Rynek telewizorów czeka wzrost cen

Polacy coraz chętniej wybierają większe i bardziej zaawansowane technologicznie, ale też coraz droższe telewizory. Tymczasem z powodu niedoboru surowców i komponentów do produkcji telewizorów, w kolejnych miesiącach roku ekrany mogą zdrożeć – mówi Grzegorz Stanisz, szef działu RTV w Samsung Electronics Polska.

Publikacja: 28.05.2021 16:38

Rynek telewizorów czeka wzrost cen

Jak pandemia wpłynęła na rynek telewizorów w Polsce?

Początek pandemii to był okres ogromnej niepewności. Nikt nie wiedział, co się wydarzy, czy będziemy mieli pracę, czy sklepy będą otwarte. Jednak fakt zamknięcia w domach bardzo pomógł rynkowi telewizorów. Wszystkie technologie, które jako producenci promowaliśmy od lat, nareszcie wybrzmiały w głowach użytkowników: podłączenie telewizora do internetu, możliwości korzystania nie tylko z sygnału telewizyjnego, ale też aplikacji, jak Netflix, Player czy Prime, zanotowały gigantyczny sukces. To bardzo pomogło nam, Polakom, na nowo odkryć urządzenie, które standardowo nazywamy telewizorem, ale które przestało służyć tylko do oglądania telewizji. Jest to ekran, który traktujemy jako narzędzie do rozrywki, który zastępuje nam ekran kinowy w momencie, kiedy kina są zamknięte. Jest to ekran, przy którym ćwiczymy jogę, gdy nie możemy chodzić na kursy, jest to ekran, przed którym – szczęśliwe czy nie – wielu z nas sadza dzieci, kiedy mamy wideokonferencję. Ale mając dostęp do wszystkich aplikacji edukacyjnych i innych bezpiecznych, jeżeli chodzi o rozrywkę dla dzieci, mamy dużo większy komfort w wykorzystaniu tego urządzenia.

Jak to wygląda w liczbach?

Jeżeli porównamy 2020 rok do poprzednich, jest to ok. 2,1 mln sztuk telewizorów sprzedanych Polsce. Podobna liczba wcześniej pojawiła się może w 2016 r. Rok do roku oznacza to wzrost o 4 proc. w wymiarze ilościowym. Ale, co ciekawe, wartościowo, w zależności od tego, jak liczymy, jest to aż 12–15 proc. wzrostu.

Co to oznacza?

Oznacza to, że kupujemy telewizory droższe, lepiej wyposażone i większe. Nie wybieramy już telewizora 50 cali, tylko 65 cali albo właśnie ekrany kinowe o przekątnej 75 czy 85 cali. Pandemia, która przedłuża się także na ten rok, połączona z efektem nadchodzącej zmiany sygnału telewizyjnego sprawia, że liczymy, iż w tym roku, pierwszy raz od wielu, wielu lat, rynek telewizorów Polsce wróci do poziomu ok. 2,2–2,5 mln sztuk. Ale wartościowo będzie to wzrost o kolejne 20–30 proc. Pandemia doprowadziła więc do tego, że nareszcie odkryliśmy prawdziwą wartość telewizora połączonego z Internetem i zaprzyjaźniamy się z nim na nowo, z dużym entuzjazmem i z dużym docenieniem tego, czym może być dla nas w domu to na nowo wymyślone urządzenie.

Mówił pan, że nastąpił wzrost w kategorii telewizorów o dużych ekranach. Jakie jeszcze trendy widać w preferencjach zakupowych Polaków, na co zwracamy uwagę?

Na bardzo wiele aspektów. Ciągle na pewno chcemy, by telewizor był większy, żeby miał dostęp do internetu i żeby był wygodny w obsłudze. Więc aby miał prosty pilot i intuicyjny oraz szybki interfejs użytkownika. To sprawia, że wybieramy telewizory nie podstawowe, a te ze średniej i wyższej półki. Gdy już zdecydujemy się na wybór telewizora, który ma zastępować nam ekran kinowy, zwracamy także uwagę na wysokiej jakości poziomy czerni, kolorów i jasności. Stąd też dużo częściej czytamy recenzje prasowe i wybieramy na przykład technologię Neo QLED i QLED Samsunga, zamiast sięgać tylko po rozwiązania najprostsze, najtańsze, czyli bazowe 55 cali za 2 tys. zł.

To jak wygląda teraz najpopularniejszy przedział cenowy kupowanych telewizorów?

Jeżeli spojrzymy na najnowsze dane i porównamy średnią cenę, za którą kupowaliśmy telewizory w okresie styczeń–kwiecień, to w ubiegłym roku było to 1950–1980 zł, a w tym roku to już 2300 zł. Za tę cenę są to telewizory dużo lepiej wyposażone, dużo większe.

W związku z tym, że dużo czasu spędzamy w domach, coraz więcej osób zwraca też uwagę na możliwość podłączenia telewizora do internetu, lecz nie tylko pod kątem korzystania z aplikacji filmowych, ale również ekosystemu domowego, jak element Internetu rzeczy. Widzimy, że w Polsce prawie milion osób skorzystało już w telefonach z aplikacji Samsung SmartThings i bardzo dużo osób wykorzystuje telefon jako urządzenie do kontroli całego domowego ekosystemu, także telewizora. Z poziomu telefonu możemy nie tylko włączyć i wyłączyć telewizor, ale też wejść w jego ustawienia, i to nawet, gdy jesteśmy poza domem, czyli np. wyłączyć telewizję dziecku, jeżeli miało już jej nie oglądać. Ale to też pokazuje, że po raz kolejny dużo bardziej świadomie podchodzimy do wykorzystania rozwiązań technologicznych, zdajemy sobie sprawę, że może być przy tym wygodniej, przyjemniej i bardziej ekologicznie.

A jak producenci podchodzą do zmieniającego się sposobu korzystania przez nas z telewizorów?

Najkrócej mówiąc - staramy się nadążyć z produkcją! To jest największym wyzwaniem. W szczególności, jeśli popatrzymy na rynek telewizorów w Europie, który dotąd obejmować tzw. replacement, czyli wymianę starego telewizora na nowy, a każdy musiał być większy i nowocześniejszy. Teraz motywem kupna telewizora jest świadomy wybór nowego urządzenia, które ma się nam inaczej wpasować czy w styl domu, czy w styl korzystania z technologii. My, jako bez wątpienia lider – firma, która od 15 lat sprzedaje blisko co trzeci telewizor w Polsce i na pewno nie mniej niż co czwarty telewizor na świecie – bardzo uważnie śledzimy trendy. I oprócz tego, że oferujemy telewizory większe, z ładniejszymi kolorami i lepiej zaprojektowane, z np. zminimalizowanymi ramkami wokół ekranu, mamy także całą masę innych, innowacyjnych rozwiązań technologicznych.

Bardzo dobrym przykładem jest kamera przydatna w wideokonferencjach, ale która niejako zastępuje także nasz kontakt z rodziną. Dzięki niej możemy spotkać się z rodziną z innej części Polski i godzinami rozmawiać tak, jak byśmy siedzieli koło siebie. W czasach pandemii bardzo wiele osób to wykorzystało i doceniło. W tym roku mamy także rozwiązanie Google Duo, czyli aplikację do rozmów wideo. Oferujemy też możliwość korzystania z telewizora przy pracy zdalnej, podłączenia telewizora do systemu Windows, do komputera stojącego w innym pokoju. Czyli siedzimy w salonie z bezprzewodową klawiaturą, a na ekranie naszego 55-, 65- czy 75-calowego telewizora wyświetlamy desktop swojego komputera, korzystamy z wideokonferencji – bo przecież mamy wspomnianą kamerę – ale też mamy dostęp do wszystkich dokumentów. To pokazuje, jak można wygodnie pracować z sofy.

Kolejny obszar związany jest z gamingiem, czyli branżą, która eksplodowała nie tylko w przypadku telewizorów, lecz całej branży rozrywki domowej. Nowe telewizory jeszcze lepiej odpowiadają możliwościom konsol: wiele telewizorów sprzedawanych w Polsce dysponuje rozdzielczością 4K, ale też i 8K, mają bardzo niski input lag i wiele innych specjalnych funkcji dla graczy. Idąc dalej, mamy łącze HDMI 2.1, które jest całkowicie nowym standardem podłączania urządzeń gamingowych dla szybszego, sprawniejszego, bardziej bezproblemowego przesyłania obrazu.

Wspominał pan o skoku zainteresowania telewizorami, a mówi się o brakach chipów w różnych branżach. Czy będzie to miało wpływ na rynek telewizorów, ich ceny i dostępność?

Oczywiście, że tak. Clue wyzwania polega na tym, że to nie my, jako producenci telewizorów, mamy ograniczenia w masowej produkcji, tylko dostawcy komponentów, producenci czipsetów, paneli, plastiku czy stali, z których są robione obudowy, nie spodziewali się tak dramatycznego wzrostu zapotrzebowania. W Polsce mamy możliwość zrealizowania ok. 70 proc. zamówień. Nasi partnerzy handlowi mają dużo „krótsze” zapasy magazynowe produktów, co sprawia, że ilość promocji cenowych, także z wartością dodaną, dramatycznie się kurczy. W marcu podczas lockdownu nastąpił tak duży skok zainteresowania telewizorami, że nie byliśmy na to gotowi. W II kw. także spodziewamy się bardzo mocnych rozrostów, o 20–30 proc. rok do roku. Jeśli tak się stanie, wzrost w II kw. w odniesieniu do wartości sprzedaży będzie największy od co najmniej pięciu lat.

A ponieważ nasze fabryki nie są w stanie kupić komponentów do produkcji, więc ceny pójdą w górę. Wydaje mi się, że na przełomie II i III kwartału zauważymy zmniejszanie ilości promocji i prawdopodobnie zwiększanie cen. Możliwe, że osoby, które teraz rozważają zakup telewizora, rozpatrując wyższy segment cenowy, powyżej 4–5 tys. zł, mogą tego nie zauważyć, ale osoby, które szukały telewizorów albo mniejszych, albo bardziej dostępnych cenowo, odczują zmianę. Przy droższym telewizorze to np. tylko 200 zł, ale przy telewizorze za 2 czy 2,2 tys. zł to jest już 10 proc. ceny.

Mamy nadzieję, że ta zmiana ceny nie będzie wyższa. Ale dane mówią same za siebie: koszt paneli to więcej o 20–30 proc. Do tego dochodzą koszty logistyczne, dramatycznie poszły w górę koszty frachtu. A trzeba także pamiętać o zmniejszonych mocach produkcyjnych fabryk telewizorów, co ciągle jest spowodowane zachorowaniami na Covid-19. W efekcie na rynek dostarczany jest co drugi telewizor, który moglibyśmy sprzedać. Zatem nasi partnerzy handlowi wolą zaoferować produkt w cenie wyższej temu klientowi, który jest w stanie ją zapłacić.

Czy ta sytuacja nie wyhamuje wprowadzania nowych technologii?

Szczęśliwie nie, ze względu na to, że cykl wdrażania nowych technologii i rozwiązań wynosi między 12 a 16 miesięcy. Więc oczywiście nie wiem, co jako Samsung czy jako branża zaoferujemy w przyszłym roku, ale w tym roku technologie są stabilne, linie produkcyjne przygotowane, tylko nie nadążają z zaspokojeniem zapotrzebowania z powodu niedoborów komponentów.

Nie spodziewam się, żeby technologia jako taka i jej adaptacja ucierpiała. A to dlatego, że poprzedni rok nauczył nas, że warto wydać więcej na technologię, że rozrywka w domu, przed ekranem telewizora jest świetną rzeczą. Brak bloków reklamowych, co oferuje wielu nadawców, oznacza atrakcyjne spędzenie czasu z rodziną, ze znajomymi przed dużym ekranem w sposób przyjemny i wartościowy. Więc nie spodziewam się, żebyśmy jako Polacy kupowali mniej telewizorów. Może rzeczywiście będziemy je kupować drożej niż się spodziewaliśmy, i o nieco innych parametrach, niż myśleliśmy wcześniej.


Wróćmy do wspomnianego na początku rozmowy wejścia w połowie przyszłego roku nowego standardu nadawania naziemnej telewizji cyfrowej. Jak Samsung się do tego szykuje? Spodziewacie się skoku zapotrzebowania na telewizory działające w DVB-T2?

Jaka będzie skala zmian? Przyjmujemy prostą kalkulację: w Polsce mamy ok. 14 mln gospodarstw domowych. Telewizor z możliwością obsługi standardu DVB-T2 może mieć ok. 75 proc. A z tego wynika, że prawdopodobnie prawie 4 mln gospodarstw takiego telewizora nie ma. Wierząc statystykom, z tej liczby tylko 30 proc. osób używa na co dzień z sygnału DVB-T. Wiele osób korzysta choćby z satelity czy ma dostawcę kablowego. Pozostaje więc ok. 1-1,5 mln osób. Liczymy, że zapewne duża część z nich będzie rozważała zakup dekodera cyfrowego, a nie nowego telewizora. Ale nasze doświadczenia z roku 2012, kiedy przeskakiwaliśmy z sygnału analogowego na cyfrowy pokazują, że nawet te osoby, które w pierwszym momencie kupiły dekoder cyfrowy, były tzw. drugą falą osób, które wracały do sklepu. Dlaczego? Bo sąsiad kupił nowy telewizor, zobaczyłem, jak on wygląda, no i teraz trochę wstyd mieć kolejny dekoder i pilot przy starym telewizorze z małym ekranem i z szerokimi ramkami. Spodziewam się, że teraz będzie podobnie: mam 32 czy 40 cali, a sąsiad kupił nową 55- tkę czy 65-tkę. Co więcej, jeśli ktoś kupił już sobie przystawkę, która ma na przykład w opisie 4K, a telewizor jest HD, to obraz nadal będzie jakości HD, a nie 4K. A telewizja, także publiczna, już nadaje programy w 4K. Choćby całe Euro w telewizji publicznej będzie nadawane w jakości 4K. Podobna sytuacja jest z jakością obrazu w nowych konsolach do gier. To zupełnie inne doświadczenie i takie osoby z pełną świadomością sięgną po nowe urządzenia.

Materiał powstał we współpracy z Samsung

Jak pandemia wpłynęła na rynek telewizorów w Polsce?

Początek pandemii to był okres ogromnej niepewności. Nikt nie wiedział, co się wydarzy, czy będziemy mieli pracę, czy sklepy będą otwarte. Jednak fakt zamknięcia w domach bardzo pomógł rynkowi telewizorów. Wszystkie technologie, które jako producenci promowaliśmy od lat, nareszcie wybrzmiały w głowach użytkowników: podłączenie telewizora do internetu, możliwości korzystania nie tylko z sygnału telewizyjnego, ale też aplikacji, jak Netflix, Player czy Prime, zanotowały gigantyczny sukces. To bardzo pomogło nam, Polakom, na nowo odkryć urządzenie, które standardowo nazywamy telewizorem, ale które przestało służyć tylko do oglądania telewizji. Jest to ekran, który traktujemy jako narzędzie do rozrywki, który zastępuje nam ekran kinowy w momencie, kiedy kina są zamknięte. Jest to ekran, przy którym ćwiczymy jogę, gdy nie możemy chodzić na kursy, jest to ekran, przed którym – szczęśliwe czy nie – wielu z nas sadza dzieci, kiedy mamy wideokonferencję. Ale mając dostęp do wszystkich aplikacji edukacyjnych i innych bezpiecznych, jeżeli chodzi o rozrywkę dla dzieci, mamy dużo większy komfort w wykorzystaniu tego urządzenia.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację