Polskiej Agencji Prasowej.

Publikacja: 18.10.2020 21:00

- Często osoby budujące swoją popularność na kontrowersji potrafią mówić i pisać, co im ślina na jęz

- Często osoby budujące swoją popularność na kontrowersji potrafią mówić i pisać, co im ślina na język przyniesie, byleby tylko podkręcić swoje statystyki w internecie - mówi Wojciech Surmacz.

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Pandemii koronawirusa towarzyszy druga: pandemia dezinfomacji. Do czego prowadzi chaos informacyjny?

Ta pandemia dezinformacji została nazwana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) infodemią. WHO ogłosiło ją tuż po ogłoszeniu pandemii koronawirusa. Została ona zdefiniowana jako zjawisko dezinformacji o niespotykanej dotąd skali w odniesieniu do jednego zdarzenia. Infodemia wyrządza więcej szkód niż pandemia Covid-19. To infodemia wywołuje kryzysy gospodarcze na całym świecie, w tym w Polsce. Tak jak w przypadku pandemii, tak i w przypadku infodemii obserwujemy teraz jej drugą falę. Pierwszym z brzegu przykładem jest wyrwany z kontekstu fragment wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego „kto umrze to umrze, i trudno”, który bije rekordy popularności w sieci. To przerażające, że ludzie potrafią tak nieodpowiedzialnie dystrybuować nieprawdziwe informacje.

Jakie zagrożenia wynikają z fake newsów, plotek, teorii spiskowych i zwykłych bzdur na temat koronawirusa?

Ludzie chętnie wierzą, że maseczki nic nie dają, bo są po prostu niewygodne. Dlatego jeśli ktoś kilkanaście razy dziennie usłyszy, że maseczek nie trzeba nosić, to ich nie nosi. W tym przekonaniu utwierdzają ludzi „dziennikarze”, którzy często z politycznych pobudek i z pełną premedytacją kwestionują zalecenia Ministerstwa Zdrowia, wytyczne WHO czy raporty magazynu „The Lancet”. Oczywiście można je merytorycznie krytykować. Ale nie można potępiać w czambuł wszystkiego i wszystkich wokół, byleby tylko zbić polityczny kapitał i zrobić ludziom wodę z mózgu, bo tak się rodzi anarchia. Żyjemy w demokratycznym państwie i – szczególnie w takich sytuacjach jak dzisiaj – powinniśmy respektować zalecenia rządu. To zrozumiałe, że są osoby, które podchodzą sceptycznie do wypowiedzi prezydenta, premiera, ministra zdrowia czy głównego inspektora sanitarnego, którzy w maju mówili, że wszystko jest pod kontrolą. Ale pamiętam też, jak w tym samym czasie szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka na antenie Polsatu twierdził, że dysponuje ekspertyzami, z których wynika, że epidemia skończy się mniej więcej jesienią 2020 r. Wtedy wszyscy byliśmy optymistami, bo sytuacja rzeczywiście była opanowana. Z pierwszą falą wygraliśmy. Ale z drugą właśnie przegrywamy, mamy lawinowo narastającą liczbę zakażonych wirusem Covid-19 i coraz więcej ofiar śmiertelnych. Dlatego jeśli chce mnie pani zapytać, czy to dlatego, że ludzie ignorują zalecenia noszenia maseczek, to odpowiadam: tak.

Może wraz z pogarszaniem się sytuacji przyjdzie otrzeźwienie?

Za chwilę może być jeszcze gorzej, bo nie będziemy nawet wiedzieli, ile mamy w kraju osób zakażonych. W sieci krąży coraz bardziej popularny fake news głoszący, że w trakcie testu na koronawirusa Polakom instalowane są czipy między palcami dłoni. Serio. Ludzie przestaną się testować w obawie przed czipowaniem. Ale infodemia zagraża bezpośrednio nie tylko naszemu zdrowiu. Ona uderza nas także po kieszeniach. Dezinformacja może spowodować, że ludzie masowo ruszą do bankomatów, bo dowiedzą się z sieci, że ich pieniądze w bankach są zagrożone. Łatwo sobie wyobrazić paraliż systemu bankowego spowodowany nagłym szturmem klientów. O krok od wywołania takiej paniki byliśmy w kwietniu, gdy stworzono fake newsa, jakoby rząd rozważał zagarnięcie naszych oszczędności zgromadzonych w bankach.

Jak zatem przeciwstawić się chaosowi informacyjnemu, plotkom i świadomym kłamstwom?

Po wybuchu pandemii udostępniliśmy za darmo specjalny serwis koronawirusowy dla wszystkich mediów, które nie płacą za informacje PAP. Jedynym warunkiem otrzymania dostępu jest bezpośrednie zgłoszenie i podanie autentycznych danych podmiotu lub osoby odpowiadającej za prowadzenie danego medium. To jest o tyle istotne, że w polskim internecie pojawia się coraz więcej serwisów, których właściciela lub jakąkolwiek osobę odpowiedzialną za publikowane treści bardzo trudno jest zidentyfikować.

To obszar, w którym tworzy się i wprowadza w obieg najwięcej fałszywych informacji.

Oprócz serwisu koronawirusowego wraz z GovTech Polska uruchomiliśmy także specjalne narzędzie do walki z dezinformacją: #FakeHunter. Dzięki niemu od kwietnia zidentyfikowaliśmy już około pięciuset fejków. Warto korzystać z tego rozwiązania, każdy użytkownik sieci może zgłosić do nas informację, która budzi jego wątpliwości. Wystarczy sobie zainstalować w przeglądarce specjalną wtyczkę, ściągnąć aplikację na urządzenie mobilne albo skorzystać z Messengera na Facebooku.

A może dobrym rozwiązaniem byłoby stworzenie ogólnodostępnego kanału informacyjnego w pełni poświęconego pandemii, zajmującego się profilaktyką, dementującego plotki i fake newsy, promującego wiarygodnych ekspertów. Koordynowałby on pracę PAP, telewizji i radia publicznego oraz mediów komercyjnych.

Każdy pomysł na walkę z infodemią jest wart uwagi. Wspólna inicjatywa wszystkich mediów, oczywiście tych prawdziwych, a nie anonimowych, jest potrzebna. Dobrze, że wśród mediów komercyjnych pojawia się refleksja dotycząca odpowiedzialności za publikowane treści. Dzisiaj wszyscy powinniśmy zapomnieć o wszelkich różnicach. Wspólnie powinniśmy wypracować projekt, który pozwoli nam skutecznie walczyć z dezinformacją. Może pierwszym krokiem powinno być zidentyfikowanie fałszywych serwisów w sieci? Może powinniśmy wystartować ze wspólną kampanią społeczną o odpowiedzialnych mediach, która mogłaby przekonać ludzi do tego, by nie używać mediów nieodpowiedzialnych, anonimowych, takich, których nie jesteśmy pewni? Część mediów powinna poskromić polityczne emocje, nie naginać faktów, przestać walczyć o kliknięcia. To jest czas refleksji dla mediów. To jest czas na powrót do odpowiedzialnego, dobrego dziennikarstwa, do weryfikacji informacji, do niewpuszczania na łamy osób, które brzmią sensacyjnie i przyciągają czytelnika, choć przekazują treści, z których ewidentnie przebija fake news. Pandemia to czas edukacji odbiorców, by nauczyli się rozpoznawać prawdziwe informacje, i profesjonalne media powinny to wykorzystać. Uważam, że infodemia może wywołać powrót do elementarnych wartości w dziennikarstwie: rzetelności, weryfikacji faktów, zadawania pytań przed publikacją, nawet bezpośredniego kontaktu z bohaterami tekstów. Trudno w to uwierzyć, ale wiele osób uznających się dzisiaj za dziennikarzy naprawdę już tak nie działa. Dlatego najpierw wszyscy powinniśmy przestać działać emocjonalnie, odzyskać szacunek i zaufanie. Potem możemy tworzyć kanał telewizyjny czy stację radiową, ale najpierw musimy czuć odpowiedzialność za tworzenie informacji, a tzw. dziennikarzy musimy pokazywać palcami, by odbiorcy zobaczyli różnicę.

Czy jest szansa na to, że odbiorcy wrócą do mediów tradycyjnych? Zmęczeni natłokiem kłamstw i manipulacji odejdą od niepewnych informacji, które pojawiają się w internecie?

Od blisko dwóch lat prowadzimy badania przy użyciu systemów monitoringu, dzięki którym obserwuję rynek i zauważam trend spadkowy w statystykach mediów społecznościowych na rzecz profesjonalnych mediów informacyjnych. Mamy do czynienia z renesansem prawdziwego dziennikarstwa, ludzie wracają do wiarygodnych serwisów informacyjnych, bo są zmęczeni dezinformacją. Niestety, w sytuacjach realnego zagrożenia, takich jak pandemia, do wyrafinowanej dezinformacji np. politycznej, mającej na celu deprecjonowanie rządu, dołączyła infodemia emocjonalna. Ludzie boją się tego, co może ich spotkać i wypierają realne zagrożenie. Część z tych osób z pełną świadomością i premedytacją przekazuje fałszywe informacje dalej, ale część robi to zupełnie nieświadomie. Wtedy właśnie zasięgi mediów społecznościowych gwałtownie rosną. Dlatego być może dzisiaj renesans mediów profesjonalnych jest niewidoczny, ale w długiej perspektywie widzę powrót czytelników do prawdziwego dziennikarstwa. Bo czym różni się praca dziennikarza od pseudodziennikarza? W redakcji pracują wydawcy, redaktorzy, korektorzy, fotoedytorzy, jest redaktor naczelny, który odpowiada własną głową za publikowane treści.

W profesjonalnej redakcji jest cały sztab ludzi, którzy weryfikują informacje.

A w tych wszystkich dziwnych, anonimowych serwisach być może i są jakieś struktury redakcyjne, ale ich celem nie jest weryfikacja informacji, lecz jej zniekształcanie. Z drugiej strony mamy pojedyncze osoby, które budują swoją popularność na kontrowersji, potrafią mówić i pisać, co im ślina na język przyniesie, byleby tylko podkręcić swoje statystyki. W ten sposób stają się influencerami, czyli osobami o realnym wpływie na opinię publiczną, a im więcej osób ich obserwuje, tym silniejsi się czują i zaczynają się „bawić” w politykę. Przekonują ludzi, żeby nie nosić maseczek, by w ten sposób bojkotować działania rządu. Walka z takimi informacjami nie jest łatwa, co widzimy jak na dłoni w serwisie #FakeHunter. Gdy obalamy nieprawdziwą informację, powołujemy się na liczne opinie ekspertów, WHO, lekarzy epidemiologów, ministra zdrowia, GIS. Ale z drugiej strony pada argument, że to wszystko są idioci i jest mnóstwo innych lekarzy, którzy twierdzą inaczej. Inflencerzy dystrybuujący fake newsy nie uznają autorytetów. Dlatego ludzi należy edukować i promować wiarygodne media w sieci.

Osoby najstarsze, czyli najbardziej narażone, nie korzystają z internetu tak powszechnie. Oni też potrzebują wiarygodnego kanału informacyjnego. Jak skoordynować pracę PAP i mediów publicznych, by powstało medium referencyjne, które będzie walczyło z chaosem informacyjnym? Medium łatwo- i ogólnodostępne, czyli właśnie kanał telewizyjny.

Myślę, że po stronie mediów publicznych nie ma z tym problemu, gorzej jest w przypadku mediów komercyjnych i tu należałoby szukać rozwiązania. PAP dostarcza te same informacje dla wszystkich mediów w Polsce. Wszystko jest kwestią odpowiedzialnej ekspozycji tych informacji. Jednak nie twierdzę, że stworzenie jednej anteny telewizyjnej czy radiowej poświęconej tylko koronawirusowi nie rozwiązałoby problemu. Warto jednak zauważyć, że wszystkie stacje telewizyjne: Polsat, TVN, TVP mają specjalne wydania programów poświęcone tylko koronawirusowi. Zdarza się, że nawet 80 proc. informacji dziennie, które produkuje PAP dotyczy koronawirusa, a liczba ta dochodzi w szczytowych momentach, jak np. w marcu 2020 r. po wybuchu pandemii, do dwóch tysięcy informacji dziennie. Wszyscy koncentrują się na pandemii. Ważna jest odpowiedzialna ekspozycja tych informacji oraz odpowiednie dobieranie ekspertów i komentatorów. Nie twierdzę, że wszyscy powinni mówić jednym głosem, nie na tym polega dobre dziennikarstwo. Ale gdy dochodzi do konfrontacji poglądów, to każda ze stron powinna być merytorycznie przygotowana. Do mediów powinny być zapraszane osoby wiarygodne, solidnie sprawdzone przez przygotowanych do rozmowy dziennikarzy.

Stworzenie nowego kanału wymaga nakładów i czasu. Ale może TVP Info, jako publiczny kanał informacyjny mogłoby zrezygnować z tematów politycznych i wszystkich innych na rzecz informacji tylko o koronawirusie?

Przede wszystkim nie ma czasu i to nie jest pytanie do mnie. Ale równie dobrze można by zaapelować o taką samą zmianę i przekształcenie kanału na koronawirusowy do Polsat News czy TVN 24. Rozumiem, że TVP Info jest stacją publiczną, ale jeżeli jednoczymy się w walce z infodemią, to można apelować, aby wszystkie kanały informacyjne odłożyły inne tematy na bok i walczyły z pandemią Covid-19.

A jak należałoby skoordynować w walce z koronawirusem działania mediów i rządu?

PAP jako agencja państwowa jest w stałym kontakcie z rządem. Z ustawy o Polskiej Agencji Prasowej wynika wprost, że mamy obowiązek informowania o tym, co robi premier, prezydent, rząd, ministrowie. Nie wiem, jak te relacje wyglądają w przypadku innych redakcji, ale w PAP mamy solidny przepływ informacji z działań rządu w walce z dezinformacją – 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Po uruchomieniu przez PAP serwisu koronawirusowego, można powiedzieć, że informacje te trafiają do wszystkich mediów w Polsce na bieżąco.

Czego w trakcie pandemii koronawirusa oczekuje pan od mediów?

Odpowiedzialności za publikowaną informację. Tego oczekuję i o to bardzo proszę.

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami