W czwartek Jarosław Gowin i politycy jego partii oficjalnie zapowiedzieli, że rozpoczynają konsultacje nad projektem zmiany konstytucji, który ma przedłużyć kadencję prezydenta o dwa lata. To ma być wyjście z wyborczego klinczu. Projekt trafił do Sejmu 6 kwietnia, został już skierowany do I czytania. Aby zmiana weszła w życie – poza poparciem 307 posłów, czyli także opozycji, potrzebna jest jeszcze zmiana regulaminu Sejmu, która skróci czas między I a II czytaniem, wynoszący obecnie 14 dni. Liczy się każda godzina, by zmiana konstytucji mogła zostać podpisana przez prezydenta przed 10 maja.
Ryzykowne dyskusje
Nieoficjalnie można usłyszeć, że te kuluarowe konsultacje wstępne już trwają i będą kontynuowane w przyszłym tygodniu. – Widać, że i my, i opozycja twierdzimy, że wybory 10 maja są złym pomysłem, są mało realne. Cel więc jest wspólny. Pozostaje ustalić, jak do doprowadzić do jego realizacji – mówi nam ważny polityk Porozumienia. I zwraca uwagę na słowa Rafała Trzaskowskiego, które padły w czwartek na antenie Radia ZET: „Jarosław Gowin jest jednym z niewielu polityków tamtej strony sceny politycznej, który przynajmniej miał odwagę powiedzieć, że wybory 10 maja się nie mogą odbyć. I za to na pewno należy mu się uznanie" – powiedział Trzaskowski. Prezydent Warszawy jednoznacznie jednak stwierdził, że wchodzenie z Jarosławem Kaczyńskim w dyskusje o konstytucji jest niesłychanie ryzykowne i stąd wynika negatywne stanowisko PO. To jednoznaczne stanowisko powtarzają obecnie wszyscy politycy KO.
Politycy PO mówią niemal od początku kryzysu, że wybory 10 maja nie mogą się odbyć, wybory korespondencyjne będą farsą, a PiS powinno wprowadzić stan klęski żywiołowej i odsunąć je w czasie.
Przeciwko zmianie konstytucji jest też Lewica, negatywnie wypowiada się o tym pomyśle również Konfederacja.
Ludowcy nie chcą zmiany w konstytucji, którą zaproponował Gowin – w wersji siedmioletniej kadencji – ale jak zapowiedział w czwartek lider PSL-Koalicji Polskiej, „nie można odrzucić wyciągniętej ręki Gowina. Kosiniak-Kamysz już wcześniej zapowiedział, że jest gotowy uznać dłuższą o rok kadencję prezydenta Andrzeja Dudy, jeśli do takiej sytuacji dojdzie.