Jest nieobliczalny w najlepszym znaczeniu, ma swoje odmienności, które kibice zwykle kochają, ale w sobotni wieczór na niemieckiej skoczni został po prostu najlepszym skoczkiem świata – bez żartów. Wykonał robotę najlepiej, jak potrafi, dał radę kaprysom wiatru i rywalom. Na podium oglądał o jeden stopień niżej Niemca Karla Geigera, dwa stopnie niżej Słoweńca Anže Laniška. Dawid Kubacki był piąty, tuż za Granerudem.
Polska piątka zaczęła konkurs nierówno. Liderem po pierwszej serii został Piotr Żyła – to była zdecydowanie najlepsza informacja. Wszystko w skoku Polaka było udane, 105 m oznaczało także nadłuższy skok. Nota z uwzględnieniem przeliczników za wiatr i belkę – 138,7. Do tej liczby trzeba było odnosić inne rezultaty i to porównanie wypadło znakomicie – drugi Anze Lanišek tracił 3 punkty, Ryoyu Kobayashi – 3,1; Karl Geiger – 3,2 i piąty obrońca tytułu Dawid Kubacki 3,7.
Pozostali z reprezentacji Polski skoczyli słabiej: 23. Kamil Stoch, 29. Andrzej Stękała, 36. Klemens Murańka. Mówiąc krótko, w walce o medale zostało dwóch Polaków. Najbardziej wyczekiwany skok serii – Halvora Egnera Graneruda skończył się małą sensacją, lider PŚ uzyskał tylko 99 m, w locie go nosiło na boki, wylądował tak sobie – 16. miejsce, ze stratą 10,4 pkt do Żyły. Markus Eisenbichler też się nie popisał. W pierwszej dziesiątce tłok, roszady były spodziewane, choć nie takie, jak dwa lata temu w Seefeld, takie cuda zdarzają się rzadko.
Stękała i Stoch w drugiej serii też nie podbili skoczni Schattenberg. Sygnał do istotnej zmiany pierwszy dał Granerud skacząc 103 m (wtedy nikt nie wiedział, że był to skok serii i przeniesie Norwega z 16. na 4. miejsce). Norweg przed długą chwilę stał pod skocznią jako lider i patrzył, jak nie dają mu rady Stefan Kraft, Robert Johansson, Philipp Aschenwald, Bor Pavlovcić i inni, także Kubacki.
Zmienił go wreszcie Geiger. Warunki na skoczni trochę się zmieniły, już nie dało się skakać łatwo poza granicę 100 m. Niemiec skoczył 102 m i patrzył co dalej. Dalej była słabsza próba Japończyka Kobayashiego, wypchnęła go z pierwszej dziesiątki, potem niezła Laniška, który wylądował tuż za Geigerem.