W maju prof. Norbert Sczygiol został ponownie wybrany na czteroletnią kadencję rektora Politechniki Częstochowskiej. Był jedynym kandydatem, otrzymał zdecydowaną większość głosów. Prof. Sczygiol mógł starać się o reelekcję, bo sąd do dziś nie orzekł, czy 12 lat temu złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne – skazujący prawomocny wyrok zamknąłby mu bowiem możliwość piastowania funkcji publicznych nawet na pięć lat. Tuż przed finałem procesu, w maju ubiegłego roku, prof. Sczygiol wycofał bowiem swój wniosek o autolustrację. Sprawa o kłamstwo lustracyjne we wrześniu ruszy więc od nowa, w innym sądzie, tym razem z oskarżenia IPN.
Norbert Sczygiol złożył oświadczenie lustracyjne jako dziekan wydziału Politechniki Częstochowskiej już w czerwcu 2008 r. Ale dopiero dziewięć lat później, we wrześniu 2017 r., Oddziałowe Biuro Lustracyjne IPN we Wrocławiu zgromadziło niekorzystne dla Sczygiola dowody. W jednej z opolskich gazet pojawił się artykuł na ten temat, jakoby Norbert Sczygiol współpracował z organami bezpieczeństwa państwa. Tekst opierał się na informacjach zebranych przez IPN, który zamierzał skierować sprawę do sądu. Prokuratora ubiegł jednak sam Sczygiol, który złożył wniosek o autolustrację – sprawa ruszyła przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu. Jak informuje nas Adam Pacześniak, rzecznik IPN we Wrocławiu, zdaniem Biura Lustracyjnego „Norbert Sczygiol został zarejestrowany jako tajny współpracownik pseudonim Gerard. W aktach archiwalnych, w teczkach personalnej oraz pracy znajduje się zobowiązanie do współpracy napisane osobiście przez Norberta Sczygiola, napisane przez niego pokwitowanie odbioru kwoty 1500 zł i notatki ze spotkań z funkcjonariuszem SB".
Postępowanie autolustracyjne trwało ponad rok, odbyło się dziesięć wokand. Było na finiszu, kiedy niespodziewanie w maju ubiegłego roku Sczygiol cofnął swój wniosek – sąd musiał więc z automatu umorzyć postępowanie. Wrocławski IPN wystąpił więc do sądu z wnioskiem o wszczęcie postępowania lustracyjnego i uznanie, że Norbert Sczygiol złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Wszystko musi więc ruszyć od nowa, co nie jest łatwe.
Adwokat Norberta Sczygiola miał najpierw uwagi co do kosztów procesu – blisko 6 tys. zł, a potem okazało się, że lustrowany zmienił miejsce zamieszkania. Sprawa z Wrocławia w lutym tego roku trafiła więc do sądu w Gliwicach.
Pierwsze posiedzenie ruszy w połowie września, bo wyznaczone na kwiecień posiedzenie organizacyjne zostało anulowane ze względu na koronawirusa. Sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik gliwickiego sądu, w odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej" przyznaje, że w aktach są zgromadzone liczne materiały (m.in. opinia grafologiczna wykonana przez biegłego), jednak, jak podkreśla sędzia Pawlik, „Nie została dokonana merytoryczna ocena zgromadzonego materiału pod kątem prawdziwości oświadczenia lustracyjnego". Jest też wątpliwość, czy na pewno rektor zmienił miejsce zamieszkania, czy jest to wybieg obliczony na przeciągnięcie sprawy. Jak podkreśla sędzia Pawlik, gliwicki sąd będzie badał tę kwestię.