Rzeczpospolita: W Polsce znów gorąco wokół sprawy zatrudniania Koreańczyków z Północy. Resort pracy odpowiada na interpelację poselską w tej sprawie. Kim właściwie jest obywatel Korei Północnej?
Waldemar J. Dziak: Korea Północna nie jest normalnym państwem. Nie sposób porównywać jej z jakimkolwiek znanym reżimem komunistycznym – czy to Albanią Envera Hodży, Rumunią Nicolae Ceausescu czy nawet Chinami Mao Zedonga. Przede wszystkim dlatego, że to jest jedyny kraj dawnego bloku komunistycznego, w którym istnieje kastowy podział społeczeństwa według stopnia lojalności wobec reżimu. Ludzie z różnych kast prawie się nie stykają. To od razu ustawia całe społeczeństwo.
Do tego dochodzi izolacja samych Koreańczyków.
Jest permanentna – zarówno zewnętrzna, jak i wewnętrzna. Zasięg telefonii komórkowej nie wykracza poza granice Korei Północnej. Mieszkańcy bez zgody władz nie mogą opuszczać swojego miasta. Kolejnymi elementami tej układanki są powszechna militaryzacja i indoktrynacja społeczeństwa. Jeśli na to wszystko nałożymy jeszcze kontekst kulturowo-cywilizacyjny, to otrzymamy koreański teatr, w którym ludzie wypowiadają wyuczone kwestie, ale czy mówią to z potrzeby serca? Robią to raczej ze strachu przed ewentualnymi konsekwencjami.
Czy ma to szansę się zmienić?