W kolejny weekend mieszkańcy Francji znów wyszli na ulice. Czy to końcówka protestów tzw. żółtych kamizelek czy dopiero początek?
Jeśli ktokolwiek zakłada iż oburzenie gaśnie, to gruntownie się myli. Nawet jeśli skala protestów nie będzie w kolejnych dniach już tak duża, to z pewnością Francja znalazła się dziś w innym miejscu politycznym i społecznym niż przed żółtymi kamizelkami.
Czy reakcja prezydenta Macrona świadczy o jego dojrzałości politycznej?
Prezydent Francji płaci cenę za rażące błędy jakie popełnił. Po zwycięstwie wyboraczym miał możliwość zjednoczenia Francuzów wokół wielkich celów, miał poparcie dla racjonalnie przeprowadzanych reform. On jednak wybrał najgorszą drogę – model przywódcy paternalistycznego, który tylko z pozoru słucha ludzi. Parokrotnie dopuścił się bezprzykładnej arogancji, także wobec protestujących. Jeśli przeprowadza się twarde reformy, to wszystkie warstwy społeczne powinny dźwigać ich ciężar, a tymczasem we Francji uderzyły one w grupy słabiej uposażone.
Czy to początek końca jego politycznej kariery?
Emmanuel Macron może doraźnie opanować kryzys, absolutnym minimum będzie zmiana premiera, ale nie sądzę, żeby dalej mógł sprawować władzę w dotychczasowym stylu. Nie widzę też przed nim politycznej przyszłości w dłuższej perspektywie. Protesty wywrą głęboki skutek i zmuszą do poważnej zmiany klasy politycznej i w sposobie uprawiania polityki.
Czy z protestów wyłoni się nowy polityczny ruch? Na razie demonstracje uosabiają wspomniane żółte kamizelki, a nie konkretny człowiek.
To jest też walor tego protestu, który skierowany jest przeciwko całej klasie politycznej, także wobec Frontu Narodowego pod przywództwem Marine Le Pen czy skrajnej lewicy Mélenchona. Ale sam fakt, że protesty się odbyły i mogą nawracać, zmusi warstwę polityczną do głębokiej reformy.
Demonstrowano także w Brukseli. Czy to początek ogólnoeuropejskich protestów?