Zdenerwowany Władimir Putin postanowił zostać w tajdze nad Amurem, by się dowiedzieć, dlaczego start się nie odbył i kiedy w końcu do niego dojdzie.
Budowa Wostocznego, która kosztowała według różnych szacunków od 2,7 do 6 mld dolarów, nie została jeszcze ukończona. Ale przekroczywszy wszelkie terminy, budowlani – poganiani przez Kreml – zgodzili się, by start pierwszej rakiety nastąpił w środę. Odwołano go minutę przed odpaleniem silników rakiety.
– Start się odbędzie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości – powiedział „Rz" Igor Lisow z moskiewskiego miesięcznika „Nowosti Kosmonawtiki". Z okazji startu pierwszej rakiety rządowa agencja Roskosmos zamówiła 1150 medali, z których pierwszych 50 odlano z litego srebra. Ale na razie nie było komu ich wręczać.
Rosyjskie rakiety nośne mają coraz większe kłopoty ze wzniesieniem się w powietrze. W zeszłym tygodniu czterokrotnie odkładano start jednej z nich z kosmodromu w Kourou we Francuskiej Gujanie: bez przerwy coś się w niej psuło. Obecnie inżynierowie zapewniają jednak, że to nie rakieta się zepsuła, lecz nastąpiła awaria w urządzeniach ją obsługujących – czyli należących do kosmodromu.
– Sam kosmodrom jest ukończony jedynie w jednej trzeciej, nie można go na razie porównywać z Bajkonurem – zastrzegł Lisow. Wostocznyj został zbudowany w głębi nadamurskiej tajgi, jedynie 100 kilometrów od granicy z Chinami. Zachodni eksperci przypominają, że w czasach ZSRR znajdowała się tam baza radzieckich rakiet balistycznych. Ale i tak do obsługi obecnych platform startowych trzeba było dobudować ponad 100 kilometrów dróg, drugie tyle linii kolejowych i całe miasteczko dla 25 tys. mieszkańców.