Dyrektor generalny ds. komunikacji w PE: Bez UE Hiszpania by zbankrutowała

Europejczycy zaczną teraz przeglądać na oczy – uważa Jaume Duch Guillot, dyrektor generalny ds. komunikacji w Parlamencie Europejskim.

Aktualizacja: 08.04.2020 06:23 Publikacja: 07.04.2020 19:17

Dyrektor generalny ds. komunikacji w PE: Bez UE Hiszpania by zbankrutowała

Foto: JACQUEMART

Rzeczpospolita: Ma pan wieloletnie, ogromne doświadczenie w komunikowaniu Unii Europejskiej. Kampania informacyjna i promocyjna przed wyborami do Parlamentu Europejskiego rok temu uważana była powszechnie za wielki sukces. Jak komunikować w czasach kryzysu?

To nie jest normalna komunikacja, bo tym razem mówimy cały czas o kryzysie. Około 90 proc. naszej komunikacji dotyczy walki z koronawirusem i nie tego, co robi sam Parlament, ale tego, co robi cała UE. Wspomniała pani o ostatniej kampanii, więc tu porównanie. Wtedy zdecydowaliśmy, że informujemy i promujemy Unię, a nie jedną instytucję – Parlament. Teraz przyjęliśmy to samo podejście i wszystko, co robimy, czy to w mediach społecznościowych, czy w różnego rodzaju akcjach partnerskich, kręci się wokół Unii, wokół Europy. I jeśli mieszkańcy UE są zawiedzeni, że Unia nie robi tyle, ile by oczekiwali, to wyjaśniamy dlaczego. Czasem jest to po prostu coś, na co nie mamy wpływu i czego nie mamy prawa robić. Czasem wyjaśniamy po prostu, jak działa Unia. Bo Unia to instytucje w Brukseli, które są mniej lub bardziej federalne, mają swój sposób działania i zawsze są tego efekty. Ale Unia to też spotkania przywódców w formie Rady Europejskiej i jeśli tam nawet jedno państwo zgłasza weto, to cała inicjatywa jest zablokowana. Ostatnia Rada Europejska, przeprowadzona w formie wideokonferencji, była dla wielu ludzi rozczarowująca. To jest rola dla nas do komunikowania, że to nie jest efekt Unii. Wręcz przeciwnie. w tym konkretnym wypadku to efekt zbyt małych kompetencji Unii, bo pewne pomysły mogą być zablokowane przez jedno państwo. Trudno to wszystko wytłumaczyć ludziom, którzy teraz martwią się głównie o swoje zdrowie czy wiele innych praktycznych aspektów życia.

Mam wrażenie, że zmieniły się tematy. Przed kryzysem zajmowaliśmy się coraz bardziej wyrafinowanymi sprawami, teraz tak naprawdę wracamy do podstaw Unii. Ludzie nagle widzą, co się dzieje, gdyby zaburzony jest rynek wewnętrzny, gdy przestaje działać strefa Schengen. Jak to wpływa na waszą komunikację?

Rzeczywiście, wracamy do podstaw. Po raz pierwszy od lat w naszej komunikacji używamy sformułowania „rynek wewnętrzny". Po to, żeby uświadomić ludziom, że to dzięki niemu supermarkety pełne są produktów, czy to w Hiszpanii, w Polsce czy w Belgii. Pewne rzeczy, jak choćby swoboda podróżowania, były uważane za oczywiste, dane raz na zawsze. Teraz warto ludziom powiedzieć, że kilkadziesiąt lat temu tak nie było. Wreszcie widzimy, że brakuje nam pewnych podstawowych surowców czy materiałów. I też trzeba ludziom uświadomić, że nikt nigdy w UE nie pomyślał, że może Unia powinna być w pewnych dziedzinach samowystarczalna. Ale wyobraźmy sobie, że teraz nagle naprawdę kompletnie zamykamy granice między państwami członkowskimi, przecież to byłaby katastrofa. To wszystko jest trudne. Udzieliłem kilku wywiadów mediom z Hiszpanii, gdzie sytuacja jest wyjątkowo napięta. I dziennikarze mi tłumaczyli, jak rosną nastroje eurosceptyczne, bo Unia nie dość pomaga. Ale wyobraźmy sobie teraz, że Hiszpania jest poza Unią. Miliony ludzi w domach, tysiące ofiar, cała gospodarka stoi – bez Unii ten kraj by zbankrutował.

Śledzi pan media w całej Europie. Czy widzi pan zmianę w nastrojach? Wydaje się, że ten obraz UE ulega jednak pewnej poprawie, również dzięki temu, że UE teraz po prostu znacznie więcej robi i też pewnie lepiej to komunikuje.

Zmienia się to gdzieś od dziesięciu dni. Wcześniej sytuacja była naprawdę zła, również z powodu tej nieudanej Rady Europejskiej. Faktycznie dojmujący brak masek, informacje o jednym państwie członkowskim blokującym eksport do innego i inne tego typu wiadomości. Interwencja Komisji Europejskiej pomogła rozwiązać te problemy, ale wcześniej w Unii panował chaos. Potrzeba trochę czasu na reakcję. W ciągu tych pierwszych dni Komisja nie miała chyba świadomości skali zagrożenia. Ta pierwsza konferencja prasowa von der Leyen i komisarzy w niewielkim unijnym centrum antykryzysowym to nie była odpowiedź na miarę tego, co już w Europie się działo. To jest też psychologiczne. Jak jest kryzys, to pierwszą reakcją państw członkowskich była ochrona samych siebie, jakby myślały, że tylko je dotknął ten kryzys. Po kilku dniach zrozumiały, że innych też to dotknęło. I że same sobie z tym zagrożeniem nie poradzą. I teraz jesteśmy właśnie w tej drugiej fazie. I jeśli do tego dołożyć fakt, że Komisja jest teraz niesłychanie dynamiczna i od dwóch tygodni ciągle przedstawia nowe propozycje, to znacząco zmienia wizerunek Unii. Ale wciąż mamy prawdziwy problem w komunikacji z obywatelami. Najgorzej jest chyba we Włoszech. Wciąż wielu ludzi tam uważa, że Włochy dostają więcej pomocy od Chin niż od UE, co jest niezgodne z faktami. Próbujesz z tym walczyć i chcesz podeprzeć się obrazkami i ich niestety nie ma. Mnóstwo jest obrazków chińskich samolotów czy kubańskich lekarzy. Tych kubańskich lekarzy widzisz tak często, że myślisz, że ich pewnie jest ze 3 tysiące, podczas gdy naprawdę jest ich 12. Próbujesz znaleźć zdjęcia niemieckich lekarzy czy pacjentów przewożonych do niemieckich i austriackich szpitali i nie znajdujesz, choć przecież to wszystko się dzieje. To jest frustrujące, no ale to jest też dla nas wyzwanie.

Wspomniał pan o dominujących chińskich obrazkach. Ale też Rosja wyolbrzymia swoją pomoc dla Włoch i krytykuje Unię. Tak było zawsze czy teraz ta skala dezinformacji jest większa?

Tak, to jest skoordynowana akcja, której celem jest użycie koronawirusa w celu osłabienia wizerunku Unii. I pokazania innych państw, jak Chiny czy Rosja, jako modelowych. Oczywiście jak przyglądasz się szczegółom, to zaczynasz wątpić w chińskie statystyki o skali epidemii czy nabierać wątpliwości odnośnie do akcji odbierania ludziom praw obywatelskich pod pretekstem epidemii. Nie mówiąc o wielu usterkach w sprzęcie i środkach medycznych wysyłanych przez Chiny do Europy. Może to pozwoli Europejczykom przejrzeć na oczy, a nie myśleć, że Chińczycy są lepiej chronieni przez swój rząd.

Rzeczpospolita: Ma pan wieloletnie, ogromne doświadczenie w komunikowaniu Unii Europejskiej. Kampania informacyjna i promocyjna przed wyborami do Parlamentu Europejskiego rok temu uważana była powszechnie za wielki sukces. Jak komunikować w czasach kryzysu?

To nie jest normalna komunikacja, bo tym razem mówimy cały czas o kryzysie. Około 90 proc. naszej komunikacji dotyczy walki z koronawirusem i nie tego, co robi sam Parlament, ale tego, co robi cała UE. Wspomniała pani o ostatniej kampanii, więc tu porównanie. Wtedy zdecydowaliśmy, że informujemy i promujemy Unię, a nie jedną instytucję – Parlament. Teraz przyjęliśmy to samo podejście i wszystko, co robimy, czy to w mediach społecznościowych, czy w różnego rodzaju akcjach partnerskich, kręci się wokół Unii, wokół Europy. I jeśli mieszkańcy UE są zawiedzeni, że Unia nie robi tyle, ile by oczekiwali, to wyjaśniamy dlaczego. Czasem jest to po prostu coś, na co nie mamy wpływu i czego nie mamy prawa robić. Czasem wyjaśniamy po prostu, jak działa Unia. Bo Unia to instytucje w Brukseli, które są mniej lub bardziej federalne, mają swój sposób działania i zawsze są tego efekty. Ale Unia to też spotkania przywódców w formie Rady Europejskiej i jeśli tam nawet jedno państwo zgłasza weto, to cała inicjatywa jest zablokowana. Ostatnia Rada Europejska, przeprowadzona w formie wideokonferencji, była dla wielu ludzi rozczarowująca. To jest rola dla nas do komunikowania, że to nie jest efekt Unii. Wręcz przeciwnie. w tym konkretnym wypadku to efekt zbyt małych kompetencji Unii, bo pewne pomysły mogą być zablokowane przez jedno państwo. Trudno to wszystko wytłumaczyć ludziom, którzy teraz martwią się głównie o swoje zdrowie czy wiele innych praktycznych aspektów życia.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782