Od początku 2021 r., zamawiając przejazd Uberem, Boltem czy zwykłą taksówką, możemy mieć pewność, że przyjedzie po nas oznakowane auto z licencjonowanym kierowcą. To efekt nowelizacji ustawy o transporcie, która zrównuje prawa i obowiązki uczestników tego rynku.
Operatorzy toczyli walkę z czasem, by dostosować się do nowych wymogów. Nie jest tajemnicą, że wielu kierowców nie uzyskało niezbędnej licencji taxi. Co więcej, o uprawnionych do wykonywania tego zawodu ostro walczą wszyscy gracze na tym rynku. – Po stronie podaży nie mamy dużych problemów. Choć wielu kierowców na początku pandemii wyłączyło się, bo spadła liczba zamówień, teraz znowu przyłączają się do naszej platformy. Mimo że wspieraliśmy naszych partnerów i ich kierowców w całym procesie licencjonowania, z końcem września kilkuset z nich utraciło dostęp do platformy, ponieważ nie dostarczyli oni wymaganych licencji taxi – tłumaczy nam Michał Konowrocki, dyrektor zarządzający Uber Poland.
Podobne kłopoty mają i inne firmy z branży. Problemem okazała się też zawarta w przepisach możliwość rozliczania kursów przez aplikację i wirtualny taksometr. Niemal do ostatnich dni 2020 r. na rynku nie było rozwiązań, które dopuściłby Główny Urząd Miar. To dlatego Free Now rekomendował partnerom, by wyposażyli kierowców w tradycyjny kaso-taksometr, jako jedyne pewne rozwiązanie dla taksówkarzy. – Mimo kosztów związanych z zakupem tego urządzenia kierowca zyskuje dodatkową możliwość przyjmowania kursów z postoju – podkreśla Krzysztof Urban, szef Free Now w Polsce.
Uber i Bolt na swoje wirtualne kasy uzyskały już certyfikaty GUM (ta pierwsza firma we współpracy z Elzabem, a druga – Novitusem).
– Zmiany w ustawie wyszły naprzeciw temu, czego oczekiwał rynek, reforma poszła w dobrym kierunku – ocenia Michał Konowrocki.