Przed rokiem prezydent Andrzej Duda zaskarżył do Trybunału nowelizację ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Ustawa miała znieść ograniczenie wysokości pobieranych składek (30-krotność przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego). Dziś składki na ZUS płaci się do poziomu 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy. Tak ustalona kwota daje w 2018 r. sumę 133 290 zł. To limit roczny brutto. To co zarobimy do tej kwoty, jest obłożone składkami na ZUS. To co powyżej już nie.
Czytaj także: Pracodawcy protestują przeciwko podniesieniu składek na ZUS
Rząd chciał znieść to ograniczenie już z początkiem tego roku. Likwidacja progu odcięcia miała objąć 350 tys. najlepiej zarabiających pracowników. Budżet miał dostawać dodatkowo 5,4–5,5 mld zł rocznie. W pracach nad ustawą rząd pominął konsultacje ze związkami zawodowymi i pracodawcami. Prezydent ocenił, że pominięcie w konsultacjach strony społecznej naruszyło konstytucyjne zasady państwa prawnego. I odesłał ustawę do Trybunału.
Pracodawcy boją się likwidacji progu odcięcia składek na ZUS, bo oznacza ona z jednej strony obniżkę pensji pracowników z wysokimi płacami, z drugiej wyższe koszty ich zatrudnienia.