Magazyn "The Atlantic" zauważa, że Daesh to Związek Radziecki naszych czasów. Walka z terroryzmem może nabrać kształtów Zimnej Wojny XXI wieku. Podobnie jak z pięcioma fazami przyjmowania do wiadomości trudnych diagnoz opisanymi przez dr Elisabeth Kübler-Ross, być może i w przypadku podejścia do ekstremizmu trzeba będzie przejść każdy po kolei.
Zaprzeczenie obserwowaliśmy przed 11 września 2001 roku, gniew przyszedł od ataku na WTC. Targowanie się (mimo iż rzekomo z terrorystami negocjować nie wypada) stanowił czaś interwencji w Iraku, Afganistanie i szeroko rozumianej wojny z terrorem. Depresja panuje na ogromną skalę od 13 listopada, czyli od ataków w Paryżu. Czas zatem na akceptację, która tak czy inaczej jest nam pisana.

Nie chodzi w niej o to, by ekstremizm i jego środki działania polubić albo zaadaptować. Może warto skorzystać z porównania historycznego i zastosować wobec Daesh takie same metody, jakimi Amerykanie chcieli doprowadzić do ruiny komunistów. Strategia miała jeden wspólny mianownik - powstrzymywanie. Można było prowadzić wyścig zbrojeń, straszyć się głowicami nuklearnymi, coraz groźniejszymi maszynami wojennymi, jednak i tak nie dochodziło do bezpośredniego starcia. Wojny w Korei, Wietnamie, interwencje USA w politykę pozostałych kontynentów mające na celu powstrzymanie przechodzenia na czerwoną stronę mocy trwały, wyniszczały duszę obywateli, nakręcały gospodarkę, a w tle wciąż istniała nadzieja podstawowa. Zgodnie z nią Moskwa miała w pewnym momencie przekroczyć granicę sensowności, budżetów i cierpliwości własnych poddanych. Któregoś pięknego dnia ZSRR miał po prostu załamać się pod ciężarem własnej struktury.
Autorem przywoływanej dziś koncepcji był George Kennan, amerykański dyplomata, znawca Rosji sowieckiej. Niedługo po zakończeniu wojny stworzył tzw. długi telegram, w którym opisał strategię opartą na cierpliwości. Lata 1946-47 ugruntowały jego pozycję w Waszyngtonie dzięki kolejnemu tekstowi tym razem opublikowanemu w magazynie "Foreign Affairs" pod pseudonimem X. Kennan dał swojemu krajowi narzędzie do opisania Zimnej Wojny, następnie popadł w niełaskę kolejnych ekip.

Być może na terrorystów metoda jest podobna jak na Sowietów. Bezpośrednie zaangażowanie militarne zadziała zbyt wyniszczająco i nakręci tylko dalszą spiralę nienawiści. Segregowanie muzułmanów i odmawianie im prawa wjazdu czy nie przyjmowanie migrantów rodem z populistycznych wystąpień pokroju francuskiego Frontu Narodowego czy Donalda Trumpa upośledzą resztę świata i nie pozwolą zrozumieć, że islamski ekstremizm najbardziej szkodzi samym muzułmanom. Przeciwnika trzeba w końcu dobrze poznać, by zrozumieć naturę jego działania.