W piątek popołudniu pod meczet w miejscowości Bir Al-Abed w północnej części Synaju podjechało pięć jeepów z 25-30 bojownikami. Część miała zakryte twarze, przynajmniej jeden trzymał flagę tzw. Państwa Islamskiego. Wszyscy byli uzbrojeni w karabiny maszynowe. Otoczyli meczet i przystąpili do systematycznego zabijania wszystkich, którzy znajdowali się w środku.
- Nikt nie zdołał wydostać się z budynku. Przeżyli tylko ci, którzy znaleźli schronienie pod ciałami zabitych – mówi CNN proszący o zachowanie anonimowości świadek tragedii.
Łącznie w zamachu zginęły 305 osób a 128 zostało rannych.
Meczet należał do sufickiego odłamu Islamu, który przez część wyznawców Allaha jest uważany za heretyczny. Jednak Ahmed El-Tayyeh, wielki imam kairskiej uczelni Al-Azhar i najwyższy autorytet religijny kraju, nazwał zbrodnię „barbarzyńskim atakiem".
Marszałek Sisi ogłosił trzy dni żałoby narodowej. Zapowiedział także, że zniszczy napastników „brutalną siłą". Już w sobotę egipskie myśliwce bombardowały magazyny broni terrorystów.