Krasnodębski: PiS chce skonsumować związek z Niemcami

Ratując kandydaturę Ursuli von der Leyen, Polska pokazała, że jest poważnym partnerem. Berlin musi wyciągnąć z tego wnioski – uważa eurodeputowany PiS, prof. Zdzisław Krasnodębski.

Aktualizacja: 18.07.2019 06:15 Publikacja: 17.07.2019 18:32

Głosowanie na wiceprzewodniczących europarlamentu. Głos oddaje Zdzisław Krasnodębski

Głosowanie na wiceprzewodniczących europarlamentu. Głos oddaje Zdzisław Krasnodębski

Foto: European Union 2019 - Source : EP/ Michel CHRISTEN

Bez PiS Ursula von der Leyen nie byłaby przewodniczącą Komisji Europejskiej. Co zdecydowało o poparciu polskiej partii rządzącej dla tej kandydatury?

Niemal do samego momentu głosowania prowadziliśmy w tej sprawie gorącą dyskusję. Decyzja została podjęta na najwyższym szczeblu, przez prezesa Kaczyńskiego, premiera Morawieckiego. Wskazanie było jasne: mieliśmy głosować za von der Leyen. W naszej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów podobnie postąpiły ugrupowania, które – jak torysi – są u władzy. Uznały, że muszą przede wszystkim uwzględnić decyzje, jakie zostały podjęte w Radzie UE przez przywódców państw, a więc także przez premiera Morawickiego. To zresztą dotyczyło też innych frakcji: nawet w Europejskiej Partii Ludowej (EPP), z której wywodzi się była niemiecka minister obrony, deputowani z ugrupowań, które są w opozycji, byli wobec tej kandydatury o wiele bardziej sceptyczni. Wystąpienie von der Leyen przed głosowaniem zawiodło nas, nie podjęła wielu ważnych dla nas punktów – takich jak przełamanie podziałów w Europie czy wzmocnienie flanki wschodniej NATO. Ale znowu wzięliśmy pod uwagę przede wszystkim doświadczenia tych eurodeputowanych PiS, którzy niedawno byli w rządzie i wskazywali na dobrą współpracę z niemieckimi władzami, w tym z von der Leyen. Jednocześnie w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego mieliśmy bardzo dobrą współpracę z ugrupowaniami, które są od nas bliżej centrum, przede wszystkim CDU/CSU, i mamy nadzieję, że teraz ta współpraca jeszcze bardziej się umocni. Jednym słowem: w PiS zwyciężył polityczny realizm, poczucie, że polska racja stanu wymaga szukania kompromisu w Unii.

Szukając poparcia PiS, kanclerz Merkel zadzwoniła do premiera Morawieckiego, sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak spotkał się z prezesem Kaczyńskim. Jak Niemcy zamierzają się odwdzięczyć?

Nie wszystko można w tej chwili powiedzieć, ale tak intensywne konsultacje pokazują, jak bardzo Niemcom zależało na naszych głosach. Okazało się, że kluczowym momencie można na nas liczyć, a na inne ugrupowania, przede wszystkim lewicowe, niekoniecznie. To ostatecznie pokazuje, że teza opozycji o izolacji Polski w Unii nie ma żadnych podstaw. Potencjał współpracy PiS z CDU jest ogromny, podobnie jak z innym partiami konserwatywnymi zachodniej Europy – jak choćby francuscy Republikanie.

Polska otrzyma w zamian ważną tekę w Komisji Europejskiej?

Mamy takie sygnały. Polska jest zainteresowana kluczowymi tekami gospodarczymi, jak rolnictwo, wspólny rynek, energia czy handel zagraniczny. Mamy znakomicie przygotowanych specjalistów, którzy – mamy nadzieję – nie spotkają się z ideologicznym sprzeciwem Parlamentu Europejskim: Konrada Szymańskiego, Jerzego Kwiecińskiego czy Jadwigę Emilewicz. Ale pozostajemy ostrożni, bo choć w prywatnych rozmowach chwali się PiS choćby za to, że nie utworzył wspólnej frakcji w europarlamencie z Marine Le Pen, rozróżnia się sytuację w Polsce i na Węgrzech, to w wystąpieniach publicznych najczęściej wraca bezwzględna i niesprawiedliwa krytyka Polski. Nasz związek z kanclerz Merkel, z CDU/CSU, porównałbym więc do nieskonsumowanego małżeństwa. Pozostajemy w wiecznym narzeczeństwie i mam nadzieję, że wreszcie przekształci się ono w trwały związek.

Von der Leyen mogłaby wycofać z Rady UE wniosek z art. 7 o uznanie Polski za kraj łamiący zasady państwa prawa? I wyjść naprzeciw naszym postulatom w sprawie przyszłego budżetu UE?

Polskie postulaty są Niemcom dobrze znane, są stale podnoszone, także w ostatnich rozmowach. Dotyczą również polityki klimatycznej. Ale to nie są jakieś skrajne żądania. Nie mówimy przecież, że praworządność nie jest ważna, że nie należy przeciwdziałać ociepleniu klimatu, że kryzys migracyjny nie ma znaczenia. Czasami wskazujemy jednak, że trzeba rozwiązać te problemy nieco innymi środkami. Chodzi nam więc przede wszystkim o to, aby Polska była traktowana jak poważny partner, z którym podejmuje się negocjacje. To byłby decydujący krok ku normalizacji naszych relacji. Polska ma znakomite wyniki gospodarcze, nikt nie podważa wiarygodności ostatnich wyborów i z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że także jesienią PiS otrzyma demokratyczną legitymizację ze strony Polaków. Jednym słowem: każdy, kto w Niemczech patrzy obiektywnie na Polskę, musi dojść do wniosku, że jesteśmy poważnym partnerem. Niczego więcej nie chcemy.

Gdyby kandydatura von der Leyen przepadła, mógłby wrócić pomysł przejęcia schedy po Jeanie-Claudzie Junckerze przez Fransa Timmermansa?

Nie sądzę. EPP było zdeterminowane umieścić na tym stanowisku swojego kandydata, pojawiały się już nawet nazwiska. Ale zapobiegliśmy bardzo poważnemu kryzysowi w Unii, wielomiesięcznym negocjacjom, które, razem z brexitem, mogłyby doprowadzić do paraliżu Unii. To byłby konflikt między europarlamentem i Radą UE, ale też między rządami państw członkowskich, frakcjami w Strasburgu. Dzięki Polsce tego wszystkiego udało się uniknąć.

Bez PiS Ursula von der Leyen nie byłaby przewodniczącą Komisji Europejskiej. Co zdecydowało o poparciu polskiej partii rządzącej dla tej kandydatury?

Niemal do samego momentu głosowania prowadziliśmy w tej sprawie gorącą dyskusję. Decyzja została podjęta na najwyższym szczeblu, przez prezesa Kaczyńskiego, premiera Morawieckiego. Wskazanie było jasne: mieliśmy głosować za von der Leyen. W naszej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów podobnie postąpiły ugrupowania, które – jak torysi – są u władzy. Uznały, że muszą przede wszystkim uwzględnić decyzje, jakie zostały podjęte w Radzie UE przez przywódców państw, a więc także przez premiera Morawickiego. To zresztą dotyczyło też innych frakcji: nawet w Europejskiej Partii Ludowej (EPP), z której wywodzi się była niemiecka minister obrony, deputowani z ugrupowań, które są w opozycji, byli wobec tej kandydatury o wiele bardziej sceptyczni. Wystąpienie von der Leyen przed głosowaniem zawiodło nas, nie podjęła wielu ważnych dla nas punktów – takich jak przełamanie podziałów w Europie czy wzmocnienie flanki wschodniej NATO. Ale znowu wzięliśmy pod uwagę przede wszystkim doświadczenia tych eurodeputowanych PiS, którzy niedawno byli w rządzie i wskazywali na dobrą współpracę z niemieckimi władzami, w tym z von der Leyen. Jednocześnie w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego mieliśmy bardzo dobrą współpracę z ugrupowaniami, które są od nas bliżej centrum, przede wszystkim CDU/CSU, i mamy nadzieję, że teraz ta współpraca jeszcze bardziej się umocni. Jednym słowem: w PiS zwyciężył polityczny realizm, poczucie, że polska racja stanu wymaga szukania kompromisu w Unii.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782