Ujazdowski: Nie będzie europejskiej rewolucji

Nie widzę przed prezydentem Macronem politycznej przyszłości w dłuższej perspektywie – komentuje dla „Rzeczpospolitej” wydarzenia we Francji Kazimierz Michał Ujazdowski, europoseł i profesor prawa z Uniwersytetu Łódzkiego.

Aktualizacja: 09.12.2018 20:18 Publikacja: 09.12.2018 20:13

Kazimierz Michał Ujazdowski

Kazimierz Michał Ujazdowski

Foto: archiwum prywatne

W kolejny weekend mieszkańcy Francji znów wyszli na ulice. Czy to końcówka protestów tzw. żółtych kamizelek czy dopiero początek?

Jeśli ktokolwiek zakłada iż oburzenie gaśnie, to gruntownie się myli. Nawet jeśli skala protestów nie będzie w kolejnych dniach już tak duża, to z pewnością Francja znalazła się dziś w innym miejscu politycznym i społecznym niż przed żółtymi kamizelkami.

Czy reakcja prezydenta Macrona świadczy o jego dojrzałości politycznej?

Prezydent Francji płaci cenę za rażące błędy jakie popełnił. Po zwycięstwie wyboraczym miał możliwość zjednoczenia Francuzów wokół wielkich celów, miał poparcie dla racjonalnie przeprowadzanych reform. On jednak wybrał najgorszą drogę – model przywódcy paternalistycznego, który tylko z pozoru słucha ludzi. Parokrotnie dopuścił się bezprzykładnej arogancji, także wobec protestujących. Jeśli przeprowadza się twarde reformy, to wszystkie warstwy społeczne powinny dźwigać ich ciężar, a tymczasem we Francji uderzyły one w grupy słabiej uposażone.

Czy to początek końca jego politycznej kariery?

Emmanuel Macron może doraźnie opanować kryzys, absolutnym minimum będzie zmiana premiera, ale nie sądzę, żeby dalej mógł sprawować władzę w dotychczasowym stylu. Nie widzę też przed nim politycznej przyszłości w dłuższej perspektywie. Protesty wywrą głęboki skutek i zmuszą do poważnej zmiany klasy politycznej i w sposobie uprawiania polityki.

Czy z protestów wyłoni się nowy polityczny ruch? Na razie demonstracje uosabiają wspomniane żółte kamizelki, a nie konkretny człowiek.

To jest też walor tego protestu, który skierowany jest przeciwko całej klasie politycznej, także wobec Frontu Narodowego pod przywództwem Marine Le Pen czy skrajnej lewicy Mélenchona. Ale sam fakt, że protesty się odbyły i mogą nawracać, zmusi warstwę polityczną do głębokiej reformy.

Demonstrowano także w Brukseli. Czy to początek ogólnoeuropejskich protestów?

Po pierwsze Bruksela jest miastem frankofońskim, a po drugie protestanci przyjechali tam wyrazić swoje niezadowolenie wobec instytucji europejskich. Niewykluczone, że metoda protestowania będzie powielana, ale każdy kraj europejski ma własne zjawisko ruchów antysystemowych i nie będzie ogólnoeuropejskiej rewolucji żółtych kamizelek.

Cała ta sytuacja to lekcja dla polityków z partii głównego nurtu, którzy dotychczas ponosili odpowiedzialność za oblicze Europy Zachodniej. Te partie muszą przejść głęboką modernizację, żeby być w stanie odpowiedzieć na populizm.

Pojawiają się komentarze, że protesty podsycają rosyjskie służby specjalne m.in. przez internetowe boty.

Ręką rosyjska mogła wspomagać protesty, ale usprawiedliwianie własnych błędów aktywnością Rosjan jest najgorszym podejściem, stanowiącym wymowny dowód zachowawczości elit politycznych, które zamiast zacząć reformę od swoich postaw i nawyków, przypisują wszystko czynnikowi zewnętrznemu. Tym bardziej, że ulicznej rewolucji nie da się wzniecić takimi metodami. To prezydent Macron bawił się zapałkami i sam zapracował na tę sytuację m.in. serią krytycznych wypowiedzi wobec swych obywateli, które wygłaszał poza granicami kraju. Z drugiej strony, zawsze gdy coś się dzieje z niekorzyścią dla Francji i Europy, to Rosjanie z pewnością są aktywni, jak wszędzie tam gdzie możliwa jest destrukcja. Jestem przekonany, że maczali też palce w kampanii negatywnej przeciwko Macronowi w wyborach prezydenckich w 2017 r.

Co takiego jest w narodzie francuskim, że tak często wychodzi na ulice okazywać swe niezadowolenie?

Ich silna kultura protestowania wynika z tego, że są społeczeństwem bardzo aktywnym politycznie i świadomym swych grupowych interesów. We Francji żadna istotna decyzja ekonomiczna nie przejdzie bez reakcji opinii publicznej. Paradoksalnie jednak protesty dowodzą siły państwa. Obywatele mają wielkie oczekiwania, bo wierzą w mocne, etatystyczne państwo. Właściwą odpowiedzią na to zjawisko oraz inne formy populizmów jest modernizacja polityki, a nie okazywanie irytacji.

W kolejny weekend mieszkańcy Francji znów wyszli na ulice. Czy to końcówka protestów tzw. żółtych kamizelek czy dopiero początek?

Jeśli ktokolwiek zakłada iż oburzenie gaśnie, to gruntownie się myli. Nawet jeśli skala protestów nie będzie w kolejnych dniach już tak duża, to z pewnością Francja znalazła się dziś w innym miejscu politycznym i społecznym niż przed żółtymi kamizelkami.

Czy reakcja prezydenta Macrona świadczy o jego dojrzałości politycznej?

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji