– Dwoje wysoko postawionych urzędników mających bezpośredni dostęp do niejawnych informacji twierdzi, że według nowych danych Putin osobiście decydował, w jaki sposób upubliczniać dokumenty zhakowane z serwerów Partii Demokratycznej. Te nowe informacje pochodzą ze źródeł dyplomatycznych i od szpiegów pracujących dla amerykańskich sojuszników – poinformowała amerykańska telewizja NBC.
Wcześniej amerykańskie służby jedynie sugerowały w oparciu o „znajomość rosyjskiego systemu rządzenia", że „jedynie przedstawiciele najwyższych władz mogli zaaprobować takie działania". Teraz powołują się na „szpiegów sojuszników".
Rozmówcy telewizji sądzą, że początkowym celem rosyjskiego ataku była osobista zemsta na demokratycznej kandydatce Hillary Clinton, która jako sekretarz stanu bardzo dała się we znaki rosyjskiemu przywódcy. – Zwykła wendeta przekształciła się w próbę dokonania rozłamu wśród kluczowych sojuszników USA poprzez pokazanie korupcji w amerykańskiej polityce i stworzenie wrażenia, że Waszyngton nie jest już wiarygodnym liderem – powiedzieli.
7 października Biały Dom wprost oskarżył Rosję o hakerską ingerencję w wybory. W zeszłym tygodniu zaś „Washington Post" ujawnił, że CIA stworzyło raport, w którym agencja stwierdziła wprost, iż celem rosyjskich działań było umożliwienie zwycięstwa Donaldowi Trumpowi. A „osoby związane z rosyjskimi władzami" przekazywały dane zdobyte z serwerów Partii Demokratycznej do WikiLeaks.
– Śmieszna bzdura – powiedział o informacjach NBC rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.