W stolicy kandydaci Platformy i PiS rozpoczęli w czwartek swoje wyborcze maratony - Jaki 36-godzinny, a Trzaskowski 24-godzinny.
Jeden jeździ autobusem "ogórkiem", drugi - pojazdem elektrycznym. Ale nie o autobusy już w tej kampanii chodzi, tylko o mobilizację. Czy powtórzy się fala mobilizacyjna anty-PiS z 2007 roku? Jeśli tak, najbliższe tygodnie w polityce mogą być bardzo ciekawe.
Najlepszym odbiciem tego co się dzieje jest właśnie sytuacja w stolicy. Kampania totalna w Warszawie kończy się korzystnymi dla Trzaskowskiego sondażami. Wiele w ocenie tego, co dzieje się w kampanijnych zmaganiach zależy właśnie od sondaży. Dlatego relatywnie duża różnica w najnowszym badaniu Kantar dla TVN sprawia, że w oczach mediów to Trzaskowski ma przewagę na ostatnim etapie.
Dziś też sporo energii było widać na konwencji PO i Nowoczesnej na Foksal. Rafał Trzaskowski - który teraz być może w większym niż Grzegorz Schetyna stopniu dźwiga ciężar całej kampanii Koalicji Obywatelskiej, ze względu na gigantyczne emocje i zainteresowanie mediów - mówił, że nie ma lepszej formy protestu wobec polityki PiS niż głosowanie. Jego przemówienie w 100 procentach było poświęcone przekonywaniu, że stawka tych wyborów jest dużo większa niż tylko prezydentura stolicy.
Platforma Obywatelska mówi to od kilku tygodni. Ale w pewnej chwili przekaz Koalicji Obywatelskiej "chwycił". Być może punktem zwrotnym w mobilizacji wyborców PO była historia Hanny Zdanowskiej i opinie wygłaszane przez polityków PiS, którzy twierdzili, że nawet w przypadku zwycięstwa nie obejmie urzędu?