Żołnierze Asada oraz stowarzyszone z reżimem milicje opanowują sukcesywnie zrujnowanego dzielnice wschodniego Aleppo, miasta będącego jeszcze niedawno pod kontrolą zbrojnej opozycji. Docierające stamtąd relacje są przerażające. Rozstrzeliwania podejrzanych o współpracę z opozycją, trupy na ulicach, eksplozje, bomby, bezkarni zwycięzcy i ich zemsta.
Jak twierdzi Rupert Colville, rzecznik wysokiego komisarza ONZ ds. praw człowieka, dotarły do niego informacje o 82 zabitych, których ciała leżą na ulicach czterech dzielnic. Intensywny ostrzał uniemożliwia mieszkańcom ich pochówek. Są doniesienia o dziesiątkach mężczyzn i chłopców przetrzymywanych przez armię Asada w pobliżu jej pozycji. Tureckie MSZ nie ma złudzeń w sprawie tego, co dzieje się w mieście. – Mamy do czynienia z okrutną odmianą zdziczenia – opisał sytuację Mevlüt Çavusoglu, szef tureckiej dyplomacji. Ranni nie mają szans opuszczenia miasta. Wszelkie próby doprowadzenia do zawieszenia broni spaliły na panewce.
Bez rozejmu
– Można oczywiście uzgodnić dwa, cztery czy nawet siedem dni przerwy w walkach. Ale to już przechodziliśmy. Oznacza to chwile oddechu dla bojowników – tłumaczył szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, którego cytuje rządowa „Rossijskaja Gazieta".
We wtorek we wschodnim Aleppo znajdowało się jeszcze około 100 tys. mieszkańców. Nie wiadomo, ilu pozostało obrońców, lecz ich liczba nigdy nie była większa niż 8–9 tys. Bronili się od czterech lat.
W najbliższych dniach całe Aleppo znajdzie się w rękach sił prezydenta Asada. Losów wojny w tym regionie nie odwrócą już posiłki, które z północno-wschodniej prowincji Idlib przedarły się w ostatnich godzinach do wschodniej części miasta.