W najnowszej historii Białorusi na ulicach miast słowo „Rosja" nie było nigdy wykrzykiwane z taką energią. W sieci roi się od filmików pokazujących gorąco kibicujących reprezentacji Rosji Białorusinów.
Goście jednej z mińskich restauracji po wygranej Rosjan z Hiszpanami na stojąco zaśpiewali radziecki żołnierski przebój „Katiusza". W białoruskiej stolicy podczas meczów pojawiło się wiele wyposażonych w rosyjskie i radzieckie flagi samochodów.
Największe emocje przeżywały oddalone od centrum mińskie dzielnice. Po rozpoczęciu decydującego spotkania Rosji z Chorwacją zapadła tam cisza, podobna do tej, która zapada nad ranem po hucznej sylwestrowej imprezie. Gdy Rosja strzeliła pierwszego gola, ciche osiedla prawie dwumilionowej aglomeracji przekształcały się w stadionowe trybuny.
Można było odnieść wrażenie, że reprezentacja Białorusi wygrała mundial, ale głośne krzyki z balkonów „Rossija, Rossija" nie pozostawiały wątpliwości. Rosja i jej symbole były obecne nawet w podziemiach stolicy. Mimo przegranej z Chorwacją oczekujący na pociągi pasażerowie wiwatowali na cześć sąsiedniego państwa. Widok ten przypominał sytuację sprzed czterech lat, gdy na ulicach Krymu pojawiły tłumy ludzi wykrzykujące „Rossija" tuż po ogłoszeniu przez Władimira Putina decyzji o aneksji ukraińskiego półwyspu.
– Sondaże wskazują, że zdecydowana większość Białorusinów poparła działania Rosji na półwyspie. Pod wpływem rosyjskiej propagandy pogorszył się stosunek białoruskiego społeczeństwa do Zachodu. Ukryte uczucia do Rosji zawsze istniały, ale mundial wyciągnął je na wierzch – mówi „Rzeczpospolitej" znany białoruski politolog Waler Karbalewicz. – Białorusini nie traktują Rosji jako zagranicznego kraju, uważają ją „za swoją" – dodaje.