Kurdyjskie milicje kontrolujące region, w którym znajduje się miasto, wycofały się i pozwoliły armii Baszara el-Asada zająć Manbidż. Odwrót Kurdów ma związek z zapowiedzianą przez Turcję ofensywą przeciwko siłom kurdyjskim (chodzi o opozycyjne wobec reżimu Asada Syryjskie Siły Demokratyczne - SDF, złożone m.in. z kurdyjskich Powszechnych Jednostek Ochrony - YPG).

Turcja uważa YPG za przedłużenie nielegalnej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PPK), uznawanej przez Ankarę za organizację terrorystyczną.

Do ofensywy Turków przeciw Kurdom ma dojść w ciągu ok. miesiąca, po wycofaniu się z Syrii żołnierzy USA. Wycofanie amerykańskiego kontyngentu z Syrii (liczył ok. 2 tysiące żołnierzy) zapowiedział w ubiegłym tygodniu Donald Trump.

Jak pisze BBC Kurdowie, którzy obawiają się tureckiej ofensywy, wpuścili armię Asada do Manbidżu licząc na to, że uchroni ich to przed turecką ofensywą w rejonie tego miasta o strategicznym znaczeniu. Sojusznikami armii Asada są Iran i Rosja.

Kurdowie ze wsparciem USA wyzwolili Manbidż spod władzy Daesh w 2016 roku.