Od dziesięciu lat mieszkańcy gmin mają prawo przedstawiania swoich projektów uchwał, np. w sprawie zniżek dla seniorów czy parkowania. I choć wiedzą lepiej od urzędników, czego potrzebują, to z inicjatywy uchwałodawczej mogą skorzystać nieliczni. Najpierw bowiem władze muszą wpisać ją do statutu gminy. A zrobiło tak jedynie 25 proc. gmin.
Bój o prawo
Zanim władze gminy czy powiatu zdecydują się na uchwalenie inicjatywy uchwałodawczej, mija kilka lat. Tak było np. w gminie Korfantów na Opolszczyźnie.
– Nasze starania o wprowadzenie inicjatywy do statutu gminy napotkały początkowo opór władz samorządowych. Słyszeliśmy „nie", bo przecież można zgłosić projekt uchwały radnemu. Pojawiały się też obawy, że nagle ludzie przygotują nie wiadomo ile projektów – mówi Ryszard Nowak z Fundacji Przyszłość i Rozwój w Korfantowie, która znalazła się w finale tegorocznego konkursu „Super Samorząd", organizowanego przez Fundację im. Stefana Batorego.
W końcu fundacja zgłosiła petycję, pod którą podpisało się 107 mieszkańców. To zmusiło radę do podjęcia uchwały i wpisania inicjatywy uchwałodawczej do statutu gminy.
Inicjatywa uchwałodawcza nie należy do powszechnych narzędzi bezpośredniej demokracji. Istnieje w ok. 25 proc. gmin i kilkunastu powiatach. To presja społeczna sprawiła, że w ogóle się pojawiła, ponieważ od początku istniały wątpliwości, czy jest zgodna z prawem. Wojewoda orzekał o jej niezgodności z prawem, a sądy podtrzymywały jego opinię. Negatywne stanowisko zajął np. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu (wyrok z 3 kwietnia 2006 r., sygn. III SA/Wr 584/05). Stwierdził, że brak w ustawie o samorządzie gminnym regulacji odnoszących się do przyznania mieszkańcom prawa do wnoszenia pod obrady rady projektów uchwał ocenić należy jako wybór ustawodawcy. Jego milczenie należy interpretować jako brak zgody na taką formę sprawowania władzy przez mieszkańców gminy.