Zabicie na początku lipca Cecila, najbardziej znanego lwa Zimbabwe, który dzięki swojej charakterystycznej, ciemnej grzywie objęty był m.in. programem badań uniwersytetu w Oksfordzie, wywołała ostre reakcje na całym świecie. Lew mieszkał na terenie Parku Narodowego Hwange, gdzie był bezpieczny – w rezerwatach obowiązuje zakaz polowań. Kłusownicy wywabili go jednak z parku i zabili, a cierpienie lwa trwało długo: najpierw myśliwy ranił go z kuszy, a dopiero po ok. 40 godzinach dobił z broni palnej. Kłusownik ten - Walter Palmer, dentysta z Minneapolis – chwalił się potem w sieci zdjęciami z martwym zwierzęciem. Za organizację polowania i możliwość zabicia lwa zapłacił ok. 55 tys. dolarów.
Niemcy: 325 trofeów
Władze Zimbabwe w reakcji na ten przypadek zaostrzyły prawo dotyczące polowań oraz zwróciły się do Stanów Zjednoczonych z wnioskiem o ekstradycję Palmera. Pod petycją do Białego Domu z żądaniem wydania dentysty władzom Zimbabwe podpisało się do 1 sierpnia ponad 160 tys. obywateli USA. Tymczasem sam sprawca się ukrywa.
Śmierć lwa Cecila wywołała nową falę dyskusji o polowaniach, szczególnie na zwierzęta chronione. Polowania w Afryce to rozrywka bogatych mieszańców państw zachodnich, którzy za możliwość zabijania egzotycznych zwierząt dużo płacą – jak Palmer. Do grupy tej należą i Niemcy, którzy - wg danych niemieckiego Federalnego Urzędu Ochrony Środowiska - legalnie wwieźli w zeszłym roku do swojego kraju 11 trofeów z lwów, 43 trofea z niedźwiedzi brunatnych, 36 trofeów z lampartów, siedem ze słoni i jedno trofeum z niedźwiedzia polarnego. Razem – jak podaje powołując się na dane Urzędu „Welt am Sonntag" – Niemcy przywieźli z zagranicznych podróży 325 trofeów ze zwierząt, których gatunki są pod ochroną.
Szczątki Cecila nie mogłyby legalnie trafić do Niemiec, bo lew ten został zabity na terenie rezerwatu – podkreśla przedstawiciel Urzędu Dietrich Jelden.
Każdy przypadek sprawdzany
By móc wwieźć szczątki chronionego zwierzęcia do Niemiec, myśliwi potrzebują zgody właśnie Federalnego Urzędu Ochrony Środowiska. – Sprawdzamy każdy taki przypadek. Myśliwy musi mieć dowody na to, kiedy i gdzie zabił zwierzę. Musi przedstawić też potwierdzenie wywozu trofeum, w którym poświadczono, że polowanie było legalne – mówi Jelden.