Katalonia puka do drzwi

W Barcelonie powstaje odrębne MSZ, które chce nawiązać kontakty z Warszawą. Hiszpański rząd: to nielegalne.

Aktualizacja: 24.02.2016 19:43 Publikacja: 23.02.2016 17:16

Raul Romeva (czwarty z lewej), „minister spraw zagranicznych”, w dniu zaprzysiężenia regionalnego rz

Raul Romeva (czwarty z lewej), „minister spraw zagranicznych”, w dniu zaprzysiężenia regionalnego rządu Katalonii 14 stycznia

Foto: AFP

Kilka dni temu Raul Romeva, jeden z najbardziej znanych katalońskich działaczy niepodległościowych, wysłał do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza list, w którym przedstawił się jako „minister spraw zagranicznych Katalonii". Prosi o pomoc w „rozwiązaniu wielkich zadań, jakie nam powierzyli w demokratyczny sposób obywatele".

Sformułowanie pozostaje ogólne, ale to pułapka. Jeśli Schulz jako przedstawiciel władz Unii w jakikolwiek sposób podejmie dialog z Romevą, będzie to znaczący krok na drodze do uznania przez społeczność międzynarodową niepodległego państwa katalońskiego.

Dlatego władze Hiszpanii reagują na katalońską ofensywę dyplomatyczną nerwowo. Tym bardziej że taki sam plan, jaki powzięto w stosunku do Schulza, władze Katalonii mają także wobec władz poszczególnych krajów Unii, w tym Polski.

– Trybunał Konstytucyjny Hiszpanii uważa, że powołanie katalońskiego „Ministerstwa Spraw Zagranicznych" jest nielegalne, bo tylko rząd hiszpański ma prawo do prowadzenia polityki międzynarodowej. Dlatego zawiesił na razie na pięć miesięcy działalność tego „ministerstwa" aż do wydania ostatecznego wyroku w tej sprawie. Wszelkie oficjalne kontakty z przedstawicielami tego urzędu są więc nielegalne – mówią źródła w hiszpańskiej ambasadzie w Warszawie.

Adrian Casals, szef „delegacji rządu katalońskiego" w Austrii, nie zamierza się jednak temu wyrokowi poddawać. To właśnie on jest odpowiedzialny za nawiązanie kontaktów z krajami Europy Środkowej, w tym z Polską.

– Moim szefem jest minister spraw zagranicznych Raul Romeva – mówi bez wahania „Rz".

Katalonia podobne „delegacje" do tej w Wiedniu ma w kilku innych miastach świata: Paryżu, Berlinie, Waszyngtonie i Lizbonie.

– Rozważamy przekształcenie naszego biura handlowego w Warszawie w „delegację rządu katalońskiego", bo Polska to jeden z najważniejszych krajów Europy – mówi Casals. Ale zastrzega: – Nie byłaby to ambasada, nie będzie też moim zadaniem przekonać polskie władze do uznania niepodległej Katalonii, bo taka w tej chwili nie istnieje. Chcemy natomiast nawiązać „sympatyczne kontakty", wytłumaczyć Polakom i polskim władzom, że w ostatnich wyborach regionalnych Katalończycy powierzyli władzom w Barcelonie mandat dla budowy niezależnego państwa. 57 proc. mieszkańców Katalonii opowiada się za takim rozwiązaniem. Chcemy jedynie realizować ich wolę.

Pytany, czy ewentualne utworzenie „delegacji rządu Katalonii" w Warszawie wymagałoby aprobaty polskich władz, odpowiada enigmatycznie: – Nigdzie nie podejmujemy działalności, jeśli nie zostaniemy do tego zaproszeni. Ale nie wyobrażam sobie, aby jakiś kraj nie chciał mieć delegacji kraju, którego dochód narodowy jest porównywalny z tym, jaki ma Dania i Finlandia. Za tym idą poważne inwestycje zagraniczne – kusi.

Źródła w hiszpańskiej ambasadzie w Warszawie sprawę stawiają jasno: przedstawiciele polskich władz nie powinni spotykać się z panem Casalsem, bo tylko służby dyplomatyczne Hiszpanii mają prawo reprezentować interesy polityczne całego królestwa, w skład którego wchodzi także Katalonia. Będziemy ostrzegać o możliwości podjęcia takiej inicjatywy przez przedstawicieli katalońskich władz.

Jaka będzie reakcja polskiego MSZ?

Ministerstwo zastanawia się, jaką przyjąć strategię.

– Nie będę komentował tej sprawy – powiedział nam rzecznik MSZ Artur Dmochowski. Przez cztery dni ministerstwo nie odpowiadało także na e-maila „Rz" z zapytaniem, jak zareaguje na inicjatywę Katalończyków.

Katalońskie władze wybrały najlepszy moment, aby „umiędzynarodowić" spór o niepodległość prowincji, bo rząd hiszpański jest sparaliżowany. Od wyborów 20 grudnia nie powiodła się żadna próba utworzenia większościowej koalicji w parlamencie. Po porażce dotychczasowego premiera w tej sprawie, lidera konserwatywnej Partii Ludowej Mariano Rajoya, do porozumienia z populistyczną Podemos próbuje dojść lewicowa PSOE. Jednak to pierwsze ugrupowanie stawia trudny do przyjęcia warunek: przeprowadzenie referendum w Katalonii w sprawie niepodległości. Za takim rozwiązaniem, wzorowanym na przykładzie Szkocji i wcześniej Quebecu, opowiada się 80 proc. Katalończyków, choć wbrew temu, co mówi Casals, nieznaczna większość mieszkańców prowincji chce pozostać poddanymi króla Filipa VI – wynika z większości sondaży.

Utworzenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych to tylko część szerszego, 18-miesięcznego planu budowy instytucji niezależnego państwa katalońskiego. Ten program miałby zostać dokończony w przyszłym roku. Wtedy Katalonia chce być gotowa do niezależnego bytu.

Obawiając się katalońskiego precedensu, Hiszpania od lat bardzo niechętnie uznaje nowe kraje. Tak było m.in. po rozpadzie Czechosłowacji. Rajoy jasno powiedział, że Madryt zawetuje przystąpienie niezależnego niepodległego państwa katalońskiego do Unii Europejskiej.

Po stronie hiszpańskich władz stają też właściwie wszystkie kraje Wspólnoty, a także Stany Zjednoczone. Nie chcą dodatkowej zachęty dla własnych ruchów separatystycznych, ale również dalszego osłabienia Unii, która i tak stawia czoła fali uchodźców, groźbie wyjścia Wielkiej Brytanii ze zjednoczonej Europy i wciąż niezakończonemu kryzysowi strefy euro.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 778
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 777