Platforma Obywatelska wraz z sojusznikami przedstawiła program dla samorządów, a Prawo i Sprawiedliwość kontynuuje objazd po Polsce z programem ogłoszonym tydzień wcześniej. I PiS, i PO podkreślają, że będzie to wielki sprawdzian polityczny. Mało tego, obie partie są zgodne – choć z całkiem różnych powodów – że to mogą być najważniejsze wybory po 1989 roku. Takie upartyjnienie to jednak nie najlepsza wiadomość dla samych samorządów.

Sztabowcy PiS mogą być zadowoleni – twarzą kampanii jest Mateusz Morawiecki, który ma otwierać tę partię na centrum, co ważne jest w dużych miastach i bitwie o sejmiki. Premiera wspiera Jarosław Kaczyński, mobilizując bardziej radykalny elektorat. Ale nawet prezes PiS zaczął narzekać na zbyt mocny konflikt polityczny w Polsce i przebąkiwać coś o zasypywaniu podziałów.

Powody do zadowolenia może mieć też Grzegorz Schetyna. W weekend przedstawił wyborcom opozycji nie tylko program, ale też swoją drużynę, do której – po Nowoczesnej mającej kusić liberałów – dołączyła na zachętę dla lewicy Barbara Nowacka. Po raz pierwszy od dawna Schetyna przestał się odnosić wyłącznie do partii rządzącej (choć na konwencji nie zabrakło rytualnej krytyki PiS), ale zaczął rysować obraz Polski, jaką chciałby współtworzyć ze swoim obozem politycznym. Przewodniczący Platformy pokazał się też jako przywódca, który mimo swej dominującej roli w opozycji potrafi zawiązywać koalicje z różnymi środowiskami, by iść do wyborów możliwie najszerszym frontem.

Mimo to część wyborców opozycji może mieć dylemat. Jeszcze niedawno Schetyna chciał wzmacniać konserwatywne skrzydło. Dziś bierze na pokład Koalicji Obywatelskiej Barbarę Nowacką, która firmowała radykalną ustawę proaborcyjną zakładającą wysyłanie przeciwników przerywania ciąży nawet do więzienia za organizowanie wystaw w obronie życia nienarodzonego czy przekonywanie kobiet, które chcą dokonać aborcji, do zmiany zdania. Pytanie, czy zamiast przyciągać i konserwatywne centrum, i wyborcę lewicowego, nie zrazi do siebie obu tych skrzydeł.