Pomysł na wybór nowej flagi pojawił się po raz kolejny. Przez dekady Nowa Zelandia i Australia korzystają z bardzo podobnych wzorów, które pokazują kolonialne związki z Wielką Brytanią. Mieszkańcy kraju chcieli porzucić starą tradycję oraz - jak twierdzi obecny premier John Kay - nie mieć wreszcie problemu na międzynarodowych spotkaniach, gdzie przez pomyłkę nowozelandzkie delegacje ustawiano na tle australijskich barw.

Proces wyboru na dobre rozpoczął się we wrześniu. Spośród ponad 10 tys. propozycji nadesłanych do rządu wybrano pięć ostatecznych. Następnie między 20 listopada a 11 grudnia głosowano na najlepszą wersję. Zwycięzca zmierzy się w marcu (między 3 a 24) z obecnie obowiązującą flagą w pojedynku.

W najlepszej piątce aż dwie propozycje pochodziły od Kyle'a Lockwooda, architekta mieszkającego obecnie w australijskim Melbourne. Na fladze zamiast brytyjskiego zestawu krzyży zwanego Union Jack umieścił on symbol Nowej Zelandii - srebrny liść paproci. W wersji, która wygrała ostatnie głosowanie, pole flagi dzielone jest po przekątnej na czerń i błękit, w drugiej Lockwood zamiast czerni zaproponował czerwień. Projekt uzyskał 50,53 proc. głosów.

Paproć ma symbolizować wielość nowozelandzkich kultur. Jako symbol narodu funkcjonuje od 1888 roku, Maorysi przy jej pomocy oświetlali sobie drogę nocami. Propozycja od Lockwooda jest jednak krytykowana, określa się ją jako mało inspirującą jak na możliwości wzorów, z których można było skorzystać.

Dostaje się także samemu referendum. W tej fazie głosowania wzięło udział 1,5 mln mieszkańców kraju, 49 proc. wszystkich uprawnionych. Jeszcze w listopadzie 65 proc. Nowozelandczyków wolało zostać przy starej fladze. Obecnie podnoszony jest także zbyt duży koszt swoistego rebrandingu wizerunku państwa szacowany na 18 mln dolarów.