Od początku 2018 roku właścicieli pojazdów czekają wyższe sankcje za brak OC; ich wysokość ustalana jest w relacji do minimalnego wynagrodzenia za pracę w Polsce. Maksymalna kara dla auta osobowego to dwukrotność tego wynagrodzenia w danym roku; z kolei dla ciężarówek - trzykrotność. Przy braku polisy tylko przez kilka dni sankcja jest niższa. Gdy przerwa nie przekracza 3 dni - 20 proc., a do 14 dni – 50 proc. pełnej stawki.
Osoby nieubezpieczone muszą się liczyć oprócz kar z dotkliwymi konsekwencjami finansowymi. Jeśli doszło do szkody, muszą oni zwracać odszkodowania, które Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG) wypłacił poszkodowanym w wypadku. Są to tzw. regresy.
Jak podaje UFG, w szybkim tempie rośnie liczba najwyższych regresów: już blisko 400 osób ma do zwrotu kwoty przekraczające średnio po ponad 200 tysięcy złotych, w tym osiem osób obciążonych jest regresami przekraczającymi 1 500 000 złotych.
- Wciąż niska świadomość ubezpieczeniowa Polaków w połączeniu z coraz wyższymi wypłatami za szkody osobowe – powoduje że jazda bez obowiązkowego OC stała się ogromnym zagrożeniem dla finansów sprawcy szkody – mówi Elżbieta Wanat-Połeć, prezes UFG. – Dlatego nawet mimo wzrostu cen za ubezpieczenie OC lepiej – we własnym interesie - wykupić je, niż narażać się na tak wysokie sankcje, jak nieuchronna kara za brak polisy i regres - dodaje.
System wykrywania właścicieli pojazdów, którzy nie wykupili OC jest coraz bardziej szczelny. Do końca listopada UFG wystawił o ponad 25 procent więcej wezwań o zapłacenie kary za brak tej polisy (tj. ponad 76,1 tysiąca wezwań), niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.