Dyplomacja ma swój język, gesty, które służą do przekazania w nieformalny sposób politycznego przesłania. W czasie rozpoczynającej się we wtorek wizyty prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera będzie ich całkiem sporo. Mają sygnalizować, że Niemcy liczą na nowe otwarcie z Warszawą.
„Nie mamy czasu do stracenia. Świat za granicami Unii płonie: Ameryka grozi wojną handlową, po zerwaniu przez Donalda Trumpa porozumienia z Iranem przyszłość Bliskiego Wschodu jest niepewna, stosunki z Rosją są napięte. Ale także sama zjednoczna Europa staje wobec poważnych wyzwań. Kanclerz Merkel liczy, że w tej sytuacji wszystkie kraje członkowskie Unii skoncentrują się na wzmocnienu współpracy i Polska jak najszybciej dołączy do Francji i Niemiec aby bronić Unii" – mówią „Rzeczpospolitej" źródła rządowe w Berlinie. Dobre, osobiste stosunki, jakie udało się przez minione trzy lata zbudować między Andrzejem Dudą a obecnym, niemieckim prezydentem mogą w tym pomagać.
Bez reparacji i ustawy o IPN
Choć z Warszawy do Berlina lot trwa mniej, niż godzinę, Steinmeir zostanie na noc nad Wisłą. Na Zamku Królewskim weźmie udział w konferencji poświęconym 100-leciu polskiej niepodległości, podczas którego przypomni, że „w przeszłości byliśmy, jesteśmy i w przyszłości zostaniemy bliskimi partnerami".
Choć prezydent Niemiec złoży kwiaty nie tylko pod Pomnikiem Powstańców Warszawy ale także Bohaterów Getta i odwiedzi Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, Niemcy inaczej niż Amerykanie, Izraelczycy a ostatnio Brytyjczycy, nie zamierzają podnosić tematu nowelizacji ustawy o IPN i sprawy współudziału Polaków w Holokauście. Wychodzą z założenia (co zresztą obiecał szef MSZ Jacek Czaputowicz), że na agendzie dwustronnych rozmów nie stanie sprawa reparacji za Drugą Wojnę Światową. Tym razem historia ma więc pomóc zbliżyć oba kraje.
Taki scenariusz wizyty był już planowany od dawna, zanim 10 kwietnia odsłonięto pomnik ku czci Katastrofy Smoleńskiej na Placu Piłsudskiego. Ale dzięki temu, że nie będzie tym razem składał wieńca na Grobie Nieznanego Żołnierza, niemiecki prezydent uniknie także kłopotliwego dylematu, czy powinien również oddać hołd przed znajdującym się w tym samym miejscu, kontrowersyjnym monumentem.