Głównym tematem rozmowy w programie "Graffiti" były trwające od ubiegłego tygodnia protesty, spowodowane wyrokiem TK o niezgodności z konstytucją przepisów zezwalających na aborcję z przesłanek embriopatologicznych. Wyrok praktycznie zakazuje usuwania ciąży - w ubiegłym roku z powodu ciężkich i nieodwracalnych wad płodu przeprowadzono 1074 z 1100 zabiegów aborcji.
Lichocka przekonywała, że termin, w którym Trybunał Konstytucyjny ogłosił orzeczenie w sprawie, która na rozstrzygnięcie czekała od kilka lat, był "przypadkowy", a "to kiedy TK podejmuje dane orzeczenie i kiedy się zbiera nie zależy od premiera, nie zależy od rządzących".
Przyznała jednak, że moment, w którym orzeczenie zostało ogłoszone, jest "niedobry".
Lichocka ostro skrytykowała protestujące na ulicach polskich - i nie tylko - miast tłumy przeciwne wyrokowi TK.
Choć - jak twierdzi - rozumie emocje kobiet, to forma protestów, na jaką się zdecydowały: bardzo wysoka agresja i brutalność, także języka, jest dla niej nie do przyjęcia. uważa też, że kobiety protestują, bo "są w pewnym szoku": nagle okazało się, że obowiązujący od lat kompromis jest niezgodny z ustawą zasadniczą.