Imaginuj sobie, że Adamowi, który zarządza tu bankiem centralnym, podrzucono dwa jabłka. I nie zrobiła tego jak u zarania dziejów Ewa, lecz ON. Ale nie są to jabłka zwyczajne. Tym razem Adam skusił się na dwa, dość pretensjonalne, takie trochę barokowe, aniołki. Choć nie, nie wolno mi użyć tego określenia, bo obraziłbym swoje środowisko. Pozostanę zatem przy stwierdzeniu, że są to „dwórki". Tak, ta charakterystyka, wymyślona wprawdzie przez ludzi niezbyt przyjaznych prawym i sprawiedliwym, będzie właściwsza. Adam chadza z owymi „dwórkami" tu i tam. Są przy nim niemal cały czas. A on ponoć sporo im za to płaci. I to właśnie budzi największe kontrowersje, bo Adam zaparł się i nie chce powiedzieć, ile. Ukrywa to, wciska pod dywan i atakuje. Twierdzi, że to źli ludzie szukają dziury w całym. On zaś jest czysty jak łza i nie ma sobie nic do zarzucenia.